Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Cudowna terapia, która może zabić - sprzedawcy naciągają chorych na raka

Joanna Barczykowska
Lekarze z "Kopernika" chcą walczyć z naciągaczami
Lekarze z "Kopernika" chcą walczyć z naciągaczami Grzegorz Gałasiński
Mają za nic ludzkie nieszczęście. Liczą na łatwy zysk. Dlatego bez skrupułów wchodzą do szpitali i oferują chorym na raka specyfiki i zioła, które mają w cudowny sposób przywrócić chorym zdrowie. Co gorsza, namawiają pacjentów, by zrezygnowali z konwencjonalnego leczenia.

Lekarze z łódzkiego szpitala im. Kopernika, największego w regionie ośrodka leczenia nowotworów, apelują do pacjentów, by nie dawali się nabrać. Myślą też o złożeniu oficjalnego zawiadomienia na policji.

Ofiarą naciągaczy jest pani Barbara. Dziś już wdowa. Ciągle nie może dojść do siebie po śmierci ukochanego męża. Choroba nowotworowa zabiła go w niespełna pół roku.

- Chciałam ratować męża za wszelką cenę. Był mi najbliższą osobą. Lekarze mieli coraz gorsze wiadomości. Wtedy w szpitalnym holu spotkałam akwizytora.

Polecał złoty lek na raka, obiecywał szybkie i pewne rezultaty. Opowiadał mi o swojej żonie, która dzięki tym preparatom pokonała raka. Przekonywał, że lek polecają najbardziej doświadczeni lekarze, wymieniał nazwiska kilku znanych łódzkich specjalistów onkologów. Uwierzyłam. Kupiłam opakowanie 60 kapsułek. Zapłaciłam 2,5 tysiąca złotych. Wzięłam też specjalne tabletki, wspomagające leczenie - za kolejne 400 zł. Zabrałam męża ze szpitala. Byłam pewna, że w domu szybciej wróci do zdrowia - wspomina pani Barbara. I dodaje: - Zaczęłam czytać o chińskiej medycynie. Mąż nie zdążył skończyć cudownej terapii. Zmarł.

Na podobne oferty dało się nabrać dużo więcej osób. Na rynkach, w internecie i halach targowych w Łódzkiem pojawiają się sprzedawcy, oferujący złote leki na raka.

Chorym na raka akwizytorzy wciskają mieszanki ziołowe, pochodzące z Tybetu, Chin czy Bliskiego Wschodu. Najpopularniejsze są chińskie leki na raka, które można kupić m.in. w Centrum Handlowym "Ptak" pod Łodzią albo w halach targowych w Rzgowie. Handel kwietnie też w internecie. Producent reklamuje lek jako antynowotworową dietę uzupełniającą, w której ziołowe składniki niszczą i ograniczają wzrost komórek nowotworowych. Sprzedawcy idą też o krok dalej, publikując na stronie internetowej świadectwa osób, które rzekomo wyleczyły się z raka po ich specyfikach.

Pacjenci, którzy zdecydowali się kupić ziołowe specyfiki, trafiają najczęściej do prof. Anny Płużańskiej, kierownika kliniki chemioterapii nowotworów w Regionalnym Ośrodku Onkologicznym w Łodzi.

- Boję się każdego leku z paramedycyny. Sprzedawane specyfiki często działają pobudzająco, ale jeśli pobudzają nerki czy wątrobę, to nie można wykluczyć, że nie pobudzają też komórek rakotwórczych - mówi prof. Płużańska.- Miałam dwóch pacjentów, którzy zrezygnowali z leczenia na rzecz leków z paramedycyny. Doszło u nich do bardzo szybkiego rozwoju nowotworu i śmierci. Takie sytuacje pokazuję, że jeśli nie wiemy co jest w lekach, to nie powinniśmy ich stosować - dodaje onkolog.

Akwizytorzy są tak bezczelni, że próbują sprzedawać swoje leki w szpitalnych salach. - Nakryłam jednego w sali chorych, kiedy próbował sprzedać pacjentkom hubę drzewną. A to największa trucizna - mówi Płużańska. Znany jest przypadek pacjenta, który mimo całkowitego wyleczenia z ziarnicy złośliwej - nowotworu układu krwiotwórczego - zmarł, bo zażywał hubę. Wykazała to sekcja.

Regionalny Ośrodek Onkologiczny przy Szpitalu im. Kopernika w Łodzi postanowił bronić pacjentów przed naciągaczami.

- Nie jesteśmy w stanie dotrzeć osobiście do wszystkich chorych, dlatego porozwieszaliśmy informacje z ostrzeżeniem dla pacjentów - tłumaczy Adrianna Sikora, rzecznik szpitala im. Kopernika.

W informacji czytamy m.in. "nie zalecaliśmy i nie zalecamy preparatów, które są nieskuteczne, a często nawet szkodliwe. Wszystkie leki, których skuteczność została sprawdzona, otrzymają Państwo w szpitalu, albo dostaną na nie receptę. Jest to sposób na wyłudzenie od Państwa pieniędzy, wykorzystywanie Państwa trudnej sytuacji życiowej".

Wyciągnięcie konsekwencji wobec handlarzy cudownymi specyfikami nie będzie łatwe. Główny Inspektorat Farmaceutyczny nie kontroluje leków, których nie ma na oficjalnej liście preparatów leczniczych.

* * * * *

Zioła mogą być bardzo niebezpieczne

Jan Bondar - Główny Inspektorat Sanitarny - Takie specyfiki nie są lekami ani suplementami diety, a to znaczy, że nikt ich składu ani działania nie kontroluje. W Unii Europejskiej funkcjonuje nadal potężna szara strefa, a dystrybutorzy paraleków z tego korzystają . Takie preparaty najczęściej zawierają bardzo silne zioła, które mogą wchodzić w interakcję z konwencjonalnym leczeniem i wywołać trudne do przewidzenia skutki. Działanie quasi--lecznicze, jaką sugerują opisy specyfików, mogą odwodzić pacjentów od konwencjonalnego leczenia. Gdyby takie preparaty faktycznie działały, przemysł farmaceutyczny by je przejął. A tak się nie dzieje.

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto