Po altance byłego prezesa „Sielanki”, Zdzisława Sosińskiego, który od lat walczył z wandalami, nie ma śladu – została spalona. W altanie innego działkowca nieproszeni goście urządzili sobie melinę. Wymienili nawet zamki, by prawowity właściciel nie mógł dostać się do środka.
– To, co się tu dzieje, przechodzi ludzkie pojęcie. Dwa miesiące temu bandyci strzelali do nas ze śrutu – skarży się Andrzej Habraś. – Ludzie przychodzą tu coraz rzadziej, bo się boją. Wandale zrobili sobie dziurę w siatce i przechodzą, kiedy chcą.
Bożena Rychlewska pokazuje kilka takich dziur, także w murowanym płocie, który odgradza teren m.in. od ulicy Abramowskiego. Działkowcy naprawiali go wielokrotnie z własnych pieniędzy.
– Ostatnio kosztowało nas to około trzech tysięcy złotych. Wandale rozbili ogrodzenie w ciągu jednej nocy – mówią właściciele altan.
W ROD „Sielanka” nie ma zarządu, bo... nie nikt nie chciał w nim być. Stan prawny ogrodu też jest nieuregulowany. Przed wojną właścicielem terenu był znany przemysłowiec Naum Eitingon. Teraz urząd miasta usiłuje ustalić, kto jest jego spadkobiercą. Firmy ubezpieczeniowe nie chcą ubezpieczać altan. Likwidacja ogrodu też nie wchodzi w grę, bo Polski Związek Działkowców w Łodzi musiałby otrzymać w zamian inny teren. Działkowcy zarzucają policji, że ich nie broni. Ta jednak rozkłada ręce, bo... poszkodowani boją się zeznawać.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?