- Spałam jeszcze w najlepsze - opowiada Teresa Łągiewka, której mieszkanie sąsiaduje z lokalem, gdzie zaczął się pożar. - Zbudziły mnie dziwne trzaski i wybuchy, jak się później okazało, opakowań po dezodorantach, za ścianą. Otworzyłam drzwi na klatkę, a tam było pełno dymu i czuć było potwornie spaleniznę. Zaczęłam od razu pukać do sąsiadów, by ich pobudzić. Później wybiegłam na podwórko, wykręciłam numer na telefonie komórkowym i zadzwoniłam po straż pożarną.
Według strażaków, przyczyną pożaru było zaprószenie ognia przez osoby nieznane. Mieszkańcy podejrzewają jednak, że do jego wybuchu przyczyniła się sama lokatorka spod 6.
- Jak wybiegłam na podwórko, to ona tam stała - mówi Teresa Łągiewka. - Tłumaczyła mi, że ktoś podpalił jej mieszkanie. Później zniknęła gdzieś w zamieszaniu i słuch o niej zaginął. Myślę, że ona sama zaprószyła ogień. Miała odłączony prąd, dlatego często paliła świecę. Dwa tygodnie temu wybuchł u niej pożar właśnie od takiej świecy. Na szczęście niewielki, bo wystarczył garnek wody i było po sprawie.
Tym razem spaleniu uległo doszczętnie lokum pod 6, a także strych wraz ze znajdującymi się tam meblami, sprzętem AGD i ubraniami. Zalane w wyniku akcji gaśniczej oraz okopcone zostały wszystkie pozostałe mieszkania. Straty oszacowano na około 25 tys. zł.
- Jak otworzyłam szafę, to woda lała się ciurkiem z półek - dodaje pani Teresa.
Dziennik Zachodni / Wielki Piątek
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?