W poniedziałek kilkanaście osób protestowało przed poradnią z transparentem z napisem: "Żądamy przywrócenia rehabilitacji naszych niepełnosprawnych dzieci".
- Jestem przerażony tym, co się stało - mówi Wiesław Filipiak, który od 16 lat przywozi do poradni przy ul. Sojczyńskiego swojego wnuka Kamila po porażeniu mózgowym. - On ma obecnie 21 lat. Dzięki rehabilitacji w tym ośrodku jest samodzielny. Nie stać mnie na leczenie wnuka w prywatnym gabinecie, a przerwanie ćwiczeń spowoduje, że wady zaczną się pogłębiać.
- Trzyletni Nataniel Kozłowski, który dwa miesiące po urodzeniu miał zapalenie opon mózgowych, porażenie kończyn i sepsę, był w bardzo ciężkim stanie - opowiada jego babcia, która się nim opiekuje. - Przyjeżdżamy do poradni raz w tygodniu na rehabilitację i ćwiczymy z nim w domu. Dzięki temu chłopczyk sam już stoi i próbuje chodzić.
Podobnie było z bliźniakami - Marysią Jakubowską, która ma porażenie mózgowe, i jej bratem Bartoszem. Teraz mają po 8 lat i chodzą do klasy integracyjnej. Ich mama Katarzyna Jakubowska obawia się, że wraz z likwidacją poradni cały trud pójdzie na marne.
Dyrekcja przychodni złożyła odwołanie w sprawie kontraktu do Łódzkiego Oddziału Wojewódzkiego NFZ, ale nie przyniosło to rezultatów.
- Chcielibyśmy utrzymać placówkę dla dobra niepełnosprawnych dzieci, które są specyficznymi pacjentami, trudniej im się odnaleźć i rehabilitować - mówi dr Janusz Koprek, dyrektor Przychodni Rehabilitacyjnej przy ul. Sojczyńskiego.
- Miesięcznie przyjmujemy na rehabilitację 2,6 tys. pacjentów, w tym 250 to maluchy, które nie mają jeszcze roku. Zatrudnionych jest 36 osób, w tym 21 rehabilitantów, którzy od lat znają pacjentów i wiedzą, jak z nimi postępować.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?