Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Piłkarze ŁKS mimo remisu nadal są liderem

Paweł Hochstim, Dariusz Kuczmera
Maciej Bykowski i jego koledzy z ŁKS wciąż przewodzą tabeli pierwszej ligi
Maciej Bykowski i jego koledzy z ŁKS wciąż przewodzą tabeli pierwszej ligi Krzysztof Szymczak
Po remisie w Wodzisławiu Śląskim z Piastem Gliwice 2:2 piłkarze ŁKS zdawali sobie sprawę, że pewnie stracą fotel lidera. Ale tak się nie stało, bo Podbeskidzie Bielsko-Biała tylko zremisowało ze słabą Termalicą Nieciecza 0:0. Łodzianie nadal więc mają dwa punkty przewagi nad bielszczanami i cztery nad Piastem.

Znając wynik drużyny z Bielska-Białej ełkaesiacy jeszcze bardziej pewnie żałują, że nie wygrali z Piastem. W 49 minucie prowadzili 2:0, a zaraz po pierwszym golu dla Piasta czerwoną kartkę dostał Mariusz Zganiacz, ale i gry w przewadze łódzki zespół nie potrafił wykorzystać. Gdy popatrzy się na sytuacje bramkowe, jakie mieli gliwiczanie, to remis należy uznać za szczęśliwy.

- Denerwuje mnie, że straciliśmy gole po sytuacjach, przed którymi ostrzegaliśmy - mówił trener ŁKS Andrzej Pyrdoł. - Wiedzieliśmy, że największe zagrożenie grozi nam przy naszych stałych fragmentach gry. Ale i tak straciliśmy drugiego gola, bo zabrakło asekuracji.

W dwóch pierwszych kolejkach łodzianie stracili tylko jednego gola, ale to nie znaczy, że można było piłkarzy ŁKS pochwalić za grę w defensywie, bo zarówno w Szczecinie, jak i w meczu z Dolcanem w Łodzi błędy obrońców naprawiał Bogusław Wyparło. Jeszcze bardziej było to widoczne w Wodzisławiu Śląskim, gdzie Bodzio W. już do przerwy uchronił zespół przed stratą przynajmniej dwóch goli. - Bodzio bronił dziś bardzo dobrze - mówił o Wyparle Adrian Woźniczka. - Przy golu wyrównującym dla Piasta też miał już piłkę na ręku, ale ona niestety wtoczyła się do bramki, bo nie udało nam się jej dogonić.

Woźniczka po meczu nie krył rozczarowania wynikiem i grą łódzkiej drużyny. - Nie powinniśmy w taki sposób tracić goli i zwycięstw - dodawał lewy obrońca ŁKS, który wrócił do pierwszego składu zespołu po pauzie za żółte kartki.

Nie tylko Woźniczka był wściekły po meczu. Kilku piłkarzy ŁKS nie chciało rozmawiać z dziennikarzami, nie kryjąc swojego zdenerwowania. Atmosfera staje się bardzo nerwowa.

- Ale czemu tu się dziwić? - mówił Woźniczka. - Każdy z nas chce przecież awansować do ekstraklasy, więc dzisiaj jesteśmy wściekli. Podróż będzie smutna, ale w poniedziałek wrócimy do pracy i nikt na nikogo nie będzie obrażony.

Szansa na odskoczenie od rywali była ogromna, tym bardziej, że w następnej kolejce piłkarze ŁKS zagrają na własnym stadionie. W piątek o godz. 19 zmierzą się z Wartą Poznań. - To na pewno nie będzie łatwy mecz, bo Warta gra bardzo dobrze, ale gramy u siebie i musimy zwyciężyć - mówił Woźniczka.

Podobnie, jak w pierwszym meczu ŁKS z Piastem w Łodzi, bohaterem gliwickiej drużyny został Bartosz Iwan. W Łodzi wszedł na boisko po przerwie, gdy jego zespół przegrywał 0:2 i zdobył dwa gole. W piątek w Wodzisławiu też pojawił się na boisku w drugiej połowie i poderwał zespół do walki, asystując przy pierwszym golu. Iwan miał szansę, by zapewnić zwycięstwo, ale trafił w poprzeczkę.

- Co jeszcze mogę zrobić, żeby w meczu z ŁKS wyjść w pierwszym składzie? Chyba nic więcej już się nie uda - śmiał się po meczu były piłkarz Widzewa, który napsuł w tym sezonie wiele krwi ełkaesiakom.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto