Poszukiwana załoga roweru wodnego na Zalewie Sulejowskim
Rower wodny z Zarzęcina wypłynął na zalew w sobotę, 2 czerwca, około godziny 16 - jeszcze przed gwałtowną burzą, która przeszła nad regionem.
Gdy czteroosobowa załoga nie wróciła po ok. 4 godzinach do przystani, z której wypłynęła, zaniepokojony właściciel zawiadomił WOPR, a ratownicy wezwali policję. I tak zaczęła się trwająca kilka godzin akcja poszukiwawcza załogi zaginionego roweru.
Na Zalew Sulejowski wypłynęły motorówki i łódki strażaków ochotników z OSP w Mniszkowie, Błogich, Opocznie, Zarzęcinie, w akcji brali udział także strażacy, policjanci i ratownicy z Piotrkowa czy Tomaszowa. Przez kilka godzin służby opływały zbiornik, przeszukiwały znajdujące się na nim wyspy, przeczesywały brzeg.
Straż powiadomiła też media i zaapelowała o pomoc w ustaleniu pobytu załogi, jeżeli ta, bezpiecznie schroniła się przed burzą na brzegu.
STRAŻ APELUJE O POMOC. AKCJA TRWA
Gotowy do poderwania był śmigłowiec ratunkowy, który miał sprawdzać teren z termokamerą. To już było na poważnym etapie - mówi asp. szt. Barbara Stepień, oficer prasowy policji w Opocznie, która zaznacza, że w akcję zaangażowanych było wielu policjantów ściągniętych w sobotę do pracy w trybie alarmowym.
Przeczesujący brzeg zalewu w Bronisławowie policjanci w pewnym momencie natrafili na porzucony rower i kapoki. Ale ludzi nie było - mówi Barbara Stępień. Jak dodaje, policja potwierdziła, że to właśnie rower wypożyczony z Zarzęcina.
Późno wieczorem okazało się, że załoga roweru - cała i zdrowa - bawi w barze w Bronisławowie. Tam, jak się okazało, jeden z turystów zaczął się awanturować m.in. z kelnerką i właścicielem przystani "U Łysego". Jak opowiada Zdzisław Jakubowski, właściciel ośrodka, mężczyzna był wulgarny wobec kobiety a jego straszył m.in. urzędem skarbowym.
- Wezwałem policję - mówi Jakubowski i opowiada, że jeden z klientów w niegrzeczny sposób domagał się wystawienia faktury. Żądał tego w barze, okazując mokry paragon.
Pracownica suszyła go suszarką, bo to było jakby w wodę włożone i pogięte, nie można było nic odczytać, a żeby wystawić fakturę to musi być paragon - dodaje Jakubowski.
Jak potwierdza asp. Ilona Sidorko, oficer prasowy KMP w Piotrkowie, na miejsce przyjechali policjanci z Wolborza. Funkcjonariusze pouczyli krewkiego gościa.
Łodzianie następnego dnia zabrali też rower, ale cała sprawa nadal jest szeroko komentowana...
Z KOMUNIKATU KPP W OPOCZNIE
"Okazało się, że niefrasobliwi wypożyczający rower nie poinformowali pracowników wypożyczalni o pozostawieniu sprzętu w innym miejscu. Brak tej informacji wywołał całą lawinę zdarzeń. Nieprzemyślane zachowanie osób wypożyczających sprzęt wodny doprowadziło do poderwania w stan gotowości kilku służb ratunkowych, które do późnych godzin nocnych przeczesywały rejon Zalewu Sulejowskiego. Przypominamy, że każdy kto wypożycza sprzęt turystyczno-rekreacyjny jest zobowiązany do oddania go po zakończeniu odpoczynku. Nie można w dowolnym miejscu zostawiać wypożyczonych kajaków, czy rowerów wodnych, nie informując o tym nikogo. Każdy przypadek niepowrotu osób wypożyczających sprzęt wodny może być potraktowany właśnie w podobny sposób- jako zagrożenie zdrowia i życia."
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?