W niedzielę zdobył pan pierwszego gola nie tylko w ŁKS, ale także w naszej I lidze. Do tego dał on zwycięstwo ŁKS, więc chyba zapamięta go pan na długo?
Bartosz Romańczuk (pomocnik ŁKS): – Na pewno tak będzie. Każdy gol przecież sprawia radość, a szczególnie ten pierwszy i tym bardziej kiedy zdobywa się go w wygranym spotkaniu. Cztery lata temu, kiedy występowałem w Jagiellonii Białystok, nie wpisałem się na listę strzelców, za to grając w Grecji w każdym z trzech sezonów strzelałem co najmniej po 8 goli.
Po powrocie do Polski będzie podobnie?
– Zobaczymy, jak będzie. Na razie raz się udało.
To trafienie było ukoronowaniem pana dobrej gry w ostatnich spotkaniach. Tomasz Wieszczycki mówił, że był pan piłkarzem meczu z Kolejarzem.
– Nie przesadzajmy. Wszyscy zapracowaliśmy na to zwycięstwo. Ale cieszę się, że tak jest odbierana moja gra. Co mogę więcej powiedzieć? Staram się, pracuję na treningach i nie chciałbym schodzić poniżej pewnego poziomu.
Do ŁKS przychodził pan jako skrzydłowy, tymczasem trenerzy ustawiają pana w środku pomocy. To dla pana nowa pozycja?
– Tak. Nigdy wcześniej nie grałem w środku. Do tej pory najczęściej występowałem po lewej stronie pomocy lub obrony. Wygląda na to, że na nowej pozycji też się odnalazłem i najważniejsze, że korzyści z tego ma zespół. W poprzednich meczach asystowałem przy bramkach kolegów, teraz sam ją zdobyłem.
Nie bał się pan, że znów się nie uda? Wcześniej równie dobre okazje zmarnowali Marcin Mięciel i Jakub Kosecki.
– Tego nigdy nie można być pewnym. Dobrze, że nie uderzałem na siłę tylko technicznie. Poza tym znakomicie zachował się Marcin, zgrywając mi piłkę.
To było najtrudniejsze zwycięstwo ŁKS w tym sezonie?
– Chyba tak. Było bardzo ciężko. Ze względu na murawę, na której nie mogliśmy grać, tak jak lubimy. Do tego przez pół godziny graliśmy w dziesiątkę. Na szczęście skończyło się dobrze.
Musicie więc zrobić wszystko, żeby za rok już tu nie wrócić...
– To samo powiedzieliśmy sobie przed meczem.
To było czwarte z kolei zwycięstwo ŁKS. Jak się czujecie w roli faworytów?
– Chyba nam to nie przeszkadza, skoro wygrywamy. Ale nawet gdybyśmy nie byli wiceliderem tabeli, to i tak wszystkie zespoły nastawiałby się na nas podwójnie. Bo ŁKS to jest firma. Na nas to jednak nie ciąży, mamy zbyt wielu doświadczonych zawodników i robimy swoje.
A jak by pan porównał naszą I ligę do III ligi greckiej, w której grał ostatnio?
– Piłka to piłka. Wszędzie chodzi o to samo. Tam też, podobnie jak w Polsce, bywały mecze, na które przychodziło po kilkanaście tysięcy osób i takie przypominające piknik, jak nasze spotkanie w Stróżach.
Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?