Marta została jedną z 16 laureatów konkursu "Stypendium z wyboru". Udało się jej pokonać ponad 400 konkurentów i wygrać 5 tysięcy złotych, za które kupiła pianino cyfrowe. Dzięki niemu utalentowana pianistka może przygotowywać swój repertuar w domowym zaciszu.
MM: Jak zaczęła się Twoja przygoda z fortepianem?
Marta Łysyganicz: Pochodzę z Czarnej Górnej w Bieszczadach. W czasach mojego dzieciństwa istniało tam Centrum Muzyczne prowadzone przez pana Roberta Handermandera z Krakowa. Wśród wielu instrumentów znajdowało się tam m.in. pianino. I tak od piątego roku życia zaczęłam grać na nim pod kierunkiem profesora.
MM: Miałaś jakieś tradycje muzyczne w rodzinie?
Marta Łysyganicz: Z najbliższej rodziny tylko mój brat gra na gitarze: sam pisze piosenki. Poza nim nie mam żadnych krewnych zajmujących się muzyką. Natomiast rodzice zareagowali bardzo pozytywnie na moją dziecięcą pasję i po kilku latach kupili mi własne pianino.
MM: Jak wyglądały dalsze etapy Twojej edukacji muzycznej?
Marta Łysyganicz: Do ukończenia gimnazjum cały czas ćwiczyłam pod kierunkiem profesora. On także prowadził mnie w szkole muzycznej II stopnia w Sanoku, gdzie chodziłam do liceum. Tak więc przez 13 lat grałam pod okiem tego samego nauczyciela.
MM: Naturalnym wyborem po maturze były studia na akademii muzycznej. Dlaczego akurat w Łodzi?
Marta Łysyganicz: Słyszałam bardzo dużo pozytywnych opinii o kadrze naukowej Akademii Muzycznej w Łodzi. Dowiedziałam się też, że panuje tam dobra atmosfera do nauki. Studia na takiej uczelni to przede wszystkim praca indywidualna, dlatego należy dobrze wybrać osobę, z którą będzie się współpracować przez kilka lat. Obecnie kształcę się pod kierunkiem prof. Mariusza Drzewickiego.
Kliknij w pierwsze zdjęcie, żeby rozpocząć przeglądanie fotogalerii:
MM: Czym różnią się studia na akademii muzycznej od typowych zajęć na uniwersytecie czy politechnice?
Marta Łysyganicz: Podobnie jak na innych uczelniach mamy 3 lata studiów licencjackich i 2 lata magisterskich. Oczywiście, trzeba napisać pracę magisterską, ale najważniejszą częścią egzaminu jest recital dyplomowy czyli trwający 60 minut koncert, który trzeba zagrać w obecności komisji.
MM: Taki recital czeka Cię już za rok. Wiesz już jaki repertuar będziesz grać?
Marta Łysyganicz: Tak, będę grać utwory m.in. Albeniza, Granadosa i Chopina. Temat mojej pracy to "Pomiędzy obrazem a dźwiękiem. Inspiracje twórczością Francisca Goi w "Goyescas" Enrique Granadosa". Temat ciekawy, bo pokazujący, jak można łączyć różne sztuki.
MM: A w jaki sposób przygotowujesz się do egzaminu?
Marta Łysyganicz: Recepta jest prosta: ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć. Ja akurat bardzo lubię to robić, więc nawet pół dnia spędzone przy instrumencie nie zniechęca mnie do dalszej pracy. Ważne jest, żeby dobrze planować czas ćwiczeń i robić to systematycznie.
MM: Ile godzin dziennie zajmują Ci takie ćwiczenia?
Marta Łysyganicz: Średnio od 4 do 5 godzin z przerwami. To zależy też od dnia tygodnia, np. w niedzielę gram mniej, ok. 2-3 godziny. Najbardziej lubię ćwiczyć o 6-7 rano.
MM: 5 godzin grania może być dosyć męczące. W jaki sposób spędzasz wolny czas?
Marta Łysyganicz: Gra na fortepianie to nie tylko praca umysłowa, ale i fizyczna, a więc trzeba mieć dobrą kondycję. Lubię sport, zwłaszcza tenis stołowy i spacery. W latach szkolnych grałam też w koszykówkę, ale musiałam zrezygnować z uwagi na ryzyko zwichnięcia palców. Chętnie też czytam książki, zwłaszcza biografie.
MM: Za rok zostaniesz absolwentką Akademii Muzycznej. Co dalej?
Marta Łysyganicz: Mam uprawienia pedagogiczne, więc chciałabym pracować w szkole muzycznej. Uczę już prywatnie i daje mi to dużo satysfakcji. Doceniam to, że kiedyś ktoś zajął się mną w ten sposób. Chciałabym przekazywać miłość do muzyki.
MM: Domyślam się, że nie zamierzasz też rezygnować z koncertowania.
Marta Łysyganicz: Tak, chcę być aktywną pianistką. Poza tym granie koncertów mobilizuje do poszukiwania nowego repertuaru. Bardzo ważny jest też dla mnie kontakt z publicznością, można wówczas przekazywać innym emocje. Myślę, że to jest najpiękniejsze w kontakcie z widownią.
MM: Na hasło "kariera pianisty" przychodzi mi na myśl Rafał Blechacz, który gra koncerty w wielkich salach dla tysięcy słuchaczy. Nie chciałabyś pójść jego drogą?
Marta Łysyganicz: Blechacz, Zimerman to wybitni pianiści. Podziwiam ich talent, są dla mnie wielką inspiracją. Osobiście wolałabym grać koncerty dla setek, a nie tysięcy. Wielu pianistów wykonuje również muzykę rozrywkową, natomiast ja chcę skupić się na klasyce.
MM: Jak to się stało, że wzięłaś udział w konkursie "Stypendium z wyboru"?
Marta Łysyganicz: Nie mam instrumentu w domu, więc za każdym razem musiałam przyjeżdżać do akademii. W wakacje to żaden problem, ale podczas roku akademickiego w salach odbywają się zajęcia i instrumenty są oblegane. Stąd pomysł kupna pianina. Jednak nie było mnie na nie stać, zaczęłam więc szukać jakiegoś programu stypendialnego.
MM: W konkursie pokonałaś ponad 400 uczestników i znalazłaś się w finałowej szesnastce. Pomogła rodzina, znajomi?
Marta Łysyganicz: Spotkałam się z wielką życzliwością ludzi i instytucji, pomogło również biuro promocji Akademii Muzycznej. Głosowanie odbywało się za pośrednictwem Facebooka. Podczas zbierania głosów spotykałam się z bardzo pozytywnym podejściem ze strony wielu ludzi, np. kiedy wykładowcy wpisując mi ocenę do indeksu mówili, że właśnie oddali na mnie swój głos.
MM: Opowiedz coś o pianinie, które kupiłaś za pieniądze ze stypendium.
Marta Łysyganicz: Jest to Yamaha YDP 181. Pianino zostało przywiezione w piątek rano i już miałam okazję je wypróbować - jest świetne! Jego największą zaletą jest to, że mogę podłączyć słuchawki, dzięki czemu nie przeszkadzam sąsiadom w bloku. Pozwala mi to spokojnie pracować, bo posiadanie instrumentu w domu to podstawa dla pianisty.
MM: Dziękuję za rozmowę.
Filip Chajzer o MBTM
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?