Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

U taksówkarza zamówisz nawet dopalacze

Anna Wójcik
Anna Wójcik
Dyspozytorki z założenia mają przyjmować zamówienia i wysyłać taksówki do klientów. Nierzadko stają się jednak psychologami i detektywami.

W samej Łodzi jest sześć firm taksówkarskich, które zatrudniają od 150 do nawet tysiąca taksówkarzy. Są oczywiście jeszcze dyspozytorki na bazach, które odbierają telefony i przyjmują zamówienia. A te potrafią być, delikatnie rzecz ujmując, zaskakujące...

Taksówka dla każdego

Z usług taksówekkorzystają rzesze łodzian. Codziennie i w różnych sytuacjach. - Możemy mówić o dwóch klientach, w zależności od pory dnia. W godzinach porannych i popołudniowych mamy klienta biznesowego, zaś w nocy imprezowego - opowiada Małgorzata Olszycka-Mikołajczyk, która pracuje na jednej z baz taksówkarskich. - Najgorsi są ci wieczorni, w szczególności w weekendy. Większość z nich jest pijana i ciężko jest ich zrozumieć - dodaje Dorota Szymańska, dyspozytorka na bazie taxi.

Nie tylko po pijaku mylą się ludziom nazwy. Bywa tak, że klienci proszą taksówkę na taką samą ulicę, która jest w innym mieście. - Pasażerowie zapominają powiedzieć, że są np. w Zgierzu - tłumaczy Agnieszka Policzańska, koleżanka po fachu.

Niektórzy tak się rozpędzą, że w ogóle mylą województwa. Taksówkarz wtedy jedzie na umówioną ulicę, a na miejscu okazuje się, że nikt nie stoi. - Wtedy dzwonię do zleceniodawcy, a on po pewnym czasie mówi mi, że jest w Kołobrzegu czy też we Wrocławiu - wspomina Policzańska. - Klient wtedy często się śmieje ze swojej pomyłki, ale już mniej zabawne jest to dla samego kierowcy - dodaje.

Mylą się jednak nie tylko klienci. Zdarza się, że osoby pracujące na bazie, nie dosłyszą nazwy ulicy. - W Łodzi są ulice o podobnej nazwie, np. Sarna i Sarnia. Nie ciężko jest w takim przypadku popełnić błąd - stwierdza Olszycka-Mikołajczyk.

Dopalacze poproszę

Bywają też tacy, którzy myślą, że na bazie taksówkarskiej uzyskają wszystkie informacje. - Pytają się nas, o której odjeżdżają pociągi, odlatują samoloty, do której jest otwarta dyskoteka, a nawet żony pytają o swoich mężów, których nie widzały już kilka dni - wymienia Policzańska.

Takich informacji firma nie udziela, za to z chęcią dowiezie zamówiony produkt w ustalone miejsce. A zamówienia, tak jak klienci, są różne. - Zamawiają oni głównie kwiaty, alkohole, ale zdarzają się też dopalacze - mówi Policzańska. - My zamówień na dopalacze nie przyjmujemy - mówi stanowczo Szymańska.


Zamówienia u taksówkarzy bywają różne...


Taki dowóz produktu to nic skomplikowanego, dopóki klient nie ma wygórowanych oczekiwań, a bywają i takie, np. kwiaty odpowiedniej długości czy też świece o konkretnym wyglądzie. Te zlecenia większość taksówkarzy bierze, ale bywają takie, których nie realizują. - Pamiętam jedną sytuację, kiedy to pani zażyczyła sobie wibrator z seks shopu. Dopiero czwarty taksówkarz powiedział, że weźmie zlecenie - śmieje się Szymańska.

Na listę "nietypowych zamówień" wpisała się także pizza, ale tylko ze względu na okres, w jakim mieszkańcy jej poszukują. - Nie wiem dlaczego, ale często pizza zamawiana jest w Wigilię. Wtedy muszę tłumaczyć klientowi, że tego typu lokale są pozamykane - opowiada Olszycka-Mikołajczyk.

Kaczki zmorą taksówkarzy

Na pracę na bazie składają się także zabawne sytuacje. Nic dziwnego, bo przez 24-godziny może się sporo wydarzyć. A jak już można było wcześniej zauważyć, na bazę dzwoni się w różnych sprawach i to nie koniecznie z myślą o wezwaniu taksówki. Niektórzy chcą się po prostu wygadać. - Z końcem roku zadzwoniła do nas nauczycielka, która na początku zapytała się, ile kosztuje wezwanie taksówki, a później zaczęła opowiadać, jakich to ma cudownych uczniów. Miałam wrażenie, że ćwiczy mowę przed zakończeniem roku szkolnego - wspomina Szymańska.

Panie pracujące na bazie nie tylko muszą wcielić się w rolę psychologa, ale także detektywa. Kiedyś na jedną z baz łódzkich zadzwoniła klientka, której zaginęła kaczka. A że usłyszała od znajomych, że taksówkarze widzieli biegającego ptaka po Piotrkowskiejto zaczęła dzwonić po firmach przewozowych. - Klientka była chyba bardzo przejęta, bo zaczęła mi z dokładnością opisywać kaczkę. Poinformowała mnie, że jest duża i czarno-biała - opowiada Szymańska.

Ale to nie ostatnia "afera kaczkowa". Co prawda ta druga przydażyła się już w innej firmie. - Kiedyś okazało się, że na Piotrkowską wyszła gromada kaczek i nasi kierowcy mieli problem z jazdą. Wezwaliśmy wtedy straż miejską - opowiada Policzańska.

Nie tylko kaczki są uciążliwe, ale także inne zwierzaki. Kiedyś taksówkarz miał problem z psem klienta, który nie chciał wsiąść do samochodu. Wtedy pasażer stanowczo powiedział, żeby pies biegł za samochodem - kończy rozmowę Policzańska.

od 7 lat
Wideo

Pensja minimalna 2024

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto