Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Podrobiona wódka jest wszędzie - uważaj co kupujesz i pijesz

Agnieszka Jasińska
Łódzcy celnicy mają jedną z najskuteczniejszych wykrywalności podróbek w Polsce
Łódzcy celnicy mają jedną z najskuteczniejszych wykrywalności podróbek w Polsce archiwum
Nigdy nie wiesz, co pijesz. Co roku z powodu zatrucia podrabianym alkoholem umiera 11 -12 tysięcy Polaków. To tak, jakby z mapy naszego województwa znikało rocznie miasto wielkości Koluszek lub Brzezin. A Łódzkie to prawdziwe zagłębie nielegalnego przemysłu spirytusowego. Co czwarta butelka podrabianego alkoholu, trafiająca na polskie stoły, pochodzi właśnie z woj. łódzkiego.

To było pewne źródło

Piotrek ma 29 lat. Jego pasją jest fotografia. - Już nie jest i nie będzie, była ... - mówi. Piotrek od miesiąca nie widzi. Właśnie wyszedł ze szpitala. Lekarze nie mają wątpliwości: nigdy już nie odzyska wzroku.

- Gdyby tylko można było cofnąć czas... - zamyśla się Piotrek. - Ale przecież nic nie wskazywało na to, że wydarzy się taka tragedia...

Piotrek od sześciu lat kupował wódkę z tego samego źródła. Podrabianą. Kupował wcale nie dlatego, że nie miał pieniędzy na markowy alkohol. Po prostu się przyzwyczaił. Po tej wódce nigdy nie miał kaca. Ani razu nie poczuł się źle, nie wymiotował.

To były urodziny kolegi z pracy. Impreza miała być kameralna. Pięć osób, śledziki i wódka. Piotrek miał załatwić alkohol. Więc załatwił. Ten co zawsze, z tego samego źródła. Koledzy nie protestowali. Nieraz pili tę wódkę i wszystko było w najlepszym porządku. Na stole oprócz butelek Piotrka stały też dwie butelki alkoholu ze sklepu. Przyniósł je ktoś z gości. I to one uratowały życie Piotrkowi.

Goście zaczęli pić dość wcześnie, około 18. Piotrek pił najwięcej. Na zmianę, raz kieliszek przyniesionego przez niego specyfiku, raz kieliszek wódki ze sklepu. W pewnym momencie gorzej się poczuł. Nie tylko on. Nagle stracił przytomność. Ktoś wezwał karetkę. Przyjechała na sygnale po 15 minutach. Zabrała Piotrka i dwóch kolegów. Lekarze rozpoczęli dramatyczną walkę o ich życie. Udało się uratować Piotrka, niestety jego wzroku już nie. Koledzy mieli więcej szczęścia, widzą. - Lekarze powiedzieli mi, że żyję tylko dlatego, że pijąc podrabiany alkohol piłem równocześnie alkohol ze sklepu. Inaczej nie miałbym szans - opowiada chłopak. - Jak to się mogło stać, że wcześniej piłem wódkę z tego samego źródła i nic mi się nie stało? Podobno tym razem znajomy, który zajmował się produkcją, zamiast etanolu użył metanolu. Podobno zrobił to zupełnie nieświadomie. Podobno nie wiedział. Podobno nie chciał nikogo otruć...

Piją nie tylko żule i bezdomni

Niestety przypadek Piotrka nie jest wyjątkiem. Co tydzień na oddział toksykologii Instytutu Medycyny Pracy w Łodzi trafia od 7 do 14 osób z zatruciem alkoholowym. Zdecydowana większość to pacjenci, którzy wypili podrabianą wódkę.

- Problem nie dotyczy tylko marginesu społecznego. Po podrabiany alkohol nie sięgają tylko żule i bezdomni, ale zwykli ludzie - mówi dr Paweł Czerniak, lekarz z oddziału toksykologii Instytutu Medycyny Pracy. - Co gorsza nie wszyscy pacjenci są świadomi, że podczas przyjęć piją podrabiany alkohol.

Dr Czerniak wspomina jeden z dyżurów w instytucie. Do szpitala przywieziono trzy osoby. Wszystkie zatruły się glikolem. Jednej osoby nie udało się uratować. Zmarła tuż po przywiezieniu do instytutu.

- Pacjenci zostali przywiezieni prosto z imprezy. Jeden z uczestników poczęstował pozostałych podrabianą wódką i nikomu o tym nie powiedział. Ci ludzie nawet nie wiedzieli, co piją - opowiada dr Czerniak. - Okazało się, że osoba, która przyniosła alkohol, zrobiła go z płynu spuszczonego z układu chłodniczego. To nie był żaden żul. Ten człowiek wyglądał przyzwoicie, w życiu bym nie pomyślał, że taka osoba może robić i pić takie świństwo. Przeżył tylko dlatego, że przez kilka dni był w ciągu alkoholowym. Pił przez cały weekend i oprócz podrabianej wódki pił też taką oryginalną, ze sklepu.

Krzysztof Brzózka, dyrektor Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, zaznacza, że co roku przez zatrucie alkoholowe umiera 11 -12 tysięcy osób.

- To takie niewielkie miasteczko - podkreśla dyrektor. - Wszystko przez to, że na picie alkoholu jest przyzwolenie społeczne. Walczymy z dopalaczami, a problem alkoholu pomijamy. A przecież jest on równie niebezpieczny. Często po trzeba picia jest tak silna, że odbiera rozsądek i ludzie sięgają po wódkę niewiadomego pochodzenia.I kończy się to tragicznie.

60 tys. litrów w jednym miejscu

W ostatni wtorek funkcjonariusze z wydziału do walki z przestępczością gospodarczą łódzkiej policji skonfiskowali w Kutnie 36 litrów alkoholu bez polskich znaków akcyzy.

- Spirytus z przemytu należał do mieszkanki powiatu kutnowskiego. Alkohol znaleziono podczas przeszukania pomieszczeń gospodarczych opowiada asp. Paweł Witczak z Komendy Powiatowej Policji w Kutnie. - Kobieta nie przyznała się do tego, że jest właścicielką podrabianego alkoholu, tłumacząc się, że to nie jest jej piwnica. Nie potrafiła jednak wyjaśnić skąd ma klucze do piwnicy.

Podobnego, lewego alkoholu policjanci z naszego regionu skonfiskowali od początku roku aż ponad 4,8 tys. litrów. W tym samym czasie funkcjonariusze wydziału zwalczania przestępczości Izby Celnej w Łodzi odkryli na terenie województwa łódzkiego 19 dużych rozlewni alkoholu. W przydomowych garażach, komórkach i szopach znaleziono ponad 86 tys. litrów odkażonego alkoholu.

Rekordowa ilość alkoholu skonfiskowanego przez łódzkich celników w jednym miejscu to około 60 tys. litrów.

Taśmociąg i nalewaki w garażu

Jak się robi popularną odkażankę? Są trzy etapy produkcji lewego alkoholu. Na początku jest... odkażanie.

Zwykle "producenci " kupują substancje chemiczne w hurtowniach. Rejestrują się jako firmy i wyjeżdżają ze sklepów z pełnymi wózkami różnego rodzaju rozpuszczalników.

- Alkohol wytwarzany jest z rozcieńczalników technicznych, czyli z alkoholu etylowego skażonego. Rozpuszczalnik taki, przeznaczony do celów przemysłowych, zwolniony jest z podatku akcyzowego, co powoduje, że jego hurtowa cena jest stosunkowo atrakcyjna, ok. 3 zł za litr - tłumaczy Anna Ludkowska z Izby Celnej w Łodzi.-W pierwszym etapie produkcji alkohol ten jest odkażany przy użyciu substancji chemicznych wytrącających z cieczy skażalniki.

I tu zaczyna się z celnikami i policją zabawa w chowanego.

- Aby ograniczyć ryzyko wpadki, produkcję przenosi się z hal przemysłowych do garaży, pomieszczeń gospodarczych, piwnic na prywatnych posesjach. Tak jest najczęściej w małych miejscowościach oraz wsiach - mówi Anna Ludkowska. - Jedna ze znalezionych przez nas fabryk mieściła się nawet w... chlewie.

Jednak nie do wszystkich garaży i szop trafiają celnicy. Zwykle sąsiedzi, choć wiedzą o tym, że obok nich ktoś "produkuje" wódkę - utrzymują to w tajemnicy. I tak na przykład mieszkaniec Brójec koło Łodzi wśród sąsiadów słynie z tego, że w swoim garażu "produkuje odkażankę" w starej pralce Frani. Jednak nikt oficjalnie o tym nie mówi. Powstała za to legenda o tym, jak odkażanka pięknie wyczyściła franię z rdzy.

- Największą rozlewnię w tym roku zlikwidowano w lutym w Pabianicach - mówi Ludkow-ska. - Zabraliśmy wówczas prawie 11 tys. litrów spirytusu. O skali produkcji w tym miejscu świadczył fakt zamontowania automatycznych nalewaków oraz taśmociągu. Automatyzacja nalewu oraz transportu gotowych butelek przypominała organizację linii technologicznej w prawdziwej fabryce alkoholu i umożliwiała produkcję na wielką skalę. Niewiele mniejsze rozlewnie zlikwidowano w Rz-gowie - 8 tys. 850 litrów i Tomaszowie Mazowieckim - 6 tys. 750 litrów.

W baniakach, plastikach

Gdy odkazi się już alkohol następuje etap drugi - rozlewanie i konfekcjonowanie. Podrobiona wódka trafia na rynek w różnej postaci. W zależności od jej późniejszego wykorzystania, jest rozlewana w 5-litrowe baniaki, litrowe butelki plastikowe i szklane.

- Zauważamy coraz większą perfekcję osób trudniących się tym procederem. Obecnie opakowania szklane, w które rozlewany jest podrabiany alkohol, są praktycznie nie do odróżnienia od oryginalnych - mówi Ludkowska. - Podrobione butelki są bardzo dobrej jakości, często z fabrycznie tłoczonymi wzorami, charakterystycznymi dla danej marki.

Ludkowska dodaje, że alkohol jest czasem rozlewany do opakowań oryginalnych - tu wykorzystywane są butelki pochodzące z punktów skupu surowców wtórnych bądź odpady z legalnych produkcji, które z powodu wad jakościowych oficjalnie są przeznaczane na tzw. stłuczkę.

Na butelkę z odkażanką naklejane są etykiety, hologramy i znaki akcyzy - kiedyś prymitywnie podrabiane na domowych drukarkach, dziś profesjonalnie przygotowane.

- Co ciekawe, kiedyś dla stwierdzenia, czy alkohol jest podrabiany, można było porównać numery na banderolach. Tym samym numerem opatrywane były bowiem całe partie towaru. Dzisiaj w partii występuje kilka - kilkanaście powtarzających się kombinacji liczbowych - mówi Ludkowska. - Kupując karton podrabianego alkoholu, klient uspokaja się zatem, widząc, że na każdej butelce jest inny numer. Tymczasem fałszerstwo mógłby wykryć dopiero przez porównanie banderoli z kilku opakowań zbiorczych. Świetnej jakości są również podróbki hologramów nanoszonych na taki alkohol. Butelki, w które jest rozlewany, są także perfekcyjnie kapslowane.

W tym roku policjanci z wydziału zwalczania przestępczości zlikwidowali trzy punkty nielegalnej produkcji podrabianej wódki, w których na masową skalę produkowano "markowe" trunki z odkażonego spirytusu technicznego. W każdym z tych miejsc zatrzymywano duże ilości butelek z oznaczeniami znanych producentów oraz sfałszowane znaki akcyzy.

- Wydaje się zresztą, że sami klienci po prostu chcą wierzyć w legalność źródła. Zapewniani, że kupowana wódka pochodzi z któregoś z Polmosów, przymykają oko na fakt, że większość zakładów tego przedsiębiorstwa dawno już nie istnieje - dodaje Ludkowska. - Interesujące jest również to, że o ile kilka lat temu, podrabiano wyłącznie wódki białe, o tyle dzisiaj asortyment ten jest praktycznie nieograniczony. Równie często zdarzają się alkohole kolorowe, w tym również whisky, koniaki i gin. Coraz bardziej popularne jest również podrabianie wódek z krajów ościennych, np. czeskich czy ukraińskich.

Z meliny do sklepu i knajpy

Wyprodukowany alkohol trzeba sprzedać. Trzeci etap to wprowadzanie do obrotu. Odkażanka trafia przede wszystkim na targowiska, bazary i rynki, ale nie tylko.- Coraz powszechniej wprowadza się taki alkohol do legalnie działających placówek handlowych, zarówno w sprzedaży detalicznej, jak i hurtowej - mówi Ludkowska. - Podróbki oferowane stoją na półkach pomiędzy alkoholami oryginalnymi i kosztują podobnie jak trunki markowe, ok. 20-30 zł za litr. Tylko w tym roku na terenie Łódzkiego pracownicy Izby Celnej w Łodzi trafili na kilkanaście takich przypadków.

Podrabiany alkohol znajduje się również w restauracjach i pubach.

- Przy okazji każdej kontroli placówek gastonomicznych znajdujemy nielegalny alkohol - mówi Ludkowska. - Często przy wódce produkowanej z rozcieńczalnika bawią się też weselnicy.

Alkohol sprzedawany jest też przez sieć hurtowników. Niemal co tydzień łódzcy policjanci zatrzymują takich hurtowników. W okolicach łódzkich bazarów zlokalizowane są magazyny, a w nich po kilkaset lub kilka tysięcy litrów odkażanki. Zdarzają się też podręczne składy z kilkudziesięcioma litrami. Na drogach województwa łódzkiego regularnie zatrzymywane są też transporty z nielegalnym alkoholem.

- Jeszcze kilka lat temu produkowano, konfekcjonowano i dystrybuowano alkohol w jednym miejscu. Dzisiaj każdy etap odbywa się w innej części województwa - mówi Ludkowska. - Zabezpiecza to interesy grup przestępczych i pozwala z jednej strony na ograniczenie odpowiedzialności karnej osób trudniących się tym procederem, z drugiej zaś na zminimalizowanie ryzyka utraty większej partii towaru w wyniku kontroli.

* * * * *

W najlepszym przypadku wypicie podrabianego alkoholu może skończyć się ciężkim kacem i zawrotami głowy, w najgorszym - ślepotą albo śmiercią. I nie musimy wcale wypić metanolu, żeby nasza przygoda z odkażanką zakończyła się tragicznie. Także spożywanie etanolu prowadzi do bardzo poważnych uszkodzeń wątroby. Wyniszczenie organizmu rozkłada się wówczas na miesiące albo na lata. Zdarza się, że w efekcie prowadzi także do śmierci.

W przypadku wypicia metanolu walka o życie to nawet kwestia minut. Pacjent może umrzeć w ciągu godziny. Jeśli uda się go uratować to i tak prawdopodobnie będzie miał uszkodzoną wątrobę, może go spotkać niewydolność nerek oraz zaburzenia widzenia. Po zatruciu pacjent praktycznie od razu traci przytomność. Trzeba mu natychmiast udzielić pomocy, trzeba wezwać pogotowie, próbować wywołać odruch wymiotny. W tym momencie w najtrudniejszych przypadkach dochodzi do uszkodzenia nerwu wzrokowego, a nawet do ślepoty. Niewykluczona jest też marskość wątroby. Zatrucie metanolem leczone jest zwykle poprzez podanie etanolu. Trzeba go podać jak najszybciej. Zapobiega on dalszemu wchłanianiu się metanolu i spowalnia jego metabolizm. Alkohol etylowy jest swego rodzaju odtrutką w leczeniu zatrucia metanolem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto