Burza wokół Stowarzyszenia Kocham Łódź. W jego władzach są wysocy rangą urzędnicy UMŁ i politycy PO. "Wyciągną ręce po publiczne pieniądze?"
Dziennik Łódzki o cele SKŁ i sens jego powstania zapytał Pawła Bliźniuka prezesa SKŁ - Dziwi mnie, że powstanie naszego stowarzyszenia obudziło aż takie emocje. Stawia się nam różne zarzuty w sytuacji, gdy ani do mnie, ani nikogo innego ze Stowarzyszenia Kocham Łódź, nikt żadnych pytań nie skierował – mówi nam Bliźniuk - Cel naszego stowarzyszenia to pozytywne działanie na rzecz Łodzi w inny sposób niż powiedzmy polityczno – partyjny. Angażujemy się w akcje „Gorączka Złota” czy Bieg Charytatywny dla Szpitala Matki Polki, zabraliśmy głos w konsultacjach dotyczących nowego, szkodliwego dla Łodzi przebiegu Kolei Dużych Prędkości, ale wiele planów pokrzyżowała epidemia koronawirusa. Nie prowadzimy działalności gospodarczej, utrzymujemy się ze składek członkowskich, które wynoszą 10 zł miesięcznie, a wśród nas jest wielu, którzy nie mają nic wspólnego z PO, bo nie o to chodzi w stowarzyszeniu. Nie zamierzamy, co chcę mocno podkreślić, korzystać ani nawet starać się o granty z miasta Łódź przeznaczone dla organizacji pozarządowych, ani innych form wsparcia, jak choćby wynajmowanie siedziby z zasobów lokalowych miasta. Słyszałem, że podobno wynajmujemy siedzibę w jednym z najdroższych biurowców w Łodzi, natomiast rzeczywistość jest taka, że w ogóle nie mamy siedziby, wynajmujemy natomiast skrzynkę pocztową do kontaktu. Jesteśmy transparentnym stowarzyszeniem, otwartym na współpracę z innymi