We wtorek ogłosiło ono bankructwo i zostawiło na lodzie blisko 2 tys. podróżnych. Samoloty z przymusowo wracającymi łodzianami lądowały również w Katowicach.
Turyści w pośpiechu opuszczali hotelowe pokoje, poganiani przez obsługę.
- To był prawdziwy koszmar - mówią Katarzyna i Tomasz, łodzianie, którzy musieli przerwać wypoczynek i w środę w południe dotarli z Egiptu do domu. - Wyprosili nas z hotelu, byliśmy zdani na siebie. Nie pomógł nam nasz arabski rezydent, który zamiast szukać rozwiązania problemu, tylko się miotał i pokrzykiwał. Ostatecznie musieliśmy wyłożyć po 220 dolarów od osoby, by wrócić do kraju. Nie mieliśmy możliwości lądowania ani w Łodzi, ani w Warszawie, choć auto zaparkowaliśmy w stolicy, bo stamtąd lecieliśmy na wakacje. Samolot wylądował w Katowicach. Dotarliśmy następnie do Warszawy, a potem do Łodzi. W sumie podróżowaliśmy ponad 14 godzin. Za dwutygodniowy wypoczynek zapłaciliśmy 6 tys. zł.
Turyści zapowiadają, że nie odpuszczą i będą dochodzić swoich praw przed sądem.
Wyczarterowane samoloty lądują też na łódzkim lotnisku. Z wtorku na środę do Łodzi przyleciało kilkadziesiąt osób, które korzystały z biura Selectours. W czwartek w nocy również lądował samolot z Egiptu.
Gdy biuro ogłaszało upadłość, poza granicami Polski znajdowało się blisko 2 tys. jego klientów.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?