Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bartosz Romańczuk po meczu ŁKS w Stróżach: Awansować, by tam nie wracać

(bap)
Bartosz Romańczuk cieszy się z pierwszego gola w ŁKS.
Bartosz Romańczuk cieszy się z pierwszego gola w ŁKS. Maciej Stanik
Piłkarze ŁKS pokonując 1:0 w Stróżach beniaminka przedłużyli serię zwycięstw. Tym razem lepszą skutecznością niż Marcin Mięciel wykazał się Bartosz Romańczuk. – Musimy awansować, żeby nie wracać na takie boiska – mówi strzelec zwycięskiego gola.

W niedzielę zdobył pan pierwszego gola nie tylko w ŁKS, ale także w naszej I lidze. Do tego dał on zwycięstwo ŁKS, więc chyba zapamięta go pan na długo?

Bartosz Romańczuk (pomocnik ŁKS): – Na pewno tak będzie. Każdy gol przecież sprawia radość, a szczególnie ten pierwszy i tym bardziej kiedy zdobywa się go w wygranym spotkaniu. Cztery lata temu, kiedy występowałem w Jagiellonii Białystok, nie wpisałem się na listę strzelców, za to grając w Grecji w każdym z trzech sezonów strzelałem co najmniej po 8 goli.

Po powrocie do Polski będzie podobnie?

– Zobaczymy, jak będzie. Na razie raz się udało.

To trafienie było ukoronowaniem pana dobrej gry w ostatnich spotkaniach. Tomasz Wieszczycki mówił, że był pan piłkarzem meczu z Kolejarzem.

– Nie przesadzajmy. Wszyscy zapracowaliśmy na to zwycięstwo. Ale cieszę się, że tak jest odbierana moja gra. Co mogę więcej powiedzieć? Staram się, pracuję na treningach i nie chciałbym schodzić poniżej pewnego poziomu.

Do ŁKS przychodził pan jako skrzydłowy, tymczasem trenerzy ustawiają pana w środku pomocy. To dla pana nowa pozycja?

– Tak. Nigdy wcześniej nie grałem w środku. Do tej pory najczęściej występowałem po lewej stronie pomocy lub obrony. Wygląda na to, że na nowej pozycji też się odnalazłem i najważniejsze, że korzyści z tego ma zespół. W poprzednich meczach asystowałem przy bramkach kolegów, teraz sam ją zdobyłem.

Nie bał się pan, że znów się nie uda? Wcześniej równie dobre okazje zmarnowali Marcin Mięciel i Jakub Kosecki.

– Tego nigdy nie można być pewnym. Dobrze, że nie uderzałem na siłę tylko technicznie. Poza tym znakomicie zachował się Marcin, zgrywając mi piłkę.

To było najtrudniejsze zwycięstwo ŁKS w tym sezonie?

– Chyba tak. Było bardzo ciężko. Ze względu na murawę, na której nie mogliśmy grać, tak jak lubimy. Do tego przez pół godziny graliśmy w dziesiątkę. Na szczęście skończyło się dobrze.

Musicie więc zrobić wszystko, żeby za rok już tu nie wrócić...

– To samo powiedzieliśmy sobie przed meczem.

To było czwarte z kolei zwycięstwo ŁKS. Jak się czujecie w roli faworytów?

– Chyba nam to nie przeszkadza, skoro wygrywamy. Ale nawet gdybyśmy nie byli wiceliderem tabeli, to i tak wszystkie zespoły nastawiałby się na nas podwójnie. Bo ŁKS to jest firma. Na nas to jednak nie ciąży, mamy zbyt wielu doświadczonych zawodników i robimy swoje.

A jak by pan porównał naszą I ligę do III ligi greckiej, w której grał ostatnio?

– Piłka to piłka. Wszędzie chodzi o to samo. Tam też, podobnie jak w Polsce, bywały mecze, na które przychodziło po kilkanaście tysięcy osób i takie przypominające piknik, jak nasze spotkanie w Stróżach.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto