Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Psy ze schroniska Psitulmnie w Zabrzu Biskupicach są odcięte od świata. Do azylu nie można dojechać

Maria Olecha
Jerzy Przybysz
Schronisko dla bezdomnych zwierząt zostało odcięte od świata. Droga dojazdowa przypomina bajoro. Po naszej interwencji miasto obiecało pomoc

Wystarczyło kilka deszczowych dni, by schronisko dla bezdomnych zwierząt Psitulmnie w Biskupicach zostało odcięte od świata. Droga dojazdowa do azylu zamieniła się bowiem w bajoro poprzecinane gigantycznymi koleinami.

Wolontariusze nie mogą przywieźć zwierzakom karmy, a także zabrać chorego psa do weterynarza. Niemożliwy jest też interwencyjny wyjazd do chorego lub rannego zwierzaka. Od tygodnia nie został również adoptowany żaden pies, ponieważ mieszkańcy nie mogą dojechać do azylu.

- To jest prawdziwy koszmar! Pracuję w schronisku od 12 lat, ale tak dramatycznej sytuacji jeszcze nie mieliśmy - załamuje ręce Aniela Orzołek, kierowniczka schroniska Psitulmnie w Zabrzu Biskupicach. - Płakać mi się chce, bo zostawiono nas samych sobie. Droga jest w tragicznym stanie. Proszę spojrzeć, trzeba chodzić w gumiakach, a i tak człowiek ugrzęźnie w błocie niemal po kolana. Samochód tutaj nie wjedzie, no chyba że terenowy, ale my takiego nie mamy - opowiada załamana kobieta.

Lidia Birecka, wolontariuszka, chorego psa przenosiła na plecach. Musiała nadkładać drogi przechodząc przez ogródki działkowe.

- Do takich sytuacji dochodzi, ponieważ drogą nie da się przejechać. Została rozjechana przez ciężarówki dojeżdżające do pobliskich firm. Od czterech lat prosimy o pomoc wszędzie, ale w urzędzie usłyszeliśmy, że droga nie jest własnością miasta, więc urzędnicy nie mogą nam pomóc - opowiada Danuta Mikusz-Oslislo, prezes zabrzańskiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, które prowadzi schronisko.

Jak się dowiedzieliśmy w Wydziale Infrastruktury Komunalnej Urzędu Miejskiego w Zabrzu, fragment ul. Bytomskiej, czyli drogi dojazdowej do schroniska jest w prywatnych rękach, m.in. sąsiedniego tartaku.

- Podejmujemy działania na miarę naszych możliwości i kompetencji - napisał lakonicznie - w odpowiedzi na mejla naszej reporterki - Robert Sierla, zastępca naczelnika tegoż wydziału.

Dlatego interweniowaliśmy u prezydent Zabrza Małgorzaty Mańki-Szulik, która przyznaje, że sprawa wymaga pilnego rozwiązania.

- Problem jest gorący i zajmiemy się nim - zapewnia Mańka-Szulik.

Wiceprezydent Krzysztof Lewanodwski tłumaczy, że miasto nie może z budżetu wyłożyć pieniędzy na remont tej drogi, ponieważ nie jest jej właścicielem.

- Dlatego poprosiliśmy o pomoc właściciela tartaku. Obiecał, że utwardzi drogę, jeśli tylko warunki pogodowe na to pozwolą. Jesteśmy z nim w stałym kontakcie - podkreśla Lewandowski.

ZAMÓW NEWSLETTER "ZABRZE I ŚLĄSK"

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zabrze.naszemiasto.pl Nasze Miasto