Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pielęgniarka domagała się od szpitala w Wieluniu 60 tys. zł

Daniel Sibiak
Renata Pęciak nie zgadza się z wyrokiem. Złożyła apelację
Renata Pęciak nie zgadza się z wyrokiem. Złożyła apelację fot. Daniel Sibiak
Wyrok w sprawie szpitala zapadł w Sądzie Rejonowym. Pielęgniarka Renata Pęciak twierdziła, że przez pięć lat w miejscu pracy stosowano wobec niej mobbing, co spowodowało załamanie psychiczne.

Za uszczerbek na zdrowiu domagała się 60 tys. zł odszkodowania. Sąd uznał jednak oskarżenia za bezzasadne.

Zanim zapadł wyrok Pęciak, która pracuje w szpitalu od 26 lat, złożyła ostatnie zeznanie. - Od 2004 roku byłam szykanowana i lekceważona. Znęcano się nade mną, m.in. przez zwracanie mi uwag o wykonywaniu pracy, podczas gdy inne pielęgniarki miały większe uchybienia, a im tego nie mówiono. Tolerowano też ich notoryczne spóźnienia. Mnie zaś dyskryminowano i chciano wyeliminować z zespołu poprzez przenoszenie z oddziału na oddział.

Pęciak uważa, że wpływ na taki stan rzeczy miała niechęć przełożonej, która odgrywała się na niej za sprawy z przeszłości. Zaczynała pracę na laryngologii. Przełożona była wtedy oddziałową. Pomiędzy nią a ordynatorem istniał konflikt. Pęciak twierdzi, że oddziałowa prosiła pielęgniarki o poparcie w związku z groźbą zwolnienia, ale go nie otrzymała. Koszmar zaczął się, kiedy zmarł ordynator, a była oddziałowa została przełożoną. Po zamknięciu laryngologii pielęgniarki przeniesiono na inne oddziały.

- Przełożona próbowała mnie wtedy zwolnić, ale wstawiła się za mną pani ordynator i dlatego zostałam w pracy - dodaje Pęciak.

Stamtąd wkrótce pielęgniarkę przeniesiono na oddział chirurgii dziecięcej, a później noworodków, nefrologii i chorób płuc. I tu, jak twierdzi Pęciak, także doszło do mobbingu. Tym razem ze strony oddziałowej. Kobieta miała nierówno traktować skarżącą, a w efekcie napisać na nią notatkę służbową. Podczas ostatniej rozprawy oddziałowa przypomniała, że zrobiła to, bo pielęgniarka nie wykonała polecenia lekarskiego i nie podała choremu leków oraz nie wykonała badania usg. i ekg.

Bożena Łaz, dyrektor szpitala, wyjaśniała w sądzie, że placówka przechodzi restrukturyzację i przenoszenie pielęgniarek nie wynikało z niechęci, a wręcz odwrotnie, z woli zapewnienia miejsc pracy po zlikwidowanych oddziałach: - Pracownica nigdy nie zgłaszała mi problemu mobbingu. Nigdy też nie dotarła do mnie informacja od innych pracowników, by byli poniżani.

Sąd uznał, że wobec pielęgniarki nie stosowano mobbingu, a przenoszenie na poszczególne oddziały było wynikiem restrukturyzacji. Zdaniem sądu, mimo wieloletniego doświadczenia w zawodzie, pielęgniarka na każdym nowym oddziale mogła podlegać kontroli ze strony przełożonych, po to, by jak najlepiej wykonywała pracę. - Nie może być tak, że personel nie podał leku, bo ofiarą jest pacjent. Pisanie notatek na tę okoliczność trzeba pochwalić, a nie zganić - uważa sędzia Przemysław Majkowski.

Aby uniknąć dalszych konfliktów, dyrektor Łaz przeniosła Pęciak na oddział kardiologii.

od 7 lat
Wideo

Pensja minimalna 2024

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielun.naszemiasto.pl Nasze Miasto