Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Strażak, sprzedawca i właściciel autokomisu z Warty Poznań lepsi od piłkarzy ŁKS

Paweł Hochstim
Jakub Kosecki, Brain Obem i pozostali piłkarze ŁKS nie mogli sobie poradzić w piątkowy wieczór z piłkarzami, którzy grę w piłkę godzą z pracą zawodową
Jakub Kosecki, Brain Obem i pozostali piłkarze ŁKS nie mogli sobie poradzić w piątkowy wieczór z piłkarzami, którzy grę w piłkę godzą z pracą zawodową fot. Krzysztof Szymczak
Paweł Iwanicki jest strażakiem, Alan Ngamayama pracuje jako sprzedawca w sklepie sportowym, a Tomasz Magdziarz jest właścicielem komisu samochodowego.

Czasem nie mają czasu, by przyjść na trening. Ale mimo to w piątek wysoko ograli zawodowców, którzy mają w tym roku awansować do ekstraklasy. - Wiedzieliśmy o tym, że w Warcie wielu graczy grę łączy z pracą. Tym bardziej ta porażka jest dla nas druzgocąca - mówi Adrian Woźniczka, obrońca łódzkiej drużyny.

Trener Warty Marek Czerniawski drży, by do końca okresu transferowego, czyli do 31 sierpnia, nikt nie zabrał mu najlepszych graczy. A kilku z nich, jak choćby Iwanicki, czy też Zbigniew Zakrzewski i Piotr Reiss, śmiało mogłoby grać w lepszych zespołach. - Mam nadzieję, że Paweł nie będzie chciał opuszczać Warty, bo przecież musiałby rzucić służbę w straży - te słowa trenera Czerniawskiego najlepiej świadczą o tym, że mamy do czynienia z drużyną amatorską.

Ełkaesiacy w dwóch ostatnich meczach stracili sześć goli, a wszystkie padły w drugich połowach. Pierwsze wytłumaczenie, jakie się nasuwa, to takie, że łódzkim piłkarzom brakuje sił. Latem klub nie zdecydował się na zorganizowanie zgrupowania, a zespół był kompletowany do ostatniej chwili. Trudno zaprzeczyć, że było to mało profesjonalne. W czasie, gdy ŁKS szukał boisk do treningu, jego konkurenci do awansu trenowali w bardzo dobrych ośrodkach.

- Wydaje mi się, że to nie brak sił jest problemem, zresztą rozmawiamy z piłkarzami i nikt nie mówi, że brakuje mu sił - mówi trener Andrzej Pyrdoł. Jego słowa potwierdza Woźniczka. - Tu nie chodzi o siłę, a bardziej chyba o brak koncentracji - mówi. - Wychodzimy dobrze zmobilizowani, każdy wie, że musimy wreszcie zagrać dobrze w drugiej połowie i po raz kolejny nie jesteśmy w stanie.

Pyrdoł twierdzi, że w przerwie piłkarze doskonale zdawali sobie sprawę, że nie mogą się zdekoncentrować. - Tydzień temu dostaliśmy lekcję z Piastem i zdawaliśmy sobie sprawę, że w nie możemy zagrać po przerwie tak jak wtedy - mówi Pyrdoł. - Kiedy jednak straciliśmy bramkę, a chwilę później po kontrze następną, to wszystko się odwróciło. Musieliśmy gonić wynik i właściwie już nie broniliśmy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto