- Wcześniej też mieliśmy gabinet weterynaryjny, ale jego wygląd wołał o pomstę do nieba. Stare, rozwalające się meble, które przez lata nasiąkały zarazkami. Obok był wielka sala operacyjna, w której przy stole biegały inne zwierzęta - mówi Bogumiła Skowrońska-Werecka, dyrektor miejskiego schroniska. - Teraz lecznica w schronisku wygląda jak profesjonalny blok operacyjny w szpitalu. Starą salę operacyjną podzieliliśmy na trzy pomieszczenia: poczekalnię, sale operacyjną i pooperacyjną. Kupiliśmy klatki ze stali nierdzewnej, które posłużą za łóżka szpitalne. Wszystko jest czyste, higieniczne i sterylne.
W łódzkim schronisku mieszka ponad 700 zwierząt i codziennie przybywają kolejne. Wiele z nich trafia tu po potrąceniach przez auta albo po walce z innymi zwierzętami. Mają otwarte rany, połamane kości albo zakażenie skóry. Weterynarze walczą o zdrowie każdego z nich.
- Nie ma dnia, byśmy nie robili dwóch operacji, ale bywa i tak, że weterynarze spędzają przy stole operacyjnym nawet sześć godzin - opowiada szefowa schroniska. - Pamiętam operację usunięcia nowotworu u pięcioletniej suczki, która trwała ponad cztery godziny. Weterynarzom leciał pot z czoła. W nowym gabinecie pracuje się nieporównywalnie lepiej.
W nowym gabinecie zwierzęta będą między innymi sterylizowane. Lekarze będą tu usuwać guzki i nowotwory, robić zabiegi dermatologiczne i proste operacje ortopedyczne. Za skomplikowane operacje ortopedyczne i okulistyczne schronisko wciąż musi płacić w prywatnych gabinetach, bo nie ma specjalistycznego, drogiego sprzętu.
Remont gabinetu kosztował 25 tys. zł. Został sfinansowany ze środków fundacji "Schronisko".
Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?