Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ceny za odbiór zmieszanych śmieci rosną do nieba, bo za mało jest w Polsce spalarni odpadów

Redakcja
Zakład termicznego przekształcania odpadów w Krakowie
Zakład termicznego przekształcania odpadów w Krakowie Michał Gaciarz / archiwum Polska Press

Rozmowa z prof. dr hab. Grzegorzem Wielgosińskim, kierownikiem Zakładu Technik Inżynierii Środowiska na Wydziale Inżynierii Procesowej i Ochrony Środowiska Politechniki Łódzkiej

Panie profesorze, jeszcze kilka lat temu na hasło „spalarnia śmieci” mógłby Pan wymienić jedną jedyną, niewielką spalarnię w Warszawie. Dziś mamy osiem funkcjonujących spalarni w kilku miastach Polski. Czy powinny powstać następne? Jakie znajduje Pan argumenty za inwestowaniem w ten segment utylizacji odpadów?

Inwestowanie w kolejne spalarnie jest konieczne i postaram się wyjaśnić, dlaczego. Zacznijmy od tego, że polski system gospodarowania odpadami komunalnymi oparty jest o tzw. instalacje mechaniczno-biologicznego przetwarzania. Trafia tam strumień odpadów komunalnych, odebrany mieszkańcom w postaci tzw. odpadów zmieszanych lub resztkowych, które nie nadawały się do selektywnej zbiórki. Najnowsze dane mówią, że na 12,5 mln ton odpadów komunalnych rocznie, w Polsce udaje się zebrać selektywnie około 3,5 mln ton. Reszta albo jest spalana w tych kilku zaledwie spalarniach, albo – i dotyczy to zdecydowanej większości odpadów zmieszanych - trafia do wspomnianych instalacji. Tam z kolei dzielona jest na trzy frakcje: frakcję nadsitową, czyli kaloryczną; frakcję biologiczną, która w Polsce poddawana jest najczęściej kompostowaniu, a także frakcję balastową, nadającą się jedynie do składowania. Tej pierwszej frakcji - kalorycznej - na której się skupimy, powstaje w Polsce około 3 mln ton rocznie. A ponieważ cały ten system funkcjonuje tak od 10 lat, to szacuje się, że masa około 30 mln ton tejże frakcji magazynowana jest w różnych miejscach Polski. Powstaje pytanie, co zrobić z tak ogromną masą odpadów? Do składowania się nie nadaje, bo ma zbyt wysoką wartość kaloryczną, a przepisy zabraniają składowania palnych odpadów; można je tylko magazynować w tzw. miejscach tymczasowego magazynowania, a i to nie dłużej niż przez rok.

Co dzieje się z nimi potem, gdy skończy się dozwolony termin albo gdy wypełni się miejsce magazynowania?

Mogę powiedzieć, co się z nimi działo do niedawna. Otóż jeśli miejsce składowania się wypełniło, to nieoczekiwanie, z reguły w nocy, wybuchał tam pożar. Takich „nieoczekiwanych” pożarów, według danych Państwowej Straży Pożarnej, wybuchło w 2018 roku aż 243 w całej Polsce. Mieliśmy zatem do czynienia w olbrzymią plagą podpaleń. Obecnie, po wejściu w życie nowych przepisów, zaostrzających warunki udzielania zezwoleń na magazynowanie odpadów (konieczna jest własność gruntu, instalacja monitoringu, zabezpieczenia przeciwpożarowe, wpłacenie kaucji itp.) - znacznie trudniej o kontynuowanie tego niebezpiecznego procederu. Słowem, trzeba najpierw sporo zainwestować, aby czerpać ewentualne zyski. W efekcie rosną ceny za magazynowanie i utylizację odpadów. Rosną, powiedziałbym, niebotycznie.

Innymi słowy samorządy, które usiłują wcisnąć komuś swoje odpady, wydają ogromne kwoty?

Słynny stał się niedawny przetarg na odbiór odpadów przez spalarnię w Rzeszowie. Stanęło na kwocie 721 zł za odbiór tony odpadów. Tyle musi zapłacić miasto Rzeszów za pozbycie się odpadów zmieszanych nadających się do spalenia. Śmieszne jest przy tym to, że cena na bramie spalarni jest o wiele niższa i wynosi tylko od 230 zł w Bydgoszczy do 320 zł za tonę w Koninie. A zatem imponująca zwyżka cen wynika z braku możliwości zagospodarowania odpadów. Jeśli popyt na usługi jest duży, a podaż usług mała – rosną ceny, to proste prawo rynku. Ta mała podaż wynika z faktu, że wobec braku spalarni nie ma już gdzie magazynować odpadów. Magazyny są przepełnione, więc jeśli znajdzie się śmiałek, który zdecyduje się na odbiór odpadów w zgodzie z przepisami, podpisze co najwyżej umowę krótkoterminową, na pół roku czy na rok, starając się w tym czasie zmaksymalizować swój zysk.

A gdyby było więcej spalarni?

Wówczas nie tylko zmniejszyłaby się masa odpadów w tymczasowych miejscach magazynowania, ale i spadłyby ceny za ich odbiór. Skorzystaliby wszyscy – mieszkańcy, samorządy i oczywiście środowisko. Trzeba także uwzględnić, że każda ze spalarni już działających w Polsce nie tylko spala odpady, ale i  produkuje przy okazji energię cieplną oraz elektryczną. Sprawność energetyczna polskich spalarni zawiera się w przedziale od 72 do 77 procent, jest zatem dość wysoka.

Dlaczego więc nie słychać o budowie kolejnych spalarni, kontynuowane są tylko rozpoczęte budowy?

Wdała się w to niestety polityka. Dwanaście spalarni, zaplanowanych do budowy w pierwszym rzucie, znalazło się na liście centralnej już w 2010 roku. Z tej listy powstało tylko sześć; sfinansowano je w części z budżetu gminy i kredytu z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, w części zaś z dotacji unijnej. Pozostałe planowane inwestycje zostały wstrzymane. Tymczasem powinno jeszcze powstać od 10 do 15 spalarni, o łącznym przerobie około 2 mln ton rocznie. Gdyby tak się stało, zniknąłby problem niechcianych odpadów. Dodam do tego obrazu, że w Niemczech funkcjonuje obecnie 96 spalarni o łącznej wydajności ponad 26 mln ton.

Przeciwnicy spalarni mówią jednak o emisji szkodliwych substancji do atmosfery; podobną opinię ma o spalarniach część mieszkańców – spalarnia kojarzy im się z zadymieniem okolicy. Ile jest w tym prawdy?

Obawy społeczne to właśnie jedna z barier na drodze rozwoju tego segmentu utylizacji opadów. Trzeba ludzi przekonywać, że takie opinie nie mają nic wspólnego z prawdą, że jest to powielanie starych mitów. Współczesne spalarnie emitują tak małą ilość szkodliwych substancji, że ich wpływ na środowisko jest niewielki, o wiele mniejszy niż wpływ nowoczesnej elektrociepłowni z odpowiednimi filtrami. To, co wydobywa się z komina spalarni, to głównie para wodna.

A inne bariery?

Inną barierą jest przekonanie, że powinniśmy wdrażać tzw. gospodarkę obiegu zamkniętego, praktycznie bezodpadową. Jest to teoria, która nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Według założeń unijnych, w 2030 roku recykling powinien objąć 65 procent strumienia odpadów komunalnych i 75 procent opakowań. Są to poziomy nieosiągalne. Dlaczego? Choćby dlatego, że nie wszystkie surowce dają się bez końca przetwarzać. Szkło, metale - owszem, ale z tworzywami sztucznymi (polietylen, polipropylen) jest kłopot, gdyż zaledwie po dwóch obiegach recyklingowych tracą one swoje pierwotne właściwości. Oczywiście, zmniejszenie strumienia plastiku jest potrzebne, ale są granice. Trudno na przykład zmniejszyć ilość tworzyw wykorzystywanych w budownictwie, takich jak choćby folie izolacyjne. Nie da się także wycofać tworzyw z produkcji samochodów, to chyba jasne dla każdego kierowcy.

Rozumiem, że decydenci nie mogą się zdecydować, jaki segment utylizacji odpadów powinien mieć w Polsce priorytet?

Na szczęście nie mają takich rozterek samorządy, które naciskają na budowę spalarni na swoim terenie. Jednak czas płynie i niewiele się dzieje. Tymczasem budowę spalarni trzeba planować z dziesięcioletnim wyprzedzeniem, bo są to olbrzymie inwestycje, wymagające długiego okresu przygotowań. Niestety, straciliśmy już co najmniej pięć lat.

A gdybyśmy mieli wspomnieć na zakończenie o czymś optymistycznym z tej dziedziny?

No cóż, optymistyczne jest na pewno to, że aby pokazać nowoczesną, dobrze funkcjonującą spalarnię, nie trzeba już jechać do Wiednia, jak jeszcze kilka lat temu. Mamy już równie dobre instalacje w Polsce. Mam nadzieję, że kiedyś taka nowoczesna spalarnia powstanie także w Łodzi...

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Ceny za odbiór zmieszanych śmieci rosną do nieba, bo za mało jest w Polsce spalarni odpadów - Dziennik Łódzki

Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto