Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Euro 2008: Lanie w Klagenfurcie, lanie w Wiedniu

Zenon Zabawny
Zenon Zabawny
Mecz Polska - Niemcy postanowiliśmy oglądać na placu przed wiedeńskim ratuszem. Niestety, nie dość, że nasi przegrali, to jeszcze przemokliśmy do suchej nitki.

Fanzone Wien to gigantyczna strefa kibica, którą usytuowano pod wiedeńskim ratuszem. Rozciąga się przez bulwar Ringstrasse aż do Heldenplatz. Naraz może tu ogladać mecz nawet 100 tysięcy osób. Już samo wejście na teren strefy sprawia wrażenie, jakby to był wielki stadion.

Ochroniarze zabraniająi wnoszenia nie tylko alkoholu, ale wszelkich napojów i co nas kompletnie zaskoczyło - jakiegokolwiek jedzenia, a ceny w strefie są kosmiczne (4,5 euro za piwo, 5 euro za kebab). Cały teren jest pod chmurką, ale parasole trzeba było zostawić w depozycie, co później okazało się brzemienne w skutkach, ale po kolei.

Najpierw był mecz Austria - Chorwacja. Wynik nie był zaskoczeniem, ale samo rozłożenie wielkości sił kibicowskich już tak. Przybyszów z Bałkanów w strefie było tak na oko trzy razy więcej niż fanów gospodarzy. Piszę "na oko", gdyż Chorwaci chyba wszyscy poubierali się w koszulki w charakterystyczne czerwono-białe szachownice, Austriacy byli zdecydowanie mniej barwni zarówno jeśli chodzi o strój, jak i o zachowanie. Po zakończeniu meczu jedni się cieszyli, inni smucili.

- Jest mi bardzo smutno, że tak fatalnie zaczęliśmy Euro, ale z Polską na pewno nam pójdzie lepiej - pocieszałą się Stefani, rodowita wiedenka, któa została na placu, by obejrzeć też mecz Polska - Niemcy, który zaczynał się 45 minut później.

Układ sił kibicowskich był podobny jak podczas wcześniejszego meczu. Liczebnie przeważali Niemcy i wspierający ich Austriacy, ale to fani znad Wisły mieli więcej fantazji. Wszyscy w barwach narodowych, z flagami i wymalowanymi twarzami. Niemcy podobnie jak Austriacy ograniczali się głównie do koszulek. I jedni i drudzy z wiarą w zwycięstwo, ale tylko naszych kibiców było stać na sporadyczne okrzyki "Polska, biało-czerwoni!".

Po pierwszej bramce dla Niemców, co rusz było słychać bluzgi polskich kibiców, nie mogących wybaczyć Podolskiemu, że wolał grać w niemieckiej reprezentacji. Po drugim golu napastanika Bayernu okrzyków było znacznie mniej, a to za sprawą ulewy, która spadła ok. 65. minuty. Większość ludzi po prostu opuściła plac, by oglądać mecze w pubach i kawiarnaich. Inni, w tym my, zdołali schować się pod malutkimi daszkami przy stoiskach z kebabem i tam dotrwali do końca meczu, w którym wynik już się nie zmienił.

- Liczyliśmy na więcej. Najbardziej rozczarowała cała druga linia. Wydaliśmy sporo kasy na przyjazd do Wiednia, do tego ten deszcz - w ogóle byśmy się nim nie przejmowali, gdyby nasi wygrali - przyznawał po meczu Andrzej, który wraz z kolegami przyjechali do Wiednia z Wałbrzycha.

Prawdziwy najazd kibiców z Polski na Wiedeń nastąpi zapewne jutro, przed meczem z gospodarzami. O tym napiszemy w kolejnym meldunku z Wiednia. Pozdrowienia dla wszystkich Czytelników MM Poznań!

 

 


emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto