Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Skarby z Łagiewnickiego Lasu

Magdalena Grochowalska
Trzy wieki temu do łódzkich kapliczek w Łagiewnikach szli pielgrzymi z całego kraju. Zostawiali dziękczynne wota, gubili monety i naczynia, które zabierali ze sobą na cudowną wodę, pisali na ścianach swoje nazwiska.

To wszystko odnaleźli naukowcy z Regionalnego Ośrodka Badań i Dokumentacji Zabytków w Łodzi podczas remontu kaplic. Rzeczowe dowody obecności pątników można oglądać na wystawie, która powstała w Leśnictwie Miejskim Łódź.

Od Zuzanny do Wiesławy

Anna Michalska, historyk sztuki z Regionalnego Ośrodka Badań i Dokumentacji Zabytków, wie wszystko o ludziach, którzy tu doznali cudów. - Przyjeżdżali przedstawiciele wszystkich stanów: chłopi, mieszczanie, szlachta. Wyjeżdżali uzdrowieni i nawróceni (zdarzały się nawet uzdrowienia z chorób psychicznych). Jednym z pątników był kucharz z zamku w Pabianicach - opowiada. - Ale najbardziej zaskakującego cudu doznała rodzina Żelewskich z Łodzi. Samuel Żelewski był właścicielem Łagiewnik. Jego syn wpadł pod koła wozu i był w stanie krytycznym. Matka chłopca, Zuzanna Żelewska, modliła się gorliwie, złożyła drogocenne wota i... dziecko wyzdrowiało. Zanotowano też przypadek wskrzeszenia zmarłego w Łagiewnikach pielgrzyma.

Historycy mają wszystkie zeznania wiernych, które spisała specjalna komisja do spraw cudów powołana w XVII wieku. Wszystkie przekazy gromadził też jeden z przeorów ks. Marcin Kozłowski. Przez całe lata do tych przekazów dopisywały swoje historie kolejne pokolenia. W sumie kilkaset przypadków.

Łodzianka Wiesława Walawka to uśmiechnięta, energiczna kobieta. Jest jedną z ostatnich osób, które życie zawdzięczają cudowi, jakiego doznały dzięki modlitwom w łagiewnickich kapliczkach. - 11 lat temu cierpiałam na raka piersi - opowiada. - Był bardzo zaawansowany, trzeciego stopnia. Mój mąż przyjeżdżał tu z baniakami po wodę i gorąco się modlił o moje zdrowie. Dziś on już nie żyje, a ja jestem zupełnie zdrowa i przyjeżdżam tu na rowerze.

Naukowcy też wierzą

Kaplice św. Antoniego i św. Rocha to pozostałość po większym zespole kaplic drewnianych, liczących 6 obiektów (kaplica św. Walentego, kaplica św. Krzyża, kaplica Matki Boskiej Anielskiej i domek błogosławionego Rafała Chylińskiego). Tamte jednak zostały rozebrane przez Niemców w czasie drugiej wojny światowej.

Jednak to kaplica św. Antoniego była i jest najważniejsza. To ona jest najstarszym budynkiem w Łodzi, to tam znajduje się cudowne źródełko, z którego wodę czerpał mąż Wiesławy Walawki. W jego moc wierzą także sami naukowcy.

- Według legendy źródełko wytrysnęło w czasie objawień w 1676 roku, ale z naszych badań wynika, że istniało jeszcze wcześniej - mówi dr Zbigniew Lechowicz, archeolog z Regionalnego Ośrodka Badań i Dokumentacji Zabytków w Łodzi. - Gdy moja mama chorowała na raka, jej wnuczka, czyli moja córka, też tu przyjeżdżała i przywoziła jej wodę.

Córka przywoziła wodę, a tata skrzętnie wydobywał to, co zostawili tu pątnicy przed wiekami. Dr Lechowicz kładzie na stole drobne kawałeczki naczyń.

- Najstarsze pochodzą z przełomu XVI i XVII wieku - mówi. - Kolejne z przełomu XVIII i XIX wieku oraz XIX i XX wieku. - W sumie 3 tysiące fragmentów. Część glinianych, część szklanych. Te z końca XIX i początku XX wieku należały do robotników.

Pątnicy zabierali ze sobą naczynia, by móc nabrać w nie wodę z cudownego źródełka. Żadne naczynie nie zachowało się w całości, ale dla archeologów i tak są to wielkie skarby. Tylko jeden z dzbanów udało się złożyć w całość. To dlatego, że ocalało ucho i trochę więcej kawałków niż w pozostałych przypadkach. Brakujące elementy wypełnili białym cementem.

Jak wyglądały szklane buteleczki, w których pielgrzymi trzymali uzdrawiającą wodę? Dr Lechowicz pokazuje małe, pękate naczynie z wizerunkiem Matki Boskiej, z korkiem zatykającym wąską szyjkę.

Tu byłem

Badacze najbardziej dumni są jednak z inskrypcji naściennych. Odkryto ich ponad 200, sfotografowano 101. Są tu wyryte nazwiska pątników i daty ich przybycia do Łagiewnik. Większość z XVIII i XIX wieku (po powstaniu styczniowym ruch pielgrzymów osłabł). To dzięki nim wiadomo, kto modlił się w Łagiewnikach i w jakiej intencji.

Prace konserwatorskie odsłoniły też kunszt dawnych, bezimiennych artystów. Po raz pierwszy, po wielu latach odkryte zostały pierwotne polichromie ołtarza. Udało się też odtworzyć zniszczoną glorię z Okiem Opatrzności w centralnej, górnej części ołtarza. Odnowione kaplice zostały wyposażone w monitoring.

Aby można było czerpać wodę z cudownego źródełka, wyremontowano studnię. Archeolodzy i historycy boją się tylko, by komuś nie przyszło do głowy niszczyć zabytków wypisując hasła w rodzaju: "Tu byłem. Jan Kowalski". - Chociaż takie napisy sprzed kilku wieków są dziś dla nas na wagę złota - przyznaje dr Lechowicz...

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto