Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

„Powidoki” Andrzeja Wajdy, czyli uniwersalna opowieść o artyście. Recenzja

Dariusz Pawłowski
Bardzo dobry, minimalistyczny jest w roli Władysława Strzemińskiego Bogusław Linda, choć o krok od wielkości. Z pewnością mamy do czynienia z najdojrzalszą kreacją tego aktora.
Bardzo dobry, minimalistyczny jest w roli Władysława Strzemińskiego Bogusław Linda, choć o krok od wielkości. Z pewnością mamy do czynienia z najdojrzalszą kreacją tego aktora. Akson Studio
„Powidoki” - ostatnie dzieło Andrzeja Wajdy - możemy już oglądać w kinach. Poruszająca opowieść o niezłomności artysty oraz władzy, która nie akceptuje wyjątkowości.

Andrzej Wajda zaczyna film promienną sceną. Władysław Strzemiński (w tej roli Bogusław Linda), malarz, teoretyk sztuki, wykładowca Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych w Łodzi, prowadzi twórczy plener dla studentów. Na zgrupowanie przybywa nowa adeptka, Hania (Zofia Wichłacz). Widzi artystę, pozbawionego prawej nogi i lewej ręki, stojącego o kulach na wzgórzu. „Profesor zaraz tu zejdzie” - słyszy od kolegów. W tym momencie uśmiechnięty Strzemiński kładzie się na boku i turlając, stacza ze wzniesienia. W jego ślad idą studenci. Śmiech, radość, pochłanianie istnienia pełną piersią, pomimo niepełnosprawności. Wolność, jaką może dawać sztuka i tylko poprzez wolność braną z wnętrza jej uprawianie. Z tej najbardziej świetlistej sekwencji w filmie, wkraczamy w stalinowski mrok przełomu lat 40. i 50. ubiegłego wieku w Polsce. Epokę socrealizmu i „ważnych zadań społecznych” wyznaczanych sztuce przez partię. Czas stawiania ludzi, którzy tego nie pragnęli, przed wyborami, które nie były wyborami. „Stoi pan na rozstaju dróg” - mówi do Strzemińskiego oficer Urzędu Bezpieczeństwa, nie kryjąc, że tylko jedna ścieżka ratuje życie. Mówi to do człowieka, który uczył swoich studentów: „Każdy widzi inaczej, każdy wybór jest dobry, bo jest wasz”.

Zobacz też: Powidoki: premiera w Łodzi [ZDJĘCIA, FILM]

Reżyser opowiada o czasach strasznych, ale nad drastyczność przedkłada subtelność. I dotyka tym mocniej. Opowiada o artyście udręczonym przez opresyjny, porażający i absurdalny system. Ale jednocześnie przez władzę, do której dorwali się ludzie mali, gotowi ową władzę w każdej sytuacji okazywać. W ten sposób czyni swoją opowieść uniwersalną, odnoszącą się do każdego ustroju, każdej politycznej rzeczywistości. Wszelka władza ma tendencje do dzielenia ludzi na „swoich” i „ich”. A przy tym nie radzi sobie z wyjątkowością lub wręcz jej nie znosi, jeżeli nie opowiada się ona po jej stronie. Mając możliwości, ludzi nie po naszej myśli wykluczyć jest łatwo. Nie trzeba ich wsadzać do więzień, torturować. Wystarczy pozbawić pracy, perspektyw, nadziei, entuzjazmu, szans na zarabianie pieniędzy, rozwój. Można odebrać to, do czego się zostało stworzonym, poniżyć i maksymalnie uprzykrzyć istnienie. Niezłomnością w takiej sytuacji staje się trwanie w przekonaniu, iż mimo wszystko życie jest darem najpiękniejszym, najbardziej godnym poświęceń i wyznawania przyjętych wartości, wymagającym nieustannej aktywności, nie pozwalającej na poddanie. Wajda eksponując istnienie umęczone, zarazem afirmuje życie i wynosi na wyżyny sztukę, która jest między innymi po to, by prawda i egzystencja stały się znośniejsze. Andrzej Wajda nie ma jednocześnie wątpliwości: władza, która podporządkowuje sobie sztukę czyni gwałt, władza, która się sztuką nie interesuje i jej nie wspiera działa na szkodę społeczności.

Wajda jak zwykle imponuje wizualnym zmysłem, tworzy film malarski, choć nie poddaje się stylistyce Strzemińskiego i proponuje dzieło wyraziście klasyczne. Można się zastanawiać, czy dobrze zrobiło filmowi, że Wajda nie dał postaci Strzemińskiego żadnego „odbicia”, lustra, obserwatora; ciążą dialogi wyjęte z teoretycznych pism artysty. Reżyser „zabrał” też Katarzynę Kobro, ale gdyby ją pozostawił byłby to film o czymś zupełnie innym - choć przecież są łączące ich trudne emocje. Jednak wszystko to posłużyło podkreśleniu pewności, którą trzeba mieć podejmując się wędrówki przez życie. Po powrocie z pleneru do miasta Strzemiński już się nie toczy, widzimy go właściwie nieustannie wychodzącego i zamykającego za sobą drzwi. W pewnym momencie pozostaną mu już tylko drzwi ostatnie.

Zobacz też: Powidoki, Fabrykant, Syrenka chrzest pociągów na dworcu Fabrycznym [ZDJĘCIA]

Bardzo dobry, minimalistyczny, ale o krok od wielkości jest Bogusław Linda, zapadają w pamięć Zofia Wichłacz, Krzysztof Pieczyński, Szymon Bobrowski. A w tle swoją rolę gra Łódź. Ciągle chcąca się zmieniać, choć miejscami tak niezmienialna...

„Powidoki” nie są filmem wybitnym. „Powidoki” są filmem, który trzeba zobaczyć.

Czy Łódź jest miastem filmowym Powidoki gwiazdy na premierze w EC1

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto