Bodzio W. to symbol i legenda ŁKS, bez którego jeszcze kilka tygodni temu nikt nie wyobrażał sobie pierwszej jedenastki ŁKS. Raz, że zasługi ma przecież ogromne, a dwa - miał za sobą całkiem udany sezon w pierwszej lidze. I pewnie nadal byłby podstawowym bramkarzem ŁKS, gdyby w trzech pierwszych meczach jego koledzy z obrony nie popełnili tylu skandalicznych błędów. Bo nie ma wątpliwości, że Wyparło nie zawalił ani jednej z jedenastu wpuszczonych bramek. Ale też nie pomógł zespołowi.
A Velimirović pomógł. I w debiucie w Gdańsku, i w niedzielę w Krakowie. Wprawdzie jego genialna interwencja po strzale Andrzeja Niedzielana nie miała znaczenia, bo napastnik Cracovii i tak był na spalonym, ale pokazała, że Czarnogórzec ma talent. A do tego ma nieprawdopodobne szczęście, co dla bramkarza jest niewiele mniej ważne od umiejętności. I w Gdańsku, i w Krakowie napastnicy rywali pudłowali bowiem w idealnych sytuacjach.
Gdy przyjechał do Łodzi nieco śmiesznie brzmiały jego zapowiedzi, że chce szybko wygrać rywalizację o miejsce w bramce, a następnie stać się najlepszym bramkarzem ekstraklasy. Młody, odważny chłopak już jednak zrealizował pierwszy ze swoich celów, a i jest o nim coraz głośniej. Warto dodać, że w ostatnim czasie wywalczył sobie miejsce nie tylko w ŁKS, ale także w czarnogórskiej reprezentacji młodzieżowej.
Przyjeżdżając do Łodzi, Velimirović związał się z ŁKS tylko rocznym kontraktem. Jeśli zagra jeszcze kilka podobnych meczów, jak choćby w Krakowie, to Tomasz Wieszczycki i Tomasz Kłos powinni już usiąść z nim do rozmów o nowej umowie. Bo inaczej szybko opuści Łódź.
Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?