Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zbierały na dzieci, nie uzbierały na pensje

Wiesław Pierzchała
- Przez miesiąc pracowałam dla Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom przy ul. Zarzewskiej w Łodzi i nie dostałam obiecanego wynagrodzenia - zaalarmowała pani Dorota (nazwisko do wiadomości redakcji Dziennika Łódzkiego).

Nasza Czytelniczka ustaliła z szefową stowarzyszenia, że będzie pracować od 23 listopada do 23 grudnia. Miała za to dostać pensję - 650 zł.

- Była to umowa ustna, a nie pisemna - przyznaje pani Dorota. - Ale radziłam się w tej sprawie prawnika, który stwierdził, że umowa ustna jest tak samo ważna. Przez miesiąc próbowałam zbierać pieniądze, straciłam na to wiele czasu. Ale gdy zgłosiłam się po zapłatę, szefowa stowarzyszenia powiedziała, że jej nie dostanę, bo nie ma dla mnie pieniędzy. Wyszło na to, że pracowałam darmo.

Mariola Witkowska, przewodnicząca Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom w Łodzi, przyznaje. że przyjęła do pracy panią Dorotę. Dlaczego więc nie wypłaciła jej pensji? - Pani Dorota miała dla nas pozyskiwać pieniądze w szkołach, ale efekty jej pracy były marne- tłumaczy Mariola Witkowska. - Tymczasem nadchodziły święta Bożego Narodzenia i trzeba było przygotować paczki ze słodyczami i maskotkami dla siedmiorga dzieci ze szpitala Babińskiego przy ul. Aleksandrowskiej w Łodzi. Skoro pani Mariola nic nie zebrała, pieniądze przeznaczone na jej wynagrodzenie przeznaczyliśmy na zakup paczek, które w styczniu przekażemy małym pacjentom "Babińskiego".

Czytelniczka Dziennika Łódzkiego tłumaczy, że marne efekty jej pracy to wina samego stowarzyszenia, które zbyt późno wysłało ją na kwestę w szkołach podstawowych i gimnazjach.

- Dostałam pełnomocnictwo i wyruszyłam w teren po 23 listopada. Wtedy w szkołach puszki na pieniądze wystawiły już przeróżne instytucje z Caritas i Polskim Czerwonym Krzyżem na czele - mówi pani Dorota. - Dlatego dla mojej puszki miejsca już nie było. Dyrekcje szkół tłumaczyły, że świąteczne zbiórki już ruszyły i nowych im nie potrzeba. Byłam w kilkudziesięciu szkołach. Puszkę na pieniądze udało mi się wstawić tylko do jednego gimnazjum, w którym zebrałam około 25 zł. Pieniędzy jeszcze nie oddałam stowarzyszeniu. Zrobię to na początku stycznia.

Okazuje się, że nie tylko pani Dorota nie dostała wynagrodzenia za pracę na rzecz placówki ze świetlicą przy ul. Zarzewskiej. W podobnej sytuacji znalazła się pani Grażyna (nazwisko do wiadomości redakcji).

- Pracowałam dla stowarzyszenia od 23 listopada do świąt Bożego Narodzenia - opowiada łodzianka. - Zbierałam pieniądze w firmach i domach prywatnych. Ponadto w cukierni w Aleksandrowie udało mi się załatwić ciastka dla dzieci, ale szefowa stowarzyszenia ich nie chciała, tłumacząc, bym skupiła się na gotówce. Udało mi się zebrać około 240 zł, z których rozliczyłam się w siedzibie stowarzyszenia. Ja także zawarłam ustną umowę, z której wynikało, że za miesiąc pracy dostanę 650 zł. Umówiłam się, że pieniądze będę otrzymywała co tydzień. Wypłacono mi jedynie około 75 zł. Nie wiem, kiedy otrzymam resztę.

Mariola Witkowska zapewniła, że obie nasze Czytelniczki dostaną zaległe wynagrodzenie do połowy stycznia. Zastrzega jednak, że wypłata pani Grażyny będzie niższa niż 650 zł, ponieważ kobieta, według szefowej stowarzyszenia, pracowała tylko dwa tygodnie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto