Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pijany birbant powraca po blisko 120 latach do historii polskiego kina

Dariusz Pawłowski
Grzegorz Gałasiński
W Łodzi trwają prace nad rekonstrukcją pierwszego polskiego filmu fabularnego „Powrót birbanta” z 1902 roku. Co oznacza, że jest on kręcony raz jeszcze. Przy użyciu niezwykłego sprzętu.

Film „Powrót birbanta” albo „Zabawne przygody pana po świątecznych libacjach” z 1902 roku to legenda, trochę przypominająca mit o Atlantydzie. Obraz zaginął, pozostał po nim jedynie opis, relacja prof. Bolesława W. Lewickiego, który widział film w roku 1938. Historyczne dziełko, trwające zapewne kilkanaście sekund, zrealizował pionier polskiego kina i wynalazca Kazimierz Prószyński (w tym czasie stworzył jeszcze filmik „Przygoda dorożkarza”) przy użyciu pleografu własnej konstrukcji. Warto podkreślić, że Prószyński swój aparat skonstruował w 1894 roku, na niecały rok przed kinematografem braci Lumière (sam Auguste Lumière stwierdził kiedyś: „Byłem, wraz z bratem, twórcą filmu francuskiego, ale istniał również pewien Polak, niejaki Kazimierz Prószyński, który nas znacznie wyprzedził”).

Anegdota opowiadana w „Powrocie birbanta” jest bardzo prosta. Jest jasny poranek, stróż zamiata ulicę przy kamienicy, pod którą zajeżdża dorożka. Na kanapie pasażera siedzi młody człowiek w cylindrze i fraku - wyraźnie pijany do tego stopnia, że nie jest w stanie samodzielnie się podnieść. Dorożkarz i stróż pomagają mu wysiąść z dorożki i z trudem prowadzą tytułowego birbanta do bramy. W główną rolę wcielić się miał znakomity aktor Kazimierz Junosza-Stępowski (dorożkarzem był zaś prawdopodobnie Władysław Neubelt).

- To rzecz absolutnie magiczna - podkreśla Rafał Syska, dyrektor Narodowego Centrum Kultury Filmowej w Łodzi. - Film, który zaginął w wojennej zawierusze został zrekonstruowany na odtworzonym przez nas urządzeniu, czyli biopleografie Kazimierza Prószyńskiego. Opieramy się zatem nie tylko na streszczeniu tego filmu, ale także na technologii maksymalnie zbliżonej do tej, którą zastosował jego autor. Powstała też specjalna taśma filmowa, taka jak stosowana przez Prószyńskiego.

W nowej wersji birbanta zagrał Jakub Gierszał, a stróża Marek Kasprzyk. Reżyseruje Piotr Szczepański. - Przystępując do pracy nie spodziewałem się, że ten biopleograf może rejestrować tylko dwusekundowe ujęcia - mówi. - Trzeba było więc całą inscenizację ustawić pod takie krótkie fragmenty, które potem zostaną sklejone. W dodatku po nagraniu każdego odcinka trzeba było przeładować taśmę, co trwało około pięciu minut. To zatem trudna, fizyczna praca. Uniemożliwiło to zarazem realizowanie filmu jednocześnie na wszystkich trzech nośnikach. Pod biopleograf trzeba było inscenizować konkretne fragmenty gęstego dziania się, czyli na przykład omsknięcie ręki na poręczy, upadek birbanta i tak dalej.

Aktor Marek Kasprzyk dodaje, że udział w przedsięwzięciu był niecodziennym przeżyciem: - Jeżeli wyobrazimy sobie, że film „Powrót birbanta” powstawał w 1902 roku, to nagle jesteśmy w świecie pionierów kina, od których wszystko się zaczęło, którzy poruszyli tę machinę, znaną nam dzisiaj jako wielowymiarowe, bogate kino - zapewnia.

„Powrót birbanta” powstaje w trzech wersjach: cyfrowej, na taśmie 35 mm przy zastosowaniu kamery Zeiss z 1910 roku oraz na taśmie celuloidowej biopleografu, z charakterystyczną perforacją pomiędzy klatkami.

- Technologia Prószyńskiego była tylko jego przedsięwzięciem i nigdy nie została wprzęgnięta w komercyjny obrót - dodaje Rafał Syska. - Dlatego to, co powstanie na taśmie po jej wywołaniu jest jeszcze dla nas wielką niewiadomą. A sam proces wywołania jest bardzo żmudny, trzeba to robić klatka po klatce.

Produkcja zostanie wzbogacona o dodatkowe materiały: making of, pokazujący proces realizacji filmu, powstają też produkcje dokumentalne poświęcone Prószyńskiemu.

Dyrektor Narodowego Centrum Kultury Filmowej ma nadzieję, że gotowy film będzie można uroczyście zaprezentować w pierwszych tygodniach przyszłego roku.

- Później zostanie on zdigitalizowany i, jak sądzę, stanie się wielką gratką dla wielu miłośników historii kina i instytucji poświęconych nie tylko filmowi - mówi.

Legendarny biopleograf łódzkie Narodowe Centrum Kultury Filmowej zrekonstruowało w roku 2017. Odtworzenia urządzenia, którego jedyny egzemplarz zaginął prawdopodobnie podczas Powstania Warszawskiego, podjął się Janusz Król, scenograf i autor efektów specjalnych. Zrobił to wykorzystując techniki dostępne pod koniec XIX wieku, którymi najprawdopodobniej posługiwał się sam Prószyński, wzorując się na dwóch zachowanych fotografiach. Dziś to jedyne na świecie takie działające urządzenie. Teraz przy jego pomocy odtworzono najstarszy film powstały na polskich ziemiach. Ta przygoda robi wrażenie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wideo
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto