MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Malbork. Niepłacenie za śmieci to wciąż duży problem w mieście. Jak znaleźć 6000 mieszkańców? Główkują nad tym i urzędnicy, i radni

Anna Szade
Anna Szade
Radosław Konczyński
W Malborku szacuje się, że ok. 6000 mieszkańców w ogóle nie płaci za wywóz odpadów, choć je do śmietników wyrzuca. Jakie są najnowsze pomysły, by cały śmieciowy system usprawnić? Radni proponują, by dobrać się nie tylko do kieszeni malborczyków, ale też odwiedzających miasto turystów.

W Malborku w 2020 r. z opłaty śmieciowej wpłynęło do kasy miasta 7,8 mln zł. To za mało, bo za całą operację odbioru odpadów, ich transportu do Tczewa i możliwość składowania w tamtejszym Zakładzie Utylizacji Odpadów Stałych trzeba było w ciągu 12 miesięcy zapłacić 9,2 mln zł. Tym samym z budżetu miasta, do którego wpływają pieniądze wszystkich podatników, dodatkowo trzeba było wygospodarować blisko 1,5 mln zł.

Nic dziwnego, że wydaje się, iż to najwyższa pora, by znaleźć osoby, które uchylają się od regulowania rachunków za świadczoną usługę wywozu śmieci.

Jak znaleźć brakujących mieszkańców? To najnowsze sposoby

Temat odpadów, kosztów ich wywozu i zagospodarowania był jednym z tematów ostatniej sesji Rady Miasta Malborka.
- Czy istnieją plany zmierzające do tego, by zreformować system śmieciowy w Malborku? - pytał radny Adam Ilarz, przywołując przykład Kwidzyna. - Tam system kosztuje prawie 7 mln zł, a nasz jest o ponad 2 mln zł droższy. Ale to tam wynik finansowy jest dodatni, bo na całym systemie udało się zarobić 25 tys. zł, a my mamy stratę prawie 1,5 mln zł.

Ale to porównanie, zdaniem włodarza, nie jest trafione.
- Kwidzyn nie wywozi odpadów do innego miasta, tylko ma własne wysypisko. My musimy je transportować do Tczewa – przypomniał burmistrz Marek Charzewski.

Przymiarki do uszczelnienia systemu są, o czym mowa była także rok temu. Jednak nie da się ukryć, że pandemia uniemożliwiła intensywne kontrole np. w budynkach komunalnych. Teraz urzędnicy pracują nad nowymi deklaracjami śmieciowymi, by już na etapie ich wypełniania nie było zbyt wielkiego pola manewru do "omijania" opłaty.

Planujemy w czerwcu spotkanie przedstawicieli wspólnot, zarządców i spółdzielni, by omówić plan dalszego działania. Jak porównamy liczbę mieszkańców spisanych z deklaracji, to wynosi ona 31 tysięcy, zaś miasto liczy sobie 37 tysięcy. Wynika z tego, że ok. 6 tys. osób nie jest objętych systemem gospodarki śmieciowej – mówił Robert Klejnowski, naczelnik Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska w Urzędzie Miasta Malborka

Wg najprostszych wyliczeń, daje to nawet 1,2 mln zł rocznie. Te środki mogłyby, ale nie wpływają na konto urzędu, który natychmiast pieniądze od mieszkańców wydaje dalej, opłacając faktury za wywiezienie odpadów i ich zagospodarowanie przez tczewski ZUOS.

- Cały czas myślimy, jak skutecznie weryfikować liczbę osób. Być może stworzymy grupę, która będzie sprawdzała, ile osób zamieszkuje w danym miejscu i czy jest to zgodne ze złożoną deklaracją – zapowiedział Robert Klejnowski.

Szczegółów naczelnik nie podał, ale wiadomo, że raczej nikt nie przyjdzie do domu, by zajrzeć do łazienki i policzyć szczoteczki do zębów. Urzędnicy mogą poruszać się w ramach prawa. Dlatego jednym z mechanizmów, które byłyby możliwe do wprowadzenia, jest oglądanie liczników za wodę. I to nie w każdym lokalu, ale tych zbiorczych.

Na podstawie odczytu wodomierza głównego w budynku można wywnioskować, czy to zużycie jest większe, a więc może mieszkać więcej osób, niż wykazana liczba w deklaracji – tłumaczyła radna Joanna Iglińska.

A to dotyczy m.in. tych, którzy wynajmują mieszkania. Zdarzają się bowiem rozbieżności między dokumentami a stanem faktycznym.

Na przykład w danym mieszkaniu jest zameldowany tylko główny najemca lub właściciel, a podnajmuje je 4-osobowej rodzinie. Czy wówczas w deklaracji pojawiają się wszystkie osoby, choć nie są zameldowane? Wiemy też, że w przydzielonych mieszkaniach komunalnych pojawia się konkubent czy kolega konkubenta, przebywa więc inna liczba osób, które wytwarzają śnieci, a nie płacą, bo nie są wykazane w deklaracjach – mówiła radna Bożena Piątkowska.

Dlatego, zdaniem radnej, nie ma "zmiłuj", trzeba wziąć się za niepłacących.
- Nie powinniśmy tylko podnosić opłat dla tych, którzy uczciwie płacą, a znaleźć tych, którzy notorycznie nie płacą, i wprowadzić jakieś sankcje – zauważyła Bożena Piątkowska.

Według innego radnego, to, że wydatki na śmieci są wyższe niż wpływy od mieszkańców, wynika z obowiązujących opłat.

Jaki był szum, gdy omawiane były nowe opłaty, chociaż miasto ma najniższe stawki za wywóz śmieci. To też jeden z elementów, że system się nie spina – mówił radny Adam Hoderny.

Dużo śmieci w mieście. Może to wina turystów?

Na celowniku radnych znaleźli się także goście, którzy odwiedzają Malbork i znajdujący się tu zamek.

Zacznijmy rozmawiać z Muzeum Zamkowym, by przeznaczać np. 50 gr od sprzedanego biletu na politykę śmieciową, bo płacimy za wywóz śmieci turystów. Owszem, zostawiają tu pieniądze, ale trafiają one do pojedynczych kieszeni. Może tędy droga, by szukać niekonwencjonalnych rozwiązań – zaproponował radny Tomasz Klonowski.

Radny Edward Orzęcki przypomniał, że już raz ten temat poruszał, ale dyrekcja muzeum nie była wówczas zachwycona pomysłem. I tłumaczyła, że ponosi koszty związane z opróżnianiem pojemników na swoim terenie.

Ale przed parkingami czy za - to nasze służby czyszczą, więc jak przyjeżdża 500 czy 600 tys. turystów i każdy wyrzuci jeden papier czy butelkę, to się tego robi sporo. Opłata byłaby moim zdaniem sprawiedliwa – przekonywał Edward Orzęcki.

- Jako przewodnik miałem okazję obserwować turystów przy zamku. Nie zauważyłem, by przyjeżdżali z worami śmieci, więc ten problem przeceniacie, bo kwestia główna leży w konieczności zreformowania całego systemu, by wykazywał się lepszymi wynikami – odpowiedział radny Ilarz.

Włodarz stwierdził, że miasto nie ma jak sięgnąć po pieniądze z opłat wnoszonych przez turystów odwiedzających Muzeum Zamkowe.

Nie miasto ustala ceny biletów, to instytucja państwa. Miasto może opłatę miejscową ustalić, ale to dodatkowa opłata, uiszczana, gdy ktoś nocuje w Malborku – tłumaczył radnym Marek Charzewski.

Jednak dokładnie 10 lat temu władze miasta z takiej turystycznej opłaty się wycofały. A to dlatego, że cała obsługa była nieadekwatna do wysokości wpływów. Wówczas opłata wynosiła 1,60 zł. W całym 2009 r. przełożyło się to na dochody w wysokości 18,4 tys. zł, a w 2010 r. - 12,3 tys. zł. Jak widać, nie przynosiło to kokosów. I pewnie nie inaczej byłoby obecnie, gdy wg wytycznych resortu finansów nie może ona przekroczyć 2,41 zł dziennie od osoby.

Aplikacja prawdę powie? Świdnik spróbował

A może zamiast tworzyć zespoły, można skorzystać z nowych technologii? Takie rozwiązanie zaproponował radny Paweł Dziwosz.

Myślę, że warto brać przykłady z innych miast, bo nie tylko Malbork boryka się z problemem niepodawania prawdy w deklaracjach śmieciowych. M.in. Świdnik stworzył aplikację pobierającą dane z rejestrów, jakimi dysponuje miasto. Ok. 1,5 tys. mieszkańców udało się tam wychwycić, więc sugeruję, że można się skontaktować z tamtejszymi władzami i sprawdzić, jakie są szanse, by ją wprowadzić. Warto takie rozwiązania przenosić na grunt miejski – podpowiedział Paweł Dziwosz, przewodniczący Rady Miasta.

W lutym Świdnik chwalił się, że już 40 samorządów zainteresowało się algorytmem, który wyszukuje nieprawidłowości w deklaracjach śmieciowych. Część z nich już zastosowało u siebie świdnicką aplikację i odnalazło pierwszych dłużników.

Mamy bardzo wiele zapytań od samorządów. Otrzymujemy po kilka maili tygodniowo. Niektórzy przyjeżdżają do nas, żeby na miejscu dowiedzieć się jak najwięcej o aplikacji. Jeśli decydują się z niej korzystać, podpisujemy listy intencyjne i przekazujemy ją bezpłatnie – tłumaczy Ewa Jankowska, sekretarz miasta, na stronie swidnik.pl.

- Dziękuję, spróbujemy skorzystać z tego rozwiązania. Chcieliśmy dokonywać kontroli, ale z uwagi na pandemię było to niemożliwe – przyznał podczas sesji Józef Barnaś, wiceburmistrz Malborka.

Jego zdaniem, to właśnie także przez trwającą od ponad roku sytuację epidemiczną malborczycy mogą produkować ciut więcej śmieci.
- Duża liczba osób pracowała zdalnie, w mieszkaniach, a więc nawet te śmieci, które w godzinach pracy wyrzucali do śmietników zakładowych, zwiększały ilość śmieci komunalnych – mówił Józef Barnaś.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Katastrofa śmigłowca z prezydentem Iranu. Co dalej z tym krajem?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na malbork.naszemiasto.pl Nasze Miasto