Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tomasz Schuchardt: "Eugeniusz Bodo był totalnym pracoholikiem" [Rozmowa NaM]

Redakcja
Tomasz Schuchardt: "Eugeniusz Bodo był totalnym pracoholikiem" [Rozmowa NaM]
Tomasz Schuchardt: "Eugeniusz Bodo był totalnym pracoholikiem" [Rozmowa NaM] mat. pras.
Zagrał Fokusa w "Jesteś Bogiem" i Benka w "Chemii", wkrótce zobaczymy go w roli słynnego amanta dwudziestolecia międzywojennego - Eugeniusza Bodo. Tomasz Schuchardt opowiedział nam o nauce stepowania, problemach z psem na planie serialu i ulubionej piosence na karaoke.

Tomasz Schuchardt jest polskim aktorem filmowym, telewizyjnym i teatralnym. Ukończył Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w Krakowie. Znamy go z takich produkcji, jak: "Chemia", "Demon", "Karbala", "Miasto 44", "Jesteś Bogiem" czy "Chrzest". Za główną rolę męską w tym ostatnim filmie - w 2010 roku otrzymał nagrodę Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Wiosną 2016 r. będziemy mogli go oglądać w roli słynnego Eugeniusza Bodo, w serialu realizowanym dla Telewizji Polskiej pt. "Bodo".

Rozmawiamy w wyjątkowym dniu. Odszedł dziś wielki artysta, David Bowie. Był dla Ciebie ważny?

Tak, bo wyznaczał pewnego rodzaju wzorce. Był ikoną popkultury i to jest zawsze wielka sprawa, kiedy odchodzą tacy ludzie. To oznacza koniec jakiejś epoki. Ale podchodzę do tego też tak, że to naturalna kolej rzeczy - wielcy odchodzą. Pamiętam moment, kiedy byłem dzieckiem i odszedł Freddie Mercury. To było ogromne wydarzenie. Na półkach mój tata miał kasety "Golden Hits" Freddiego. Słuchałem tego, kiedy byłem mały i pamiętam moment jego śmierci – w telewizji wiele się o tym mówiło, zdawałem sobie sprawę z tego, że stało się coś ważnego. Później zrozumiałem, że tak po prostu musi być.

Masz już na swoim koncie role artystów. Zagrałeś rapera Fokusa z Paktofoniki w "Jesteś Bogiem", a wiosną zobaczymy Cię w głównej roli w serialu "Bodo", gdzie wcielisz się w gwiazdę dwudziestolecia międzywojennego. Niezły rozrzut.

Pamiętam taką rozmowę z Fokusem, kiedy Leszek Dawid, reżyser filmu "Jesteś Bogiem", wprowadził mnie na backstage koncertu w Krakowie. Był tam Rahim, Sot, Bambus i jeszcze paru innych... No i Fokus, który wziął mnie na bok. Odchudzałem się wtedy, więc nie mogłem pić alkoholu, a on na starcie dał mi piwo. Odmówiłem, powiedziałem, że nie mogę pić. Byłem zakręcony i bardzo zestresowany. Rahim powiedział mi wtedy: „myślałem, że przyszedłeś tu, żeby z nami być, a nie tylko stać z boku”. Ale później miałem z nim spotkanie, kiedy powiedział, że nie będzie mi przeszkadzał w budowaniu tej roli. Wspominał, że widział mnie w innym filmie i zgodził się, żebym to ja zagrał postać Fokusa, bo „jestem aktorem”. Można powiedzieć, że mi zaufał.

I po tym filmie zostałeś już dla widzów Fokusem?

Dzięki temu, że raz jestem Bodo, a innym razem Fokusem, nikt nie kojarzy mnie z jedną rolą. Kiedyś rozmawiałem na ten temat z kumplem-aktorem, który z racji swojej urody jest bardzo rozpoznawalny. Powiedział, że dla niego jest to przekleństwo, bo kiedy spotykamy się na mieście, to zawsze musi chodzić w kapturze. Mam też znajomych, którzy kiedyś jeździli tramwajami, a teraz poruszają się wyłącznie samochodem. Rozpoznawalność jest miła, ale zaraz po sztuce, kiedy ktoś podejdzie pogratulować ci udanej roli. Istnieją jednak takie codzienne sytuacje, kiedy idziesz wkurzony, bo pokłóciłeś się z dziewczyną, a ktoś cię zaczepia. I wtedy możesz kogoś obrazić.

Jakie wrażenie zrobił na Tobie scenariusz serialu "Bodo"?

Bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Niewiele chciałem zmieniać. Scenariusz „siedział w gębie”, a to trudne. W scenariuszach często znajdują się słowa, które nie wiadomo, jak powiedzieć, bo głupio brzmią. Podoba mi się też to, że "Bodo" obejmuje duży przekrój z życia tego artysty. Każdy odcinek opowiada o innej miłości, a całość spina nadrzędne uczucie.

Gram w ośmiu odcinkach serialu od 5 do 13. W pierwszych czterech występuje Antek Królikowski, można powiedzieć, że to Bodo nieopierzony, z marzeniami. Mój Bodo zaczyna je już realizować, ale ma też okres, kiedy woda sodowa uderza mu do głowy. I ma to tragiczne skutki.

W zasadzie do serialu wkraczasz już jako gwiazdor. To było dla Ciebie łatwe?

Rola była świetna, bo mogłem się aktorsko wyszaleć. Miałem w tym serialu około dziesięciu występów teatralnych. Gramy na przykład przed kamerą to, że jesteśmy na scenie. Miałem też ze dwie albo trzy sceny, w których grałem, że występuję w filmie. I to było genialne! Graliśmy na przykład scenę z kina niemego, a za chwilę kamera odjeżdżała, a my wychodziliśmy na plan filmowy i mówiliśmy już normalnie. To było świetne, ale też trudne, bo wymagało odpowiedniego przygotowania. Ale jeśli się coś lubi, to przezwycięża się trudności.

Nowym doświadczeniem i zabawą jednocześnie było dla mnie śpiewanie. Do tej pory wydzierałem się tylko w knajpach, przy piwie, kiedy byłem jeszcze studentem. Karaoke i inne rzeczy... Darliśmy mordy wniebogłosy.

Karaoke? Jaki był Twój ulubiony utwór?

„Jesteśmy na wczasach” - to najczęściej śpiewałem na karaoke i oczywiście „Polskę” Kazika. Ta druga piosenka była genialna, bo wszyscy jej słuchali i taka polskość z ludzi wychodziła. Nawet jak nie znali tekstu, to wydzierali się: „tu, tu, tu!”. Bo tak nam o tę Polskę chodziło. [śmiech]

Wróćmy do Bodo. On śpiewał w jednym ze swoich największych przebojów: „już taki jestem zimny drań...”. Czy to Was łączy?

Przede wszystkim tej piosenki nie będzie w serialu. Zaśpiewam w nim ponad dwadzieścia utworów, ale nie będzie „Zimnego drania” i „Sex appealu”.

Nie będzie? Dlaczego? To są kultowe piosenki.

"Sex appeal" będzie, tylko... Nie mogę tego chyba zdradzać. „Ta ostatnia niedziela” - będzie, „Baby” - też, ale „Zimnego drania” nie będzie. Zastanawialiśmy się nad kontekstem używania niektórych utworów, bo najłatwiej jest zrobić ilustrację: że ja nagle się zachowałem jak szmata w stosunku do jakiejś kobiety i śpiewam: „już taki jestem zimny drań”. To tautologiczne. Dla mnie to zawsze jest wątpliwa jakość artystyczna.

Fajne jest w tym serialu to, że mam tu możliwość bycia i łachudrą, i człowiekiem z sercem. Chociaż warto pamiętać, że Bodo miał jedną, wielką, niespełnioną miłość (nie wiadomo, czy tak było naprawdę - red.), tj. jego skrzywdzono, on też czasami krzywdził. Szukaliśmy w tym serialu klucza, żeby jednak widz polubił mojego bohatera. Tym kluczem okazała się miłość, przez którą ludzie w przeróżny sposób się zachowują.

**A tragiczny koniec, związany z pochodzeniem i paszportem gwiazdora, też pojawi się w serialu? [Ojciec Bodo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto