Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czy dojdzie do fuzji Widzewa i ŁKS?

Daniel Kawczyński
sxc.hu
Niemałą burzę i zadziwienie w świecie polskiej piłki, a przede wszystkim w łódzkich środowiskach, wywołały materiały Jarosława Bińczyka, redaktora naczelnego działu sportowego łódzkiej "Gazety Wyborczej".

Opierając się na poglądach Zbigniewa Bońka i przytakującemu mu Janowi Tomaszewskiego, ów dziennikarz opowiada się za absurdalną fuzją Widzewa i ŁKS-u, w jeden klub pod szyldem FC Łódź. Pomysł totalnie bez przemyślenia i wyobraźni. Jednak czego innego mogliśmy się spodziewać?

Nie ulega wątpliwości, że sytuacja łódzkiego futbolu nie jest zbyt rokująca - biedny Widzew co rusz oddaje czołowych zawodników, zaś ŁKS znajduje się na krawędzi bankructwa. Dziennikarz winien jest podjąć próby ratowania klubów poprzez rozsądne przedstawianie w możliwie dobrym świetle. Przez takie działania podejmuje próby ratunku, mogące doprowadzić na przykład do pozyskania sponsora. Co innego, gdy na uwadze ma własny interes i chęć przytoczenia przez masy własnego nazwiska. Wtedy zaczyna się drążenie dziury w całym, rozpaczliwe poszukiwanie taniej sensacji bądź kontrowersyjnego tematu, który można dalej pociągnąć.

Redaktor naczelny redakcji sportowej łódzkiego oddziału "Gazety Wyborczej", chcąc zyskać swoje pięć minut sławy i znaleźć się na ustach lokalnej społeczności, postanowił pogadać z łódzkimi legendami Zbigniewem Tomaszewskim (Widzew) i Janem Tomaszewskim (ŁKS) i przy wykorzystaniu ich opinii przedstawić pomysł połączenia Widzewa i ŁKS-u w jeden klub, pod szyldem FC Łódź. Poruszenie wywołał, ale to co wymyślił można określić mianem totalnego absurdu, który miejmy nadzieję nigdy nie wejdzie w życie. W przeciwnym razie czeka nas upadek piłki nożnej w Łodzi i to na długie lata.

Ktoś może zapytać, dlaczego jestem wrogiem planu, który ma ozdrowić nieciekawą sytuację piłkarską w Łodzi? Powodów i dowodów na bezmyślność i całkowity brak wyobraźni zwolenników FC Łódź jest cała masa.

Historia nauczycielką życia, czyli fiasko fuzji z przeszłości

Jeśli planujemy wdrożenie rozwiązania, które ma na celu ozdrowienie sytuacji, sięgamy do doświadczeń lat poprzednich. Jeśli kiedyś ów wariant przyniósł oczekiwaną poprawę, istnieje szansa na ponowne działanie z korzyścią. Natomiast opcji zakończonych wcześniej fiaskiem staramy się uniknąć jak ognia. Poruszając wątek historii, niech Panowie Bińczyk i Boniek wskażą chociaż jeden przykład fuzji klubów, która zakończyła się sukcesem i spełnieniem obietnic. Połączeń było naprawdę wiele: w Bydgoszczy Zawisza łączyła się z Chemikiem, w Bytomiu Polonia z Szombierkami, Piotrcovię Piotrków Trybunalski przeniesiono i scalono z Pogonią Szczecin, Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski weszła w fuzję z Polonią Warszawa, Lech Poznań gra na licencji Amiki Wronki, w Wałbrzychu doszło do połączenia Górnika z Zagłębiem, w Gdańsku scaliły się Lechia z Polonią.

I teraz pytanie: która z nich okazała się całkowitym wybawieniem z kłopotów? Owszem, w bardzo nielicznych przypadkach była korzystna, ale tylko i wyłącznie dla jednej strony (Polonia Warszawa, Lech Poznań, nieco później Lechia Gdańsk). Reszta została skazana na niekończący się marazm, długoletnią tułaczkę po niższych klasach rozgrywkowych, bez żadnych większych perspektyw na lepsze jutro. Jedni z niego powoli wyszli, drudzy powoli wychodzą, a trzeci nie wyjdą jeszcze przez długie lata.

Błąd sponsorski z przeszłości

W wypowiedzi Zbigniewa Bońka padła opinia, że aktualnie sponsorzy nie chcą angażować się w finansowanie jednego łódzkiego klubu, w obawie przed utratą zaufania ze strony kibiców drugiego. Z kolei powołanie FC Łódź miałoby zażegnać ten problem. Czyżby? Nie wiem, czy Pan Boniek pamięta, ale ów kwestię próbowano rozwiązać. W listopadzie 2010 roku Widzew i ŁKS przygotowały wspólną ofertę sponsorską, skierowaną do 40 największych polskich i łódzkich firm. Potencjalny sponsor mógłby wspierać obie drużyny, wykluczając możliwość narażenia się, bo przychody miałyby trafić do kasy obu klubów. Jakie było zainteresowanie adresatów? Nie było żadnego! Ile pieniędzy wpłynęło na konto jednego i drugiego? Ani złotówka!

FC Łódź? A co to jest?

Jaka jest więc gwarancja i jakie istnieją podstawy, by twierdzić, że podobnie nie skończy się plan sponsorowania FC Łódź? Co w ogóle za nazwa? Do czego nawiązuje? Czy aby na pewno mówimy o klubie polskim? Może Panowie Bińczyk i Tomaszewski chcą przenieść zespoły do Anglii? Ale wydaje mi się, że mówimy o Polsce!

Z czym więc FC Łódź, będący połączeniem Widzewa i ŁKS-u, będzie sie kojarzył potencjalnym sponsorom? Oczywiście z kolejnym nowotworem w polskim futbolu, które z reguły kończyły się fiaskiem i nie ma gwarancji, że historia nie zatoczy koła. Jakieś znaczenie marketingowe? Żadne. A co myślimy, rzucając nazwę Widzew Łódź? Cztery wywalczone mistrzostwa Polski, pamiętny pojedynek z Juventusem Turyn, Zbigniew Boniek. Co z kolei nasuwa nam się na myśl, gdy mówimy ŁKS Łódź? Jan Tomaszewski, mistrz Polski, zremisowany mecz rundy eliminacyjnej Ligi Mistrzów z Manchesterem United. Co więc osiągnął FC Łódź? Nic, no chyba, że nowotwór przypisze sobie sukcesy fundamentów, z których został stworzony.

Każdy mądry sponsor, który chce poprzez klub odpowiednio się wypromować i poszerzyć grono klientów, postawi na marki uznane, bardzo cenione i cieszące się dużą popularnością. Postawi na takie firmy jak Widzew lub ŁKS. Wchodząc do nowego projektu, nie zwiększy grona odbiorców, bo...

Kibice to nie zdrajcy

Zbigniew Boniek najwyraźniej tęskni za czasami, kiedy kibice Widzewa chodzili na ŁKS i na odwrót, a na osiedlach zamieszkałych przez sympatyków jednych, można było spokojnie przechadzać się w szalikach drugich. Niestety, czasy radykalnie się zmieniły i dziś takie sytuacje są nie do pomyślenia. Antagonizmy są już na tyle duże, że nie da się ich zażegnać. Mówienie więc o bezpieczeństwie i zjednoczeniu kibiców, przynajmniej w perspektywie paru pokoleń, jest niemożliwe. Zresztą podobnie jest z miłością do klubu, która przechodzi z dziadka na ojca, z ojca na syna. Przywiązanie do barw, do herbu, do przebogatej historii i tradycji, do czasów wspólnie spędzonych na trybunach przy Piłsduskiego i Unii. To nigdy nie zginie.

Każdy szanujący się łódzki kibic, zawsze był z ukochaną drużyną na dobre i na złe, nieważne w jakiej była sytuacji i na jakim szczeblu rozgrywała swoje mecze. Wspierałby ją nawet w B-klasie. W przypadku fuzji i utworzenia w FC Łódź, kibice Widzewa i ŁKS-u nie pozwoliliby na śmierć ukochanych zespołów pod starymi szyldami. Utworzyliby nowe drużyny ze starymi nazwami, które jako stowarzyszenia zaczynałyby zmagania od najniższych klas rozgrywkowych i to właśnie na ich mecze licznie by się udawali. A FC Łódź? Przytłaczająca większość sympatyków (tych mających poszanowanie dla tradycji, a jest ich wielu) zbojkotowałaby mecze FC, nawet jeżeli byłaby to Ekstraklasa na bardzo dobrym poziomie. Aby zapełnić trybuny, należałoby poczekać kilka pokoleń, gdy pamięć o Widzewie i ŁKS-ie umarłaby na dobre.

Do tego czasu Łódź byłaby miastem paradoksu, podobnie jak do niedawna Sosnowiec. Tam kibice niezadowoleni z prowadzenia drugoligowego klubu, założyli własny, który wystartował w B-klasie. W każdym weekend tłumnie udawali się na jego spotkania. O drugoligowcach kompletnie zapomnieli. Stadion wręcz świecił pustkami. Nikogo nie obchodziło, że nowe Zagłębie gra pięć szczebli niżej.

Liga Mistrzów z trzema trybunami

Jeśli mówimy o fuzji i powstaniu nowego podmiotu, to trzeba też pomyśleć, gdzie miałby zagrać. Na Piłsudskiego? Nie, bo za stary. Gdzie w takim razie? Oczywiście na "nowoczesnym" i "modnym" Stadionie Miejskim z... trzema trybunami. Na czwartą po prostu nie ma pieniędzy.

Teraz sobie wyobraźmy. Udało się zjednoczyć Widzew i ŁKS w FC Łódź. Wreszcie Łódź ma silną drużynę, zdolną powalczyć o mistrzostwo i Ligę Mistrzów. Cele udaje się spełnić, ale co kibicom przyjezdnych najbardziej rzuca się w oczy? Stadion z trzema trybunami, czyli niecodzienność i niespotykany ewenement na skalę światową. W jaki sposób wykonamy falę meksykańską? Co będzie jak kibice za bramką krzykną słynne "druga strona odpowiada"? Przy niecelnym strzale piłka bardzo szybko znajdzie się poza stadionem. Czy o taki obraz FC Łódź nam chodzi?

Klub to nie przedsiębiorstwo. To coś więcej

Jak powiedział Zbigniew Boniek, w historii wiele razy dochodziło do fuzji - łączyły się Ford i General Motors, banki, partie polityczne. Owszem, ale chyba ma się to nijak do scalenia dwóch klubów. Czy Pan Bińczyk przystałby na fuzję "Gazety Wyborczej" z "Gazetą Polską" albo "Naszym Dziennikiem"? A dlaczego "Zibi" nie zaproponuje w Rzymie, stworzenia jednego klubu na bazie Romy i Lazio? Ci ostatni borykają się przecież z trudnościami finansowymi, mają dług na poziomie 147 milionów euro. Idąc przedstawionym tokiem myślenia można by przecież zapobiec widmu upadku.

Taka opcja odpada. Nikomu we Włoszech nawet nie przychodzi na myśl, aby łączyć kluby, nawet gdy są w trudnej sytuacji. Ba, sami zainteresowani na to nie przystaną. Dlaczego? Bo na Półwyspie Apenińskim każdy się szanuje, każdy jest fanatykiem futbolu, a sponsorzy inwestują z pasji, nie dla zysku.

W Łodzi z kolei chce się skutecznie zabić wszelkie tradycje. Co osiągnęły Widzew i ŁKS, nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Mimo wszystko: Widzew - czterokrotny mistrz Polski, siedmiokrotny wicemistrz, półfinalista Pucharu Europy, uczestnik Ligi Mistrzów, tryumfator Pucharu Intertoto; ŁKS - dwukrotny mistrz Polski, uczestnik eliminacji do Ligi Mistrzów, zwycięzca Pucharu Polski.

I co się chce z tym fantem zrobić? Pogrzebać albo przywłaszczyć. Jakim więc prawem Widzew po połączeniu z ŁKS-em ma przejąć jego tytuł mistrzowski z 1998 roku? Jakim prawem ŁKS ma przejąć cztery mistrzostwa Polski? Trochę respektu dla pracy obu klubów, dla ich pięknej historii, dla wartości, które przez lata propagowały.

Biedny + bankrut = bankrut

Łączenie Widzewa Łódź i ŁKS-u, to jak zeswatanie i połączenie węzłem małżeńskim biednego z bankrutem. Ten pierwszy nie ma dużo pieniędzy, ten drugi jest pod kreską i nie ma żadnych środków. Logika z tego taka, że obaj staną się bankrutami, bo biedny nie da rady poprawić sytuacji. Fuzja to pociągnięcie obu klubów w jego głębszy dół. Ktoś powie, że przecież znajdzie się sponsor. Ale czy ów sponsor zechce spłacić niemałe długi jednych i drugich? Do powołania spółki na bazie dwóch podmiotów, wymaga się całkowitej płynności finansowej. Tego jak na razie nie ma. Widzew zamraża pensje piłkarzom, pozbywa się najlepszych ze składu. ŁKS żebrze o każdą złotówkę, aby móc dotrwać do końca ligi, w której utrzymanie będzie sukcesem na miarę mistrzostwa Polski. Pytanie, co będzie dalej?

Autor: Daniel Kawczyński - Ekstraklasa.net

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto