W elektrowni Krzysztof Rybak przepracował prawie 30 lat. Z arkusza okresowej oceny pracownika wynika, że był "wyróżniającym się pracownikiem". Skończył trzy kierunki studiów. W 2009 i 2010 roku kandydował z ramienia załogi do władz elektrowni. Przegrał, drugi raz, jak twierdzi, z pracownikiem nie uprawnionym do udziału w wyborach. M.in. to zdecydowało, że napisał listy do ówczesnego ministra skarbu Aleksandra Grada, a potem do premiera Tuska,w których opisał nieprawidłowości w zakładzie. Chodziło przede wszystkim o zawyżone, jego zdaniem, koszty inwestycji w elektrowni.
- To nie jest parę złotych, tutaj kwoty szły w setki milionów publicznych pieniędzy - mówi. - Przecież konstytucja gwarantuje wolność słowa, a ja napisałem te listy w wolnym czasie, we własnym domu, choć w pracy zdążyli mi też przeszukać komputer.
Zdaniem władz spółki pismo szkalowało dobre imię zakładu pracy, więc pracownika z ochroną związkową zwolniono dyscyplinarnie za "ciężkie naruszenie podstawowych obowiązków pracowniczych". Państwowa Inspekcja Pracy zwolnienie uznała za bezzasadne.
Krzysztof Rybak został wyrzucony z pracy w momencie trwania kampanii wyborczej do Rady Nadzorczej koncernu PGE GiEK SA.
- Zwalniając mnie, de facto, zlikwidowano wolne wybory do rady nadzorczej - podkreśla Krzysztof Rybak. - Bano się, że będę miał kontrolę m.in. nad budową bloków energetycznych w Opolu. Chciałem tylko czuwać nad publicznymi pieniędzmi w firmie, która prowadzi największe inwestycje w Polsce.
Od dwóch lat Krzysztof Rybak jest bez pracy. W sierpniu 2013 r. wygrał w sądzie batalię z koncernem, na którym sąd nie zostawił suchej nitki. Wyrok każe przywrócić go do pracy, ale nie jest prawomocny. Trwa proces apelacyjny. - Pierwsza sprawa była w lutym, druga będzie w czerwcu - opowiada związkowiec. - Dla sądu cztery miesiące to nic, a ja w tym czasie muszę utrzymać rodzinę. Zasoby, które miałem, mi się pokończyły, żyję w biedzie - podkreśla.
Władze PGE GiEK SA w sprawie Krzysztofa Rybaka wypowiadać się nie chcą. Iwona Paziak, rzeczniczka koncernu, na zadane pytania odpowiedziała, że "spółka nie udziela informacji o postępowaniach prowadzonych wobec poszczególnych pracowników, mając na uwadze przepisy ustawy o ochronie danych osobowych oraz tajemnicę przedsiębiorstwa".
Co było w liście?
Pierwszy list do ministra skarbu Aleksandra Grada Krzysztof Rybak napisał w czerwcu 2011 roku. Zaznaczył w nim, że wybory do zarządu Elektrowni Bełchatów, będącej jeszcze wówczas odrębną spółką, z ramienia załogi wygrał pracownik na urlopie bezpłatnym, a więc nieuprawniony do startu w wyborach. Zarzucił też władzom spółki zbyt wysokie koszty budowy bloku 858 MW i modernizacji starych bloków energetycznych w elektrowni. Blok 858 MW według pierwotnej wyceny kosztować miał 3,5 mld zł, a kosztował 4,9 mld. Zdaniem Krzysztofa Rybaka niezrozumiały był też wzrost kosztów modernizacji starych bloków 3-12. W 2006 roku program zakładał po 400 mln zł na modernizację każdego bloku. Dwa lata później pierwszy z nich zmodernizowano za 460 mln. Jak wynika z dokumentów z 2010 r., bloki 7-12 miały kosztować już po miliardzie. Ostatecznie "siódemkę" zmodernizowano za 770 mln zł, czyli 67 proc. drożej niż blok nr 3.
Wobec niesatysfakcjonującej odpowiedzi ministra Grada w lutym 2012 Krzysztof Rybak napisał do premiera. To właściwie była skarga na brak reakcji ministra Grada i prośba o kontrolę NIK w elektrowni. Kilka dni później związkowiec został zwolniony.
Wybory samorządowe 2024 - II tura
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?