Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dyspozytor pogotowia nie wysłał karetki do pijanego

Agnieszka Jasińska
archiwum
- Na ulicy leży człowiek, trochę zakrwawiony, koło trzydziestki. Głowa rozbita, ręce pokrwawione, na boku widzę też na brodzie jakiś ślad. Jest chyba wypity - taki telefon odebrał dyspozytor łódzkiego pogotowia.

Rozmowa trwała 2 minuty i 39 sekund. Na koniec dyspozytor poprosił zgłaszającego o telefon na... bezpłatny numer 986 do straży miejskiej i nie wysłał karetki do rannego.

To był sobotni poranek, około godz. 10. Pan Maciej akurat przechodził ulicą Zawiszy Czarnego w Łodzi. Tam dostrzegł leżącego mężczyznę.

- Nie tylko ja go zauważyłem. Obok przechodziło wiele osób, bo to okolice Bałuckiego Rynku, ale nikt nie zareagował, nikt się nie zatrzymał - opowiada zdenerwowany pan Maciej. - Ten człowiek był we krwi. Natychmiast zadzwoniłem po pogotowie. Nie mogłem przejść obojętnie obok rannego. Nie wiedziałem, co mu jest i sam nie potrafiłem pomóc.

Pan Maciej nie ukrywa zdziwienia po tym, co usłyszał od dyspozytora pogotowia.

- Zapytano mnie, czy ten człowiek jest wypity. Nie wiedziałem tego. Poproszono mnie, żebym sprawdził. Poczułem alkohol. Nie rozumiem jednak co to ma do rzeczy. Przecież 10 razy może trafić się pijak, a raz trafi się człowiek pod wpływem alkoholu, który naprawdę potrzebuje pomocy - opowiada łodzianin.

Pan Maciej nie zniechęcił się. Natychmiast wykręcił numer straży miejskiej.

- Pewnie wielu na moim miejscu by się poddało, ale ja nie chciałem zostawiać tego człowieka bez pomocy. Ktoś musi dawać dobry przykład - mówi łodzianin.

Straż miejska przyjęła zgłoszenie i szybko zjawiła się na ul. Zawiszy Czarnego.

- Przechodzień zadzwonił do nas i powiedział, że wzywał wcześniej pogotowie, ale nie przyjęto jego zgłoszenia - opowiada Radosław Kluska z łódzkiej straży miejskiej. - Nasi funkcjonariusze pojechali na miejsce. Zastali tam mężczyznę z głową rozbitą w okolicy lewego oka. Nie było z nim żadnego kontaktu, nie rozmawiał. Strażnicy wezwali karetkę. Pogotowie tym razem przyjechało. Zespół ratowniczy stwierdził uraz głowy. Podjęto decyzję, że trzeba przewieźć mężczyznę do szpitala. Karetka zawiozła go do szpitala im. Barlickiego.

Danuta Szymczykiewicz, rzeczniczka łódzkiego pogotowia, uważnie przesłuchała nagranie rozmowy z dyspozytorem: - Nie tłumaczę dyspozytora ani nie usprawiedliwiam. Za każdym razem dyspozytor dokładnie weryfikuje przekazywane mu informacje i przekazuje zgłoszenie do najbardziej odpowiedniej służby, kiedy zachodzi taka konieczność. Tak było w tym przypadku - mówi Szymczykiewicz. - Z nagrania wynika, że zgłaszający nie wiedział i nie potrafił ocenić, jakiego rodzaju urazu doznał leżący na ulicy mężczyzna. Podał, że był pod wpływem alkoholu. Dlatego osoba zgłaszająca została poproszona o telefon do straży miejskiej.

Szymczykiewicz dodaje, że trudno jest jej oceniać, czy każda decyzja dyspozytora jest słuszna. - Karetka pogotowia nie może wyjeżdżać do wszystkich, którzy są w stanie upojenia alkoholowego. Takich przypadków jest kilkadziesiąt w ciągu doby. Część z tych ludzi straż miejska zawozi do izby wytrzeźwień.

Łódzkie pogotowie już wszczęło postępowanie wyjaśniające w sprawie tego zgłoszenia. Dyspozytor został zobowiązany do wytłumaczenie swojej decyzji.

Witold Szmigielski, przewodniczący łódzkiego oddziału Stowarzyszenia Primum Non Nocere podkreśla, że alkohol w żadnym przypadku nie powinien być powodem odmowy przyjazdu karetki. - Promile nie dyskwalifikują rannego człowieka jako pacjenta. Można było wysłać na przykład karetkę nie z lekarzem, ale z samym ratownikiem medycznym - zaznacza Szmigielski. - Nie rozumiem w czym lepsze jest zgłoszenie od strażników miejskich od zgłoszenia od zwykłego przechodnia. Poza tym dyspozytor nie powinien informować zgłaszającego, że ma zadzwonić do straży miejskiej, ale sam powinien to zrobić.

Na razie w tej sprawie związane ręce ma Narodowy Fundusz Zdrowia. - Dopóki nie wpłynie do nas skarga na działanie pogotowia, nie możemy reagować - tłumaczy Beata Aszkielaniec, rzeczniczka łódzkiego oddziału NFZ. - My wykupujemy w pogotowiu świadczenia dla pacjentów i jeśli pacjenci mają do nich zastrzeżenia, to wtedy interweniujemy. Najpierw prosimy o wyjaśnienia, a jeśli to nie wystarczy, to wówczas zlecamy kontrolę. Jeśli znajdziemy uchybienia, to możemy ukarać pogotowie, zabierając nawet 2 procent kontraktu.

od 12 lat
Wideo

Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto