18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Emerytka z Łodzi kontra strażnicy: kto kogo bił?

Piotr Brzózka
Iwona Bajkowska mówi, że siniaki to "zasługa" strażników
Iwona Bajkowska mówi, że siniaki to "zasługa" strażników fot. Piotr Brzózka
Napadli na mnie pod domem, skopali, wlekli jak bydło, zakuli w kajdanki, rzucili twarzą na ziemię, a później przez 7 godzin wozili po mieście. Kto?

Strażnicy miejscy - tak Iwona Bajkowska, 60-letnia emerytka z łódzkich Stoków, opisuje wydarzenia z ostatniego piątku. Strażnicy widzą to inaczej: to my zostaliśmy napadnięci, kobieta gryzła, szczuła psem, nie chciała pokazać dokumentów...

W piątek pani Iwona wracała ze sklepu z siatką zakupów i psem na smyczy. Nagle podeszła do niej para strażników - kobieta i mężczyzna. Poprosili o dowód osobisty i świadectwo szczepienia psa. W tym miejscu relacje kobiety i strażników "rozjeżdżają się" w dwie strony.

- Domyśliłam się, że chodzi o incydent z poprzedniego dnia, gdy mój pies pogryzł się z innym. Powiedziałam, że dokumenty mam w domu, bo trudno, żebym z nimi chodziła na zakupy. Kiedy weszłam do klatki, strażnicy rzucili się na mnie, zaczęli siłą wyciągać. Strażniczka mnie kopała, krzyczała: Ruszaj się, ty szmato, ty ku... Rzucili mnie twarzą na bruk, zakuli w kajdanki jak przestępcę. Zaczęłam wołać o pomoc - mówi emerytka.

Pani Iwona mówi, że strażnicy zawieźli ją najpierw na komendę policji przy ul. Wysokiej. - Tu posadzili mnie na korytarzu i gdzieś poszli. Osunęłam się z krzesła. Kiedy przyszli, za nogę zaczęli mnie wyciągać na ulicę. Nikt nie reagował, widać uznali, że jestem jakąś narkomanką. Kiedy wrzucali mnie na tylne siedzenie, stuknęli moją głową o dach samochodu. Potem zawieźli mnie na izbę wytrzeźwień. Po drodze umawiali się, że jakby co, to będą zeznawać, że ja ich zaatakowałam. Na izbie wszyscy byli zdumieni, że jestem trzeźwa, a przecież ja w ogóle nie piję.

Stąd pani Iwona została przewieziona na badania do szpitala, znów na komendę. Stąd dopiero radiowóz policji o godz. 16 odwiózł ją do domu.

Leszek Wojtas, zastępca naczelnika wydziału dowodzenia Straży Miejskiej w Łodzi, zupełnie inaczej widzi wydarzenia z udziałem swoich kolegów i pani Iwony.

- To, co opowiada ta pani, to jakiś absurd. Zostaliśmy wezwani przez właściciela pogryzionego psa, który nie mógł się od pani Iwony doprosić świadectwa szczepienia. Funkcjonariusze przedstawili się, wyjaśnili o co chodzi. Kobieta powiedziała, ze świadectwo pokaże później, a dowodu nie da, chyba że wezwiemy policję. Po czym zaczęła odchodzić. Sytuacja stała się dynamiczna, strażnicy chcieli ją zatrzymać, wtedy ona zaatakowała ich pięściami. Trzeba było zastosować chwyt obezwładniający, jeżeli tak można mówić w przypadku 60-letniej kobiety. Przewieźliśmy ją na komisariat, by ustalić tożsamość, następnie na izbę. Ponieważ lekarz stwierdził, że ma podniesiony poziom cukru, trzeba było ją zawieść na badania. Spędziła w szpitalu trzy godziny, dlatego to trwało tak długo - mówi Wojtas. Dodaje, że do sądu będzie skierowany wniosek o ukaranie pani Iwony za napaść na funkcjonariuszy.

Wojtas mówi, że dla kolegów nieprzyjemną pamiątką po tym zdarzeniu były zastrzyki. Musieli się poddać szczepieniom - zdaniem Wojtasa, strażnik został podrapany przez emerytkę, natomiast strażniczka ugryziona przez jej psa.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto