Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Za kulisami meczu Znicz Pruszków - ŁKS

(bap)
fot. Łukasz Kasprzak
Szlagierowo zapowiada się kolejny mecz ŁKS. W piątek o godz. 19 przy al. Unii łodzianie zmierzą się z Górnikiem Zabrze. Jeśli zwyciężą zbliżą się do Zabrzan na trzy punkty. Na pewno w tym spotkaniu nie wystąpi ukarany czerwoną kartką Adrian Woźniczka.

Nie na ławce

Nie z ławki rezerwowych, a zza jednego z banerów oglądał grę swoich piłkarzy trener Znicza, Jacek Grembocki. To efekt kary za zachowanie podczas spotkania w Stalowej Woli. Zgodnie z przepisami powinien być jednak na trybunach.

Debiut Świątka

O tym, jak zła jest sytuacja kadrowa ŁKS najlepiej świadczy fakt, jakich zawodników rezerwowych w spotkaniu ze Zniczem miał do dyspozycji trener Grzegorz Wesołowski. Oprócz bramkarza Marcina Pająka na ławce usiedli Mateusz Marciszko, Michał Rosiak i Rafał Świątek. Do niedzieli debiut w pierwszej drużynie miał za sobą tylko Marciszko. W Pruszkowie na ostatni kwadrans wszedł Świątek. 21-letni wychowanek drużyny z al. Unii jest obrońcą.

Szacunek wiceprezesa

Zwycięstwa ŁKS w Pruszkowie nie widział żaden z dwójki właścicieli łódzkiego klubu. Relację ze spotkania Filipowi Kenigowi i Jakubowi Urbanowiczowi przekaże zapewne wiceprezes ds. sportowych Tomasz Wieszczycki.
- Nie będę ukrywał, że te trzy punkty zdobyliśmy w dość szczęśliwy sposób - mówił po spotkaniu były zawodnik ŁKS. - Ale tym młodym chłopakom za włożony wysiłek w to spotkanie należy się duży szacunek. Oczywiście nie ustrzegliśmy się wielu błędów, ale wszyscy zagrali bardzo ambitnie. Mogli przegrać, mogli zremisować, a jednak wygrali. Cieszę się, bo to może pozwolić uwierzyć im we własne siły. Dobrze, że trener po tych trudnych momentach znalazł wspólny jezyk z Mariuszem Mowlikiem. Ja jednak nie mam zamiaru ingerować w sprawy kadry. Od tego jest szkoleniowiec.
Uważam, że każdy walczył tu nie tylko o trzy punkty, także o swoją przyszłość. Nie tylko w ŁKS. Na trybunach widziałem bowiem wielu trenerów.
Zadaję sobie sprawę, że piłkarsko nie wygląda to tak, jakbyśmy sobie tego wszyscy życzyli. Mimo to, dzięki temu zwycięstwu, cały czas jest szansa na awans do ekstraklasy i trzeba jeszcze o to powalczyć. Zostały cztery kolejki i naprawdę może się w nich jeszcze dużo wydarzyć. Każdy mecz ma przecież inną historię. Wiele będzie zależeć od najbliższego spotkania z Górnikiem Zabrze.

Trenerzy o meczu
Zostawili serce na boisku
Grzegorz Wesołowski (trener ŁKS):
- Nie był to wielki pojedynek, jednak piłkarze obu drużyn zostawili wiele serca na boisku. Z perspektywy tego co się stało, że graliśmy praktycznie cały mecz w dziesięciu, uważam wygraną za wielki sukces.
Piłka to jest taka dość brutalna gra - wygrywa drużyna, która zdobędzie gola, a nie ta, która stworzy więcej sytuacji. W tej rundzie przegrywaliśmy lub remisowaliśmy mecze, w których nie wykorzystaliśmy wielu sytuacji. Tym razem było odwrotnie.
Gramy dalej. Dla nas to zwycięstwo oznacza, że możemy dopisać sobie trzy punkty. Teraz mamy ich 49.
Jak oceniam grę Mariusza Mowlika? Był ważnym ogniwem drużyny.
Artur Kalinowski (drugi trener Znicza): - Mój komentarz jest taki, że nie zdobyliśmy trzech punktów. A nas tylko to interesowało, bo walczymy o utrzymanie i potrzebujemy zwycięstw. Sprawdziła się stara maksyma, że niewykorzystane sytuacje się mszczą. Mieliśmy wiele okazji, ale nie potrafiliśmy zdobyć gola.

Niech ten gol będzie przełomem
Mariusz Mowlik (obrońca ŁKS):
- Nie uważam się za żadnego bohatera. Na to zwycięstwo zasłużyła cała drużyna, łącznie z Adrianem Woźniczką i Rafałem Świątkiem. Dlatego jestem obrońcą, żeby czasami, jak piłka minie Bodzia, ją wybić. I tak zrobiłem. Cieszę się, że dostałem szansę i mam nadzieję, że ją wykorzystałem.
Pavol Balaz (obrońca ŁKS): - Mimo zdobycia gola swój występ oceniam krytycznie. W ostatnich dwóch meczach nie zaprezentowałem się zbyt dobrze. Może ten gol będzie jakimś przełomem. Zarówno dla mnie, jak i całej drużyny. Zapewniam, że cały czas walczymy o grę w ekstraklasie. Wierzymy w awans. Musimy pokazać charakter.

Kibice oglądali zza płotu

Do Pruszkowa wybrała się dość liczna grupa kibiców ŁKS.
Żaden z nich nie widział jednak z bliska wygranej swoich ulubieńców. Około dwustu sympatyków drużyny z al. Unii mecz oglądało z ulicy zza siatki ogradzającej stadion. Szefowie Znicza nie zgodzili się bowiem wpuścić więcej kibiców niż sprzedano biletów. W tej sytuacji fani ŁKS postanowili opuścić obiekt. Zresztą i tak wątpliwe, by zmieścili się w niewielkiej klatce przygotowanej dla kibiców gości.

od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto