Za darmo skorzystać z niej mogą wszyscy łodzianie. Jednak chipy nie zawsze spełniają swoją rolę. Dlaczego? Bo wielu weterynarzy nie rejestruje (prawdopodobnie z niewiedzy) tych mikrourządzeń w ogólnoeuropejskiej bazie na stronie internetowej www.safe-animal.eu, gdzie ewidencjonowane są łódzkie psy.
- Każdy chip ma numer, który odczytuje się specjalnym czytnikiem - wyjaśnia lekarz weterynarii Bogdan Korczak. - Po wstrzyknięciu go pod skórę psa trzeba wpisać numer oraz dane właściciela czworonoga do internetowej bazy. Gdy zwierzę się zgubi, jego znalazca może pójść do najbliższej lecznicy lub schroniska, gdzie odczytają numer z chipa i po sprawdzeniu go w ewidencji uzyskają dane właściciela.
Tyle teoria. W praktyce często jest inaczej.
- Miałem ostatnio psa z aż trzema chipami, ale żaden nie był zarejestrowany w bazie - mówi Bogdan Korczak.
Kinga Kaleta z łódzkiego schroniska wylicza, że jeden na 10 oznakowanych psów, które tam trafiają, nie jest wpisany do ewidencji.
Pracownicy przytulisk dla zwierząt zauważają też inny problem.
- Musimy kupować bardzo drogie, kosztujące 2 tys. zł czytniki - mówi Dagmara Andrzejewska ze schroniska w Zgierzu. - Tańsze urządzenia nie odczytują wszystkich rodzajów chipów.
Z tego powodu w łódzkiej placówce są aż trzy różne czytniki.
Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?