Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Za kulisami teatru. Oni naciskają guziki i nie czekają na oklaski

AG
Przygotowywanie scenografii do spektaklu "Mistrz i Małgorzata"
Przygotowywanie scenografii do spektaklu "Mistrz i Małgorzata" Materiały prasowe Teatru Capitol we Wrocławiu/fot. Łukasz Giza
Mówi się o nich „cienie”. Nie są zauważani przez publiczność, nieobecni w recenzjach i pomijani przez światła reflektorów. Podczas spektaklu, w najważniejszym momencie wstrzymują oddech, mimo że oklaski zbierają głównie aktorzy. Z okazji Dnia Teatru piszemy o pracy za kulisami sceny.

Kto jest najważniejszy w teatrze? Pierwsze skojarzenie to oczywiście aktor. Nie ma wątpliwości, że jest on na pierwszym planie, kiedy rozpoczyna się spektakl. Wcześniej jednak dominującą rolę odgrywają osoby pracujące za kulisami. Zaczynając od reżysera czy scenografa przez obsługę techniczną, aż po szatniarza i bileterkę. Praca każdego z nich jest inna, ale nie mniej ważna. Każdy gra swoją rolę, bez której spektakl nie mógłby odnieść sukcesu.

Magik zmieniający oblicza

Na zapleczu każdego teatru znajduje się charakteryzatornia. Pełno w niej peruk i różnego rodzaju szpargałów. Na pierwszy rzut oka nie idzie się w tym odnaleźć, ale osoba odpowiedzialna za charakteryzację musi mieć doskonałą pamięć wzrokową i być przede wszystkim dobrze zorganizowana. W końcu charakteryzacja aktora nie może trwać zbyt długo.

- Wykonanie charakteryzacji zajmuje od pięciu minut do godziny, jeśli są np. elementy dolepiane, jak uszy czy oczy, które potem trzeba scalić kolorem, aby ujednolicić całą twarz – mówi Krystyna Wolańczyk, charakteryzatorka w Teatrze im. Stefana Żeromskiego w Kielcach. - Praca charakteryzatora przed spektaklem wymaga dyscypliny. Często jest wielu aktorów, których trzeba umalować w godzinę. Kilkugodzinne tworzenie charakteryzacji mija się z celem, bo makijaż i tak nie przetrwa całego przedstawienia. To nie jest film - dodaje.

Charakteryzator jest jak magik. Może wyczarować każdą postać. Z młodej osoby zrobić starą, z kobiety – mężczyznę, a z niewinnej dziewczyny – przebiegłą staruchę. Każdy makijaż jest wyzwaniem.

- Najdziwniejszą charakteryzacją, jaką wykonałam, była Pupcze Chrupcze, czyli główna bohaterka spektaklu pt. „Jakiś i Pupcze” w reżyserii Piotra Szczerskiego. Zuzanna Wierzbińska, jej odtwórczyni, ładna dziewczyna, miała stać się najbrzydszą kobietą świata. Nie można było jej niczego dokleić (wielokrotnie próbowaliśmy!), bo spektakl był długi i po pewnym czasie wszystko spływało. Dlatego namalowałam jej czerwone, wręcz chorobliwe wypieki na bladej, pobielonej twarzy. Wykorzystałam swoje makijażowe triki, żeby ją trochę „obrzydzić” – opowiada Wolańczyk.

Osoba odpowiedzialna za charakteryzację nadaje aktorowi nowe oblicze. Za pomocą kosmetyków, peruk i zarostów stara się jak najbardziej zbliżyć wygląd artysty do postaci, którą ten zagra. W tym zawodzie nie ma rzeczy niemożliwych. Nie ma też oklasków. Jak zapewniają charakteryzatorzy wcale im to nie przeszkadza.

- Zawsze chciałam „robić coś rękami”, żeby to było niepowtarzalne i wyjątkowe. To zupełnie inny charakter pracy niż aktorstwo. Zawód, który daje mi ogromną satysfakcję. Poza tym, ja mam większą wolność niż aktor, o którego grze w dużej mierze decyduje przecież reżyser - komentuje Krystyna Wolańczyk.

Pan złota rączka

Rekwizytornia jest jak garaż mechanika. Nie znajdziemy w niej samochodów i motocykli, ale za to odkryjemy przedmioty z duszą. Często są zamawiane specjalnie dla jednego aktora czy danej sceny. Skąd się biorą? Jak mówi Marek Smycz z Teatru Capitol we Wrocławiu, rekwizytów szuka się w różnych miejscach, począwszy od sklepów, przez znajomych, po internet, gdzie można znaleźć wszystko.

Często rekwizyty są wykonywane samodzielnie, dlatego osoba odpowiedzialna za ich przygotowanie musi posiadać zdolności manualne. Nie powinno jej też brakować siły fizycznej, która pomaga między innymi w przenoszeniu czy ustawianiu dekoracji. A, co najważniejsze, rekwizytor musi być odporny na stres, bo sytuacje awaryjne też się zdarzają. Jak wyznaje Marek Smycz, czasami przedmioty nagle giną. Wtedy trzeba szybko znaleźć coś w zamian. Kiedy dany rekwizyt ulega uszkodzeniu, wystarczy naprawić go na tyle, aby podczas spektaklu nie zrobił aktorowi przykrej niespodzianki.

Praca rekwizytora, oprócz sytuacji stresogennych, dostarcza też sporej dawki humoru. Niektóre z rekwizytów mogą wywoływać dreszcze, ale inne bawią nie tylko widownię, ale też samych rekwizytorów. Najśmieszniejszym przedmiotem, jaki pojawił się w karierze Marka Smycza, był parasol, z którego leciała woda. Niestety, nie spodobał się reżyserowi i trzeba było szukać czegoś w zastępstwie.

Ekspert od sprzętu wszelakiego

„Aktor jest najważniejszy” to dewiza każdego technika. Właśnie dla artystów tworzona jest specjalna iluzja świateł, która sprawia, że grana postać jest bardziej wyrazista, a widz może pogłębić swoje doznania. Nic dziwnego, że praca oświetleniowca jest stresująca.

- Największe nerwy są przed premierą. Można je porównać do tremy aktorskiej, ponieważ technicy są tak samo odpowiedzialni za końcowy efekt jak aktorzy - mówi Tomasz Smykalski z Teatru Graciarnia w Krakowie.

Oświetlenie i dźwięk na scenie to obok gry aktorskiej najważniejsze elementy spektaklu. Bez nich przedstawienie nie mogłoby się odbyć. Niestety nie wszystko da się przewidzieć. Co kiedy nagle zabraknie w teatrze prądu?

- Prawdopodobnie jest tak, że ile teatrów, tyle rozwiązań. W naszym przypadku, jeżeli nie ma w ogóle prądu (wszystkich faz), to mamy duży problem, ponieważ nie posiadamy swojego zasilania awaryjnego – przyznaje Smykalski. - Na szczęście do tej pory nie mieliśmy takich przygód.

Zazwyczaj oświetleniowcami i akustykami są mężczyźni. Podczas spektaklu zajmują specjalne miejsca z tyłu widowni, skąd obserwują sytuację na scenie. Mają przed sobą scenariusz z dokładnie oznaczonymi elementami świetlno-dźwiękowymi. To jednak nie wszystko, cała uwaga musi skupiać się na tym, co dzieje się na scenie, bo czasem wymyka się to spod kontroli.

- Każdy technik ma swoje teatralne triki, których czasem trzeba użyć, jeżeli coś nie idzie po naszej myśli - opowiada technik. - Sprzęt jest zawodny. Czasem trzeba samemu podjąć decyzję dotyczącą dźwięku czy oświetlenia w przypadku, w którym wiemy, że coś wysiadło w trakcie spektaklu. Takie sytuacje mają miejsce przede wszystkim w teatrach impresaryjnych, jakim jesteśmy. Duża liczba nowych spektakli sprawia, że nie zawsze wszystko zna się na pamięć i nie zawsze da się przewidzieć zachowanie sprzętu. Wtedy zdarzają się pomyłki - komentuje Smykalski.

Kiedy gaśnie światło i na scenę wychodzą aktorzy, technicy biorą głęboki oddech. Obie grupy działają na rzecz wspólnego sukcesu. Pierwsi wcielają się w bohaterów, drudzy naciskają odpowiednie guziki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto