Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tomasz Bagiński: Nikomu nie radzę uczyć się czegoś wbrew sobie [rozmowa mm]

redakcja
redakcja
Platige Image
Z Tomaszem Bagińskim rozmawiamy o filmach, Jacku Dukaju i Bełchatowie.

Tomasz Bagiński, twórca słynnej, nominowanej do Oscara animacji "Katedra", pracuje obecnie m.in. nad fabularnym filmem "Wiedźmin" (z aktorami), o którym to projekcie jednak niechętnie rozmawia. Na zadane w poniższym wywiadzie pytanie, czy obiecuje zmazać z filmowej wersji Geralta piętno nieudanego filmu Marka Brodzkiego z 2001 r., odpowiedział, że poznamy jego dzieło po owocach.


Zobaczcie też inne Rozmowy MM

Ostatnio głośno zrobiło się o produkcji Bagińskiego "Ambition", nakręconej na zlecenie Europejskiej Agencji Kosmicznej i reklamującej dziesięcioletnią misję Rosetta. To sonda kosmiczna, której lądownik ma stanąć na komecie 67P/Czuriumow-Gierasimienko 12 listopada 2014 r.

Jak to się stało, że to Pana studio Platige Image zrealizowało film "Ambition" dla Europejskiej Agencji Kosmicznej, **
promujący misję Rosetta?

- To bardzo długa historia. W wielkim skrócie sprowadza się do tego, że Janek Pomierny, jeden z producentów w naszej firmie, dowiedział się, że Europejska Agencja Kosmiczna poszukuje studia do przygotowania kampanii, reklamującej niezwykle ważną misję Rosetta. Stanęliśmy do konkursu i udało nam się go wygrać. Zostałem w ten projekt wmieszany trochę przypadkowo. Początkowo miałem być tylko jednym z producentów. Spotkaliśmy się, by omówić szczegóły. Była to prawdziwa konfrontacja kreatywnych umysłów. Po dwóch godzinach rozmów wiedzieliśmy, że musimy razem zrobić tę kampanię, a ja muszę to reżyserować.


Tomasz Bagiński chciał nakręcić film w Bełchatowie. Przegrał z biurokracją


Jak długo trwała praca nad tym filmem?

- Zdjęcia rozpoczęliśmy na początku sierpnia tego roku, potem przyszło 3,5 miesiąca postprodukcji. Całość pracy nad reklamówką trwała więc około 5-6 miesięcy.

Współtwórcą filmiku był znany pisarz science fiction Jacek Dukaj. Skąd ten wybór?
- Znamy się z Jackiem od dawna. Byłem pewien, że on powinien wziąć udział w projekcie "Ambition". Zresztą pracowało nad nim naprawdę mnóstwo osób. Dukaj został konsultantem science ficiton, wskazywał słabości pierwotnego scenariusza. Wymienialiśmy się razem dziesiątkami pomysłów, stopniowo eliminując te złe.

Według początkowych zdjęcia miały powstać w Bełchatowie. Była szansa na promocję Polski. Ale coś poszło nie tak...

- Bardzo mi zależało, żeby zdjęcia powstały na terenie elektrowni w Bełchatowie. Znaleźliśmy idealne miejsce, odwzorowujące wygląd niezamieszkałej planety, bez roślinności. Potem poinformowano nas, że kręcenie zdjęć nie jest możliwe ze względów bezpieczeństwa. Zresztą dokładnych przyczyn nam nie ujawniono. Okazało się więc, że mamy tydzień na znalezienie nowego miejsca i wybór padł na Islandię.

Jak to się stało, że w "Ambition" zagrał **Aidan Gillen, **aktor**znany z "Gry o tron" (w serialu gra lorda Petyra Baelisha - przyp. red.)? **
- Od początku zakładaliśmy, że musi się tam pojawić jakaś znana twarz - mistrz - kobieta lub mężczyzna. Uruchomiliśmy swoje kontakty w Wielkiej Brytanii, gdzie mieszka i pracuje teraz wielu czołowych aktorów z całego świata. Wybraliśmy reżyserkę castingu, która bardzo chciała się zaangażować w filmik reklamujący projekt Europejskiej Agencji Kosmicznej. Dostaliśmy od niej listę ludzi, którzy mieli akurat wolne moce przerobowe. Bo bardziej chodziło właśnie o to, kto znajdzie czas, a nie o brak chęci. Aidan Gillen akurat miał "okienko" przed kolejnym sezonem "Gry o tron". Spotkaliśmy się w Londynie i po rozmowie zgodził się na zagranie w "Ambition". Rozważaliśmy też inne nazwiska, ale nie było takiej potrzeby. Aidan pasował doskonale.

**W pańskim spocie o igrzyskach w Soczi także był obecny aktor z "Gry o tron" - Charles Dance (serialowy Tywin Lannister), użyczający swojego głosu. Musi być Pan wielkim fanem tej sagi i serialu.
- To nie do końca tak. Oczywiście obejrzałem go i lubię ten serial. Nie był jednak dla mnie zaskakujący, bo wcześniej czytałem książki. W "Grze o tron" gra wielu kapitalnych aktorów, więc ich spore natężenie w moich produkcjach to trochę przypadek. Nie da się jednak ukryć, że w spocie igrzysk w Soczi niezwykle pasował mi głos tego aktora, którego nie sposób pomylić z jakimkolwiek innym.
A jak to się dzieje, że polska firma wygrywa z zagraniczną konkurencją?**

- Platige Image istnieje na rynku od 17 lat, ale dopiero od mniej więcej 10 budujemy swoją pozycję na rynku na Zachodzie. Zaczynaliśmy od małych projektów, nie było nam łatwo się przebić. Zresztą dalej nie jest łatwo mierzyć się z konkurencją. Jednak wychodzimy z założenia, że w Polsce mamy wielu utalentowanych artystów, którzy, żeby zabłysnąć w branży, muszą zająć się od razu zagranicznymi projektami. Jak spadać, to z wysokiego konia.

Dzięki której animacji zarobił Pan najwięcej?

- Sam nie wiem dokładnie, to trudne pytanie (śmiech). Mogę tylko powiedzieć, po którym filmie miałem najwięcej propozycji pracy. To była "Sztuka spadania". Potem nastąpił powolny przyrost pracy i jakości moich produkcji. Zresztą pracuję nad wieloma reklamówkami, o których opinia publiczna niewiele wie. Choćby niedawno krótki filmik internetowy dla Cristiano Ronaldo i firmy Nike.

Pracuje Pan też nad fabularnym filmem o "Wiedźminie". Może Pan zdradzić jakieś szczegóły? Kto wcieli się w główną rolę? Czy chce Pan bazować nad którymś z opowiadań, na sadze, a może na najnowszej książce "Sezon burz"?

- Muszę Pana rozczarować, bo nie mogę niczego ujawnić. Przy tym projekcie panuje absolutna marketingowa zmowa milczenia.

Stworzył Pan trailery do serii gier o Białym Wilku. W ogóle wydaje mi się, że gry komputerowe to Pana żywioł i częste źródło inspiracji.

- Zgadza się, chociaż kiedyś grałem więcej. Teraz na szczęście moje życie i obowiązki są na tyle ciekawe, że nie mam na granie za wiele czasu. Niekiedy gram w proste gry na iPadzie. Ale kawał życia spędziłem przy różnych grach komputerowych. Uważam je za normalną część wytworów kultury.

A jakie to uczucie, kiedy ma się zaledwie 26 lat i dostaje się nominację do Oscara?

- Trudno wspominać takie rzeczy. Na pewno była radość, ale przyjmowałem to raczej spokojnie. Nie pamiętam już tych emocji. Od razu zaczęły się urywać telefony od dziennikarzy i spędziłem z komórką przy uchu cały dzień. Ale pamiętam, że bardzo stresowałem się przed samą nominacją, bo wiedziałem, że mam na nią szansę.

Gdy rzucał Pan studia architektoniczne na Politechnice Warszawskiej, nie bał się Pan, że za dużo ryzykuje?

- Oczywiście, że trochę się bałem, ale byłem zdeterminowany. Wiedziałem, że nie chcę być architektem. Gdy dostałem pracę w zawodzie, który zawsze chciałem wykonywać, stwierdziłem, że nie ma sensu oszukiwać siebie i profesorów z uczelni. To była przemyślana decyzja i nikomu nie radzę studiować czegoś wbrew sobie, dla papierka albo dla spełnienia oczekiwań rodziców. Studia są po to, aby być mistrzem w danej dziedzinie.

Czy Pańskim zdaniem kiedyś człowiekowi uda się stworzyć fotorealistyczny obraz - nie do odróżnienia od rzeczywistości? A jeśli tak, to kiedy?

- W świecie filmów to dzieje się od dobrych 10 lat. Przecież jeśli efekty graficzne są dobrze zrobione, to nie jesteśmy w stanie ich odróżnić od rzeczywistości. Natomiast jeśli chodzi o gry komputerowe, to jeszcze trochę czasu minie, ale niewątpliwie się uda. Za 5-10 lat komputery znajdą się na takim etapie zaawansowania, że będą w stanie generować realistyczną grafikę jak ze zdjęcia.

Niedawno rozgorzała dyskusja nad klipem Ministerstwa Spraw Zagranicznych, promującym Polskę. Jak by Pan ujął tę tematykę?

- Nie da się tego określić w jednym zdaniu, na gorąco. Musiałbym się nad takim projektem zastanowić. Zresztą nie mogę być obiektywny przy ocenie tego klipu, bo znam jego twórcę - Pawła Borowskiego, a część efektów powstało właśnie w Platige Image. Ale generalnie klip mi się podobał. Myślę, że część osób nie zrozumiała jego konwencji, ale spot się broni.

Nad czym Pan, poza "Wiedźminem", obecnie pracuje?

- I znów nie mogę podać zbyt wielu szczegółów, w wielu przypadkach obowiązuje mnie tajemnica handlowa. Pracuję nad trzema projektami pełnometrażowymi oraz nad kilkoma zapowiedziami gier. Chodzi o znane tytuły. Poza tym zajmuję się też pewnymi zleceniami reklamowymi.

Nie marzy się Panu projekt z takim budżetem jak "Władca Pierścieni" czy "Hobbit"?

- To z pewnością byłoby miłe i ambitne zadanie, mam nadzieję, że kiedyś będzie mi dane w czymś takim uczestniczyć. Jednak to zawsze jest tak, że zaczyna się od wyboru historii, a dopiero potem do niej dopasowuje się budżet. Ale wiem, że chciałbym kiedyś przede wszystkim opowiedzieć na ekranie historię czysto polską – słowiańską, w taki sposób, żeby spodobała się na świecie.

Rozmawiał Arkadiusz Gołka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto