Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Witaszczyk na dziś: Jedyna metoda

Jerzy Witaszczyk
Czytelnik zwierzył mi się, że historia psa wyczytana w naszej gazecie, bardziej go porusza niż walka o krzyż przed Pałacem Prezydenckim.

Rzeczywiście, historia psa, którego "pan" przywiązał do wiaduktu w Łodzi, mieści wszystko, co można powiedzieć o gatunku ludzkim. Z jednej strony mamy łajdactwo byłego pana (połączone z okrucieństwem), z drugiej szlachetność postronnych osób, które psiaka uratowały od niechybnej śmierci.

Kilka dni temu słuchałem w radiu, jak pani posłanka Mucha gada o konieczności poprawy losu zwierząt. Pewnie bym się wzruszył, gdybym nie słuchał od lat pieprzenia bez sensu o potrzebie zagwarantowania zwierzętom lepszego losu. Kiedyś w takim publicznym pieprzeniu bez sensu przodowała niejaka Piekarska, która ostatnio nie dostała się do Sejmu. W każdym razie obie panie gadają o zwierzętach momen omen jak Piekarski na mękach, więc to, co wymyślają może jest pomocne w zapewnieniu dobrostanu muchom domowym, ale nie psom, kotom i reszcie bydlątek, które św. Franciszek z Asyżu nazywał braćmi i siostrami.

Los zwierząt w Polsce bywa tragiczny. Bodaj w lutym media informowały o suczce bez nogi, którą ktoś przywiązał do wiaduktu kolejowego w Koninie. Proszę zwrócić uwagę, że w obu przypadkach, łódzkim i konińskim, właściciele psów pozostali anonimowi. To pewność zachowania anonimowości i bezkarności ośmiela rozmaitych bydlaków do okrucieństwa wobec zwierząt.

Tymczasem rozwiązanie jest proste i znane z wielu krajów na całym świecie: powszechny obowiązek chipowania zwierząt i jeden dla całego kraju elektroniczny rejestr. Skończyłyby się nie tylko przypadki, jak ten, który zbulwersował Czytelnika. Nie byłoby odwiecznego problemu bezdomnych psów i kotów. Szybko odnajdywani byliby właściciele i zaginione zwierzęta. No, ale żeby takich rzeczy nie rozumieć, trzeba być politykiem, posłem i zajmować się ochroną zwierząt.

Na razie jedyna skuteczna metoda walki o prawa zwierząt jest taka, jaką zastosował mój znajomy. Kiedy zauważył, że z samochodu ktoś wyrzuca psa do rowu, wcisnął gaz do dechy i dogonił hycla. Następnie nafutrował go dotkliwie. Sprawa skończyła się w sądzie. Znajomy został skazany, ale jako kryminalista zyskał szacunek porządnych ludzi. A i pewnie spec od wyrzucania psów dziesięć razy pomyśli, zanim skrzywdzi zwierzaka.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto