Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Szkoły branżowe w Łodzi są niepopularne. Dawne zawodówki miały być filarem reformy edukacji minister Zalewskiej

mach
Zespół Szkół Samochodowych i Mechatronicznych zebrał klasy do branżówki - ale w placówce można usłyszeć, że bez wsparcia MEN
Zespół Szkół Samochodowych i Mechatronicznych zebrał klasy do branżówki - ale w placówce można usłyszeć, że bez wsparcia MEN Grzegorz Gałasiński
Zmiana nazwy, póki co, nie pomogła. Branżówki nie cieszą się większym powodzeniem niż szkoły, które zastąpiły, czyli zawodówki. Ale Ministerstwo Edukacji Narodowej radzi zaczekać z wnioskami do wejścia w życie nowych przepisów dotyczących kształcenia fachowców.

Tylko 5 procent tegorocznych absolwentów gimnazjów, zdecydowanych, aby kontynuować naukę w Łodzi, zdecydowało się na wybór szkoły branżowej (z własnej woli - mogli tam jednak trafić, jeśli nie dostali się do wybranego najpierw liceum ogólnokształcącego albo technikum). Przed rokiem Ministerstwo Edukacji Narodowej właśnie na branżówki przemianowało dotychczasowe zasadnicze szkoły zawodowej (czyli zawodówki), ale na zmianie nazwy miało się nie kończyć - MEN przedstawiał branżówki wręcz jako jeden z filarów trwającej reformy oświaty.

Według lipcowych danych z głównego etapu naboru w Łodzi, popularniejsze od szkół branżowych są LO (60 proc.) i technika (35 proc.). Za sprawą takich statystyk nie udało się powołać klasy zegarmistrzów (tegoroczna nowość na poziomie branżówki) w Zespole Szkół Rzemiosła w Łodzi, choć niezmienną popularnością cieszy się tam zawód fryzjera (też nauczany w branżówce).

Ryszard Kaźmierczak, dyrektor Zespół Szkół Samochodowych i Mechatronicznych w Łodzi, zgodnie z planem, zebrał dwie klasy do swojej branżówki (w zespole ma też technikum), ale zaznacza, że to za sprawą pracy jego i szkolnej kadry.

To my namawialiśmy uczniów do przyjścia do naszej szkoły branżowej i to my pozyskujemy partnerów spośród pracodawców, u których nasi uczniowie zyskują praktyczne umiejętności - mówi Ryszard Kaźmierczak.

Dyrektor twierdzi, że nie odczuwa specjalnego wsparcia w tym zakresie ze strony MEN, odkąd zawodówki stały się branżówkami.

A plany były szerokie. Ministerstwo zapowiedziało m.in. podniesienie miesięcznych wynagrodzeń dla pracowników młodocianych, czyli dla uczniów poznających zawód u pracodawcy w ramach tzw. kształcenia dualnego (obecnie to 200-300 zł miesięcznie). Wśród innych zapowiedzi znalazło się zastąpienie podręczników do kształcenia w zawodach nowoczesnymi materiałami dydaktycznymi - w tym symulatorami. Wiosną 2018 resort zapowiadał zniesienie limitu wynagrodzeń dla specjalistów z rynku pracy zatrudnianych na potrzeby szkolnictwa zawodowego.

Gdy zapytaliśmy MEN, kiedy te zmiany zaczną wchodzić w życie, biuro prasowe resortu wskazało na projekt zmian w oświatowych przepisach (które są w trwające wakacje konsultowane - m.in. ze środowiskiem pracodawców). Można w nim odnaleźć m.in. zapis o wyższym od obecnego dofinansowaniu dla firm, u których uczniowie są pracownikami młodocianymi (10 tys. zł zamiast obecnych 8 tys. zł) - w przypadku zawodów deficytowych.

Diagnozując sytuację sprzed reformy, urzędnicy MEN wyliczyli, że zaledwie 65 proc. uczniów zasadniczych szkół zawodowych odbywało zajęcia praktyczne u pracodawców (jednak jeszcze gorzej było w technikach, w których wynik ten nie przekroczył nawet 10 proc.).

Przykładem wskazywanym przez MEN jako wzorcowy jest Szwajcaria, gdzie kształcenie zawodowe odbywa się w ścisłej współpracy między rządem, kantonami i branżowymi stowarzyszeniami pracodawców. Szkolnictwo dualne w tym kraju jest oparte głównie na kształceniu praktycznym realizowanym przez 3-4 dni w tygodniu u pracodawcy. Nauka w szkole (1-2 dni) to zajęcia z teorii zawodu oraz przedmioty ogólnokształcące - takie jak język ojczysty oraz obcy i wiedza o społeczeństwie.

Urząd Miasta Łodzi twierdzi, że nieustannie pomaga wyszukiwać szkołom partnerów z biznesu, jednak z niecierpliwością czeka aż w ten proces mocniej włączy się też Łódzka Specjalna Strefa Ekonomiczna (strefom angażowanie się w szkolnictwo zawodowe nakazał premier Mateusz Morawiecki).

Branżówki są lansowane, bo szybko dostarczają fachowców na rynek pracy. Absolwent takiej szkoły może na niego wejść już w wieku 18 lat (chociaż może też uzupełniać wiedzę w branżówce drugiego stopnia, zdać tam maturę i iść na studia).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto