Kabaret Młodych Panów: "Polacy są narodem lubiącym się bawić"

2018-06-15 21:27:42

Adam Sęczkowski: Czy zdarza Wam się obejrzeć archiwalne skecze z czasów kabaretów działających przed II wojną światową i tych przed 1989 rokiem jak np. Qui Pro Quo, Zielony Balonik, Długi, Masztalscy, Pod Egidą?
R. Korólczyk: Lubię wracać do kabaretów z przed lat, lubię patrzeć na to, z czego w tamtych czasach się śmiano, jak konstruowano żart. Obserwując np. serial „Bodo” o warszawskim kabarecie, obserwując „Egidę” w latach słusznie minionych czy kabaret „Tey” widzę, że rola kabaretu jest niezmienna. Od lat naszym zadaniem jest wyłapywanie i prześmiewanie ze spraw ważnych społecznie. Często pod tym płaszczykiem błazenady niesiemy ważne przesłanie i to od lat się nie zmienia. I niezmiennie od lat pożywką dla kabaretu są głupi ludzie i głupie wypowiedzi bez względu na epokę.

Kabaret Młodych Panów został założony w Rybniku w 2004 roku. Pamiętacie zdarzenia z Waszej czternastoletniej działalności, które kojarzą Wam się najmilej?
R. Korólczyk: W tej czternastoletniej pracy było tak wiele wspaniałych i miłych wydarzeń, że trudno by było je wypisać. Każda nagroda na festiwalach, każdy występ jest tak miłym wydarzeniem, bo to oznacza, że mamy swoich widzów, którzy chcą przychodzić na nasze występy. Każdy następny wymyślony skecz, bo to oznacza, że jeszcze coś możemy. Najbardziej cenimy sobie te chwile, w których ludzie do nas piszą i mówią, że to co robimy wnosi w ich życie radość i pomaga znieść im trudne chwile.

A jakie były najtrudniejsze momenty w Waszej karierze na scenie kabaretowej?
R. Korólczyk: Najtrudniejsze momenty, to te w których na każdego z nas przyszły jakieś trudne chwile związane z życiem osobistym lub ze zdrowiem. Były takie momenty niepewności, to zawsze ma wpływ na całość, ale wspólnie radziliśmy sobie z tym, przechodziliśmy przez to razem i to jest naszą siłą. Początki też były trudne, ale u kogo są łatwe…

Czy przed zagraniem skeczu na scenie testujecie go na najbliższych?
Ł. Kaczmarczyk: Dla mnie żona jest pierwszym testerem żartów i pewnego rodzaju wyrocznią. Zazwyczaj się sprawdza jako cenzor i recenzent, gdyż jest bardzo wymagająca. Sprawdziłem już na niej tyle materiału, że byle czym jej nie rozbawię. Czasem tez sięgam po rady kolegów z innych kabaretów. Mam nadzieję, że doradzają szczerze.

Czy jeżdżąc po Polsce i występując znajdujecie po drodze rzeczy, które dają się wykorzystać w skeczach?
Ł. Kaczmarczyk: Najczęściej są to sytuacje, które inspirują nas do tworzenia skeczy, nierzadko wręcz tzw. gotowce. Rzeczy z drogi nie zabieramy, bo rodzice zawsze powtarzali, że to brudne i fe. Chociaż kiedyś będą w trasie, po drodze w wojskowym demobilu kupiliśmy pocisk artyleryjski. 


Ludzie śmieją się z waszych skeczy, z waszych dowcipów. A co Was prywatnie bawi?
Ł. Kaczmarczyk: Każdy z nas prywatnie ma inne preferencje i poczucie humoru, co chyba daje KMP tak ciekawą mieszankę. Ja osobiście preferuję absurd, czyli Monty Python, Mumio, Łowcy.B itp. Jedni mówią, że absurd jest bez sensu. Dla mnie absurd to taki bezsens, tyle że z sensem i do tego śmieszny.

Czy w swoim repertuarze macie swój ulubiony skecz i taki, którego macie już dosyć?
M. Banaszkiewicz: Każdy nowy skecz, który stawiamy na scenie jest, można powiedzieć, ulubionym. Bierze się to stąd, że uwielbiamy zabawę nowymi tekstami i sytuacjami, które tak naprawdę dopiero się tworzą i ucierają. Później, kiedy skecz ma już swoją, nazwijmy to jednolitość, zaczyna się jego wędrówka w dół. W poszukiwaniu nowego, starsze odchodzi na drugi i trzeci plan. Nie ma jednak tak, że jakiegoś skeczu nie lubimy. Z każdym wiążą się jakieś zabawne sytuacje i wspomnienia. „Dosyć” mówi się samo, jakoś tak naturalnie.

Z jakich rzeczy Polacy nie potrafią się śmiać?
M. Banaszkiewicz: Polacy śmieją się ze wszystkiego. Z jednych rzeczy bardziej z innych mniej. Nie jesteśmy identyczni i tak, jak w naszym zespole, każdy ma inne poczucie humoru. A uogólniając, to wcale nie jesteśmy smutasami, tylko narodem lubiącym się bawić i mamy bardzo duże poczucie humoru. Może czasami, niektórym brakuje trochę dystansu, nie tyle do ogółu i rzeczywistości, ale przede wszystkim do siebie.

Na Waszej stronie internetowej znalazłem sekcję “Działamy, pomagamy!” Wspieracie i zachęcacie do wspierania inicjatyw mających na celu pomoc innym ludziom. Czym jest dla Was pomaganie? Kiedy odkryliście w sobie potrzebę takiej działalności?
M. Banaszkiewicz: Pomaganie nie służy tylko innym – rozwija i wzbogaca także nas. Pomaganie przede wszystkim wybudza ze stagnacji i ratuje z poczucia beznadziejności. Zmienia czyjeś życie. Zwykły uśmiech i drobny gest wprowadza zmianę w drugiej osobie. Wprowadza zmianę również w nas. Pamiętajmy, że ten kto nie jest w stanie być dla innych, maleje i staje się samotny. Potrzeba dzielenia się i pomagania jest w każdym z nas od zawsze, tylko teraz możemy to robić na większą skalę. Ot tak, zwyczajnie, pomaganie jest fajne.

Wolicie występy na dużych festiwalach, gdzie jest wielu wykonawców, czy takie, na których ludzie przychodzą tylko dla Was?
B. Demczuk: Uwielbiamy występy, na których są ludzie, bo to widownia jest najważniejsza i jest wyrocznią czy skecz jest śmieszny i bawi czy nie! Nasze solowe występy są na pewno atrakcyjniejsze dla widowni, bo pokazujemy całościowe programy często z nawiązaniami do poprzednich skeczy. Mamy też więcej czasu na zaprezentowanie skeczu, nie musimy się stresować tym, że czas na prezentację się kończy co często jest na dużych telewizyjnych festiwalach. Tam zaś znowu fajnie jest się zaprezentować z dobrym skeczem szerszej, czasami wielomilionowej publiczności. Także śmiało możemy powiedzieć, że lubimy występy i tu i tu. Ważne, że mamy dla kogo grać.

Jak wygląda dzisiejsza scena kabaretowa? Jak się zmieniała przez lata Waszej aktywności?
B. Demczuk: Powstało o wiele mniej kabaretów niż za naszych czasów. W czasach, w których startowaliśmy, na Krakowską PAKĘ zgłaszało się ponad 130 kabaretów... teraz około 30. Za to prężnie rozwija się scena solistów, stand-up, one man show. Swoje 5 minut miały też improwizacje, ale moim zdaniem chyba się już powoli kończą.

Jakie macie zawodowe plany na najbliższą przyszłość?
B. Demczuk: Przygotowujemy nowy program, premierę planujemy na jesień tego roku. I jak to zwykle bywa, z nowym programem trzeba ruszyć w nową trasę, więc znów przyjdzie nam odwiedzić naszych widzów w ich rodzinnych stronach, gdzieś w Polsce.

Jesteś na profilu Adam Sęczkowski - stronie mieszkańca miasta . Materiały tutaj publikowane nie są poddawane procesowi moderacji. Naszemiasto.pl nie jest autorem wpisów i nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanej informacji. W przypadku nadużyć prosimy o zgłoszenie strony mieszkańca do weryfikacji tutaj