- Zostałam wybrana jednogłośnie przez pielęgniarki pracujące w szpitalu, obecne na posiedzeniu zarządu. Byłam szefową związku do tej pory, dlatego regularnie przychodziłam na zebrania, mimo że nie jestem już pracownikiem szpitala. Koleżanki uznały, że powinnam tę funkcję pełnić w dalszym ciągu. Dla mnie to honorowe stanowisko, bo nie dostaję za to żadnego wynagrodzenia. Związku nie stać na wypłacanie pensji. Historia strajku nie jest dla mnie zamknięta, bo mimo to, że sąd nas uniewinnił, to nadal nie mam pracy - mówi Małgorzata Hiżewska, szefowa związku zawodowego pielęgniarek i położnych w szpitalu im. Barlickiego.
Strajk pielęgniarek w "Barlickim" rozpoczął się we wrześniu 2008 roku i trwał jedenaście dni. Siostry odeszły od łóżek pacjentów początkowo na dwie godziny, potem codziennie wydłużały protest o godzinę. Domagały się podwyżek. Rozmowy z dyrekcją nie przynosiły rezultatu. Zanim doszło do porozumienia, dyrekcja zawiadomiła prokuraturę, że strajk jest nielegalny. Po dwóch latach, w listopadzie 2010 roku, sąd pierwszej instancji w Łodzi pielęgniarki uniewinnił. Kobiety czekają teraz na wyrok w sądzie pracy - domagają się przywrócenia do pracy.
Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?