Fashion Week: luksusowe dodatki i moda z odzysku

Na wybiegu w Teatrze Wielkim zaprezentowano kreacje z folii, różnych odmian papieru, dętek rowerowych, słomek do napojów, kabelków, gałgankowych i włóczkowych ścinków.

– Trzeba się zastanowić, zanim coś się wyrzuci, bo może da się przerobić – postulowała Kinga Rusin, ambasadorka tej ekologicznej sekwencji na Fashion Week.

Liczy się pomysł i fantazja. Furorę zrobiła dobrze "okablowana" minikolekcja Pauliny Bojór. Proponując sukienki i żakiety, autorka wykorzystała oploty do drucików. Benedyktyńska robota!

Były ekstraminispódniczki z papierowych wycinanek i plastikowej folii. A jak seksowny może być sznurek! Zwój okrywający ramiona, poruszający się przy każdym kroku, odsłania biust i dekolt. Błysk i wrażenie, czyli srebrna folia, to samograj dla projektanta.

Do konkursu RE-ACT jury wybrało 20 ze 170 nadesłanych kolekcji. Laureatka dostała nagrodę w wysokości 15 tys. zł. Młodzi projektanci-ekolodzy wykazali się fantazją, skutecznie dowodząc, że wszystko się może przydać.

Kości skrzypiały w Alei...

Najbardziej zatłoczonym i najniebezpieczniejszym miejscem w Łodzi była w sobotę Aleja Projektantów. Nie chodzi tu o żaden miejski trakt, lecz dostęp do wybiegu dla modelek w namiocie rozstawionym na dziedzińcu Białej Fabryki. Tam przez trzy dni odbywały się pokazy kolekcji znanych kreatorów mody, goszczących na Fashion Week.
Skrzypiały kości, a dwie pary drzwi wiodące do lodowatego namiotu nie wytrzymywały naporu. Cud, że skończyło się na paru upadkach, wrzaskach i poczuciu zagrożenia.
Zakorkowała się też Piotrkowska w okolicach Muzeum Włókiennictwa, a samochody nie miały gdzie parkować.
Łódzki festiwal mody ma już swoją markę i tłumy gości. W Hali Expo było bardziej siermiężnie, ale bezpiecznie, bez ścisku, a parking wielki. Teraz jest stylowo na tle pięknie odnowionych pofabrycznych ścian, ale designerski sukces to za mało. (rs)