Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nożownik, który śmiertelnie zranił 22-latkę nie czuje żalu ani skruchy

Agnieszka Jasińska
Marcin R. podczas przesłuchania przyznał się do winy
Marcin R. podczas przesłuchania przyznał się do winy fot. materiały KWP-Łódź
We wtorek łódzki sąd zadecyduje o tymczasowym aresztowaniu 26-letniego Marcina R., który w nocy z soboty na niedzielę przed dyskoteką Heaven śmiertelnie ranił nożem 22-letnią dziewczynę.

Z takim wnioskiem wystąpiła Prokuratura Okręgowa w Łodzi. W poniedziałek mężczyzna usłyszał zarzut zabójstwa i czynnej napaści na policjantów. Grozi mu kara dożywotniego więzienia. Marcin R. przyznał się do winy, ale nie czuł żalu ani skruchy.

Alicja przyjechała do Łodzi w odwiedziny do koleżanek z małej wsi koło Turku (Wielkopolskie). Dziewczyny poszły na zakupy do Manufaktury. Potem zadecydowały, że wybiorą się na dyskotekę. Wybrały lokal u zbiegu ulic Sienkiewicza i Piłsudskiego. Pod dyskoteką zjawiły się koło godz. 23.30. Alicja szła jako pierwsza. Za nią szły cztery koleżanki. Nagle zaczepił ją łysy, potężny mężczyzna. Był agresywny i wulgarny.

- Alicja odpowiedziała mu krótko i chciała iść dalej. Śledczy wyjaśniają, co dokładnie powiedziała, bo zeznania świadków są rozbieżne - mówi Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi.

Kiedy dziewczyna próbowała minąć bandytę, ten wyciągnął nóż i wbił jej w klatkę piersiową. Alicja osunęła się. Wtedy 26-latek kopnął ją w twarz. I spokojnym krokiem poszedł w stronę ul. Roosevelta.

Świadek zdarzenia, dziewczyna, która stała kilka metrów od miejsca tragedii, pamięta przeraźliwy krzyk koleżanek Alicji. - Spojrzałam w ich stronę. Były wyzywająco ubrane. Zobaczyłam zakrwawioną dziewczynę leżącą na schodach - wspominała w poniedziałek dziewczyna, zastrzegając sobie anonimowość. - W ogródku przy ulicy siedziało pięciu chłopaków. Ktoś krzyknął, żeby biegli za bandytą. Pobiegli, ale za chwilę wrócili. Nie udało im się go znaleźć.

W tym czasie Marcin R. doszedł do Piotrkowskiej i wsiadł w rikszę. Przejechał kawałek i wsiadł do taksówki. Gdy bandyta wracał do domu, na miejsce zdarzenia przyjechało pogotowie ratunkowe i policja. Dziewczyna została przewieziona do szpitala im. Kopernika. Mimo starań lekarzy o godz. 1.50 zmarła na stole operacyjnym. Miała rany od noża i złamaną kość jarzmową. Wykrwawiła się. Policja natychmiast zaczęła poszukiwania mężczyzny. Dzięki współpracy z taksówkarzami udało im się ustalić budynek, do którego wszedł.

- Policjanci ustalili, że ukrył się w mieszkaniu na trzecim piętrze kamienicy przy ul. Limanowskiego, gdzie się zabarykadował - mówi asp. Radosław Gwis z Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi. - Funkcjonariusze użyli strażackiego wysięgnika, by wejść przez okno. Widząc policjantów w koszu wysięgnika, mężczyzna zaczął rzucać w nich ciężkimi przedmiotami.

W jednego z nich rzucił młotkiem. Policjant doznał obrażeń twarzy. 34-letni policjant trafił do szpitala im. Biegańskiego ze złamaniami kości twarzy.

W innego policjanta 26-latek rzucił hantlami. Wtedy mundurowi opuścili wysięgnik i sforsowali drzwi wejściowe do mieszkania. O godz. 2.25 Marcin R. został zatrzymany. Był trzeźwy, nie był pod wpływem środków odurzających.

Marcin R. wcześniej już dawał się we znaki sąsiadom. - Mieszkał sam. Nikt go nie odwiedzał, ani rodzina, ani znajomi. Kilka razy przyjechała do niego straż miejska. Słuchał głośno muzyki. Zdarzało się, że rzucał z okien talerzami. Raz zamocował w oknie rurę i oblewał wodą przechodniów - powiedział nam pan Adam, mieszkaniec kamienicy przy ul. Limanowskiego.

W prokuraturze Marcin R. przyznał się do winy. Usłyszał zarzut zabójstwa i czynnej napaści na policjantów. - Opisał przebieg zdarzenia. Nie wyraził skruchy ani żalu. Dziewczyna prawdopodobnie była przypadkową ofiarą - mówi Kopania.

Ranny policjant przebywa na oddziale chirurgii szczękowej szpitala im. Biegańskiego. Drzwi do sali są zamknięte. Czuwa przy nim ojciec. - To pierwszy taki incydent od 13 lat, kiedy syn pracuje w policji. Nie mam siły o tym mówić - zaznaczył w rozmowie z nami.

Tomasz Sadzyński, prezydent Łodzi, zapowiedział w poniedziałek, że zwiększy liczbę patroli straży miejskiej w okolicach łódzkich dyskotek wieczorami i w nocy.

W miniony weekend policjanci przeprowadzili w Łodzi blisko 600 interwencji.

- Niestety, nie możemy wystawić posterunków stałych przy nocnych klubach - mówi Joanna Kącka z Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi.- Nie możemy być wszędzie. Bazując na materiale zebranym w sprawie zabójstwa 22-latki, można stwierdzić, że trudno było zapobiec tej tragedii. Pokrzywdzona została wybrana przez sprawcę z tłumu, nie znali się i nic nie wskazywało na taki rozwój sytuacji.

Miejsce, w którym doszło do tragedii, uchodzi za jedno z niebezpieczniejszych w Łodzi. Teraz mieszczą się tam dwa kluby: Villa i Heaven. Jeszcze do niedawna działały cztery. Obok klubów pojawił się także sklep z dopalaczami.- Bójki są tam podczas każdej imprezy. Muzyka, jaka tam jest grana, przyciąga określony typ ludzi. Dlatego to miejsce najlepiej omijać z daleka - powiedziała nam Joanna, która często bywa na łódzkich dyskotekach.

Alina Wojtyna, sołtys wsi, w której mieszkała Alicja, przyznaje, że o zabójstwie dowiedziała się z mediów.- To była cicha i spokojna dziewczyna. Nikt nie może uwierzyć w to, co się stało - wzdycha kobieta.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto