Piszmy reklamacje do MPK

Rafał Jackiewicz ma prawo mówić, że nienawidzi linii 55. W miniony wtorek nie przyjechały kolejno cztery autobusy, które przewiduje rozkład. Następnego dnia - trzy. - A do tego w środę autobus zjechał nagle z trasy i ominął przystanki na Radwańskiej - pisze Rafał Jackiewicz w mailu do naszej redakcji.

MPK przyznaje, że w ubiegłym tygodniu w autobusie linii 55 urwało się koło. - Pracownik obsługi z zajezdni dostał już naganę. Jednak pozostałe niezrealizowane kursy nie wynikają z naszej winy - zaznacza Marcin Małek z biura prasowego MPK. - We wtorek autobusy miały problem z ruszeniem z przystanków na Abramowskiego. Było tak ślisko, że musiały wyciągać je holowniki.

W środę z kolei autobusy zmieniły trasy, aby ominąć roboty wodociągowe na Radwańskiej. - Jeżeli autobus nie przyjeżdża z naszej winy, pasażer może wziąć taksówkę. Zwrócimy koszty pod warunkiem, że przedstawi nam imienny rachunek z dokładną trasą i godziną przejazdu oraz kopię biletu okresowego - dodaje Małek. Tylko skąd pasażer ma wiedzieć, z jakiego powodu autobusu nie ma?

Ogólnej zasady rozpatrywania wniosków o zwrot kosztów podróży taksówką, bo nie przyjechał pociąg, nie mają też kolejarze. - Każda sprawa jest rozpatrywana indywidualnie - mówi Małgorzata Sitkowska, rzecznik spółki PKP Intercity.

Na pozytywne rozpatrywanie reklamacji mogą za to liczyć ci pasażerowie, którzy jadą dłużej niż przewiduje rozkład. To ważne, gdy skasowali bilet czasowy, np. 10-minutowy, a pojazd utknął w korku i kontroler nałożył karę za jazdę bez ważnego biletu. - Zwykle podróż tramwajem od Zamenhofa do katedry zajmuje mi dziesięć minut, ale gdy kontroler sprawdził mi bilet, było już cztery minuty po czasie. W MPK anulowali mi karę bez problemu - mówi pan Dariusz. - Nawet poradzono mi, żeby następnym razem poprosić kontrolera o wpisanie na mandacie przystanku, na którym mnie zatrzymał. Wówczas łatwiej im będzie sprawdzić czas przejazdu tramwaju - dodaje pan Dariusz.

A może warto zarzucić MPK reklamacjami z żądaniem rekompensat? Przewoźnik ma 30 dni na ustosunkowanie się do każdego pisma - brak odzewu oznacza uznanie reklamacji. Może w taki sposób wymusiłoby się na MPK poprawę jakości usług?

Z mecenasem Piotrem Kaszewiakiem rozmawia Agnieszka Magnuszewska

Łodzianie, czekający bezskutecznie na autobus czy tramwaj, mogą się domagać rekompensaty od MPK?

Kupno biletu oznacza zawarcie umowy cywilnoprawnej na przejazd. Dotyczy to również migawek. Osoby, które je nabywają, zakładają, że przewoźnik zrealizuje kursy, zamieszczone w rozkładzie jazdy. Mają więc prawo liczyć na zwrot części poniesionych kosztów.

Można się domagać odszkodowania w sądzie?

Pozywać można w dowolnej sprawie. Chodzi jednak o to, żeby właściwie uzasadnić i udokumentować roszczenia.

Nasz Czytelnik zrobił statystykę kursów niezrealizowanych przez łódzkie MPK w ciągu kilku dni. Czy to wystarczy?

Na pewno ta statystyka miałaby wartość dowodową, ale nie przesądzi o wyroku. Rozumiem frustrację czytelnika, że autobus kilka razy nie przyjechał. Jednak przewoźnik może się bronić wyjątkowymi warunkami pogodowymi i drogowymi. Przecież nie mógł ich przewidzieć ani zapobiec ich skutkom.

Na łatwą wygraną w sądzie trudno więc liczyć?

Trudno przewidzieć wyrok sądu. Każda sprawa jest indywidualnie rozpatrywana. No i trzeba się liczyć z tym, że w przypadku przegranej samemu poniesie się koszty sądowe.