W dniach otwartych mógł wziąć udział każdy student płci męskiej. - Chcieliśmy zrobić coś w rodzaju rekolekcji, niekoniecznie po to, by namawiać do wstępowania do seminarium - mówi ks. dr Mariusz Rucki, prefekt seminarium. - Choć może ktoś po cichu myśli, by zostać księdzem - dodaje.
Wyzwanie podjęło 15 młodych ludzi, głównie z woj. łódzkiego, ale także m.in. z Opola. W piątek po południu zameldowali się w seminarium, by przeżyć dwa dni jak prawdziwi klerycy. Na początku rzucały się w oczy zakazy - klerycy nie mogą mieć komórek, telefony w pokojach nie mają wyjścia na miasto, a laptopy przysługują dopiero od III roku studiów.
- To dlatego, by się nie rozpraszać. Trudno rozmyślać, kiedy co chwilę dostaje się SMS-y - tłumaczyli prawdziwi klerycy zdumionym kolegom. Jeszcze bardziej dziwił… zakaz korzystania z wind. - Podejrzewamy, że to po to, by nie urosły nam brzuchy - zwierzali się klerycy.
Po zakwaterowaniu studenci wzięli udział w spotkaniu wprowadzającym, drodze krzyżowej i mszy św. w katedrze. Potem była kolacja, modlitwy wieczorne i spotkania w pokojach przy czekoladkach i pepsi.
Sobotę goście przeżyli już jak klerycy: pobudka o 6 rano, o 6.30 rozmyślanie, potem godzinki. - Próbowałem czysto je wyśpiewać, ale się nie udało - zwierza się jeden z dwudniowych kleryków. Potem było śniadanie (chleb, wędlina, twaróg, dżem), od 9 do 13 wykłady z II kursem seminarzystów: z teologii przyrody, filozofii, religiologii.
- Dla gości zdecydowaliśmy się trochę je uprościć - przyznaje ks. Rucki, który prowadził zajęcia z religiologii.
- Zajęcia były ciekawe, a wykładowcy chętnie dyskutowali. To mnie pozytywnie zaskoczyło - wspomina dwudniowy kleryk.
Po zajęciach był obiad (ogórkowa, mielone, ziemniaki i fasolka), a po południu - jedyne w kleryckim tygodniu wyjście do miasta. Przyszli księża wykorzystali je na zakupy i spacer. O godz. 16 goście zwiedzali katedrę, a o godz. 18 grali już w piłkę nożną w mieszanych zespołach. Wygrał skład z przewagą prawdziwych kleryków.
O godz. 20 studenci mieli kolację, a potem różaniec. Od tego czasu obowiązywało milczenie, tzw. silentium sacrum. Usta można było otworzyć tylko na czas odmawianej w pokojach komplety. - Czas w seminarium jest doskonale wypełniony. Dlatego rozmowy z klerykami prowadziliśmy po ciszy nocnej, więc trochę nielegalnie - zwierza się jeden z gości. - Prawdziwi klerycy ostrzegali nas, że trzeba uważać, bo okna wychodzą na mieszkanie biskupa, który zwraca uwagę, gdy w pokojach po silentium pali się światło - wspomina.
O czym rozmawiali po nocy prawdziwi i czasowi klerycy? O dowodach na istnienie Boga, ustawie aborcyjnej, myśli kartezjańskiej, kościelno-rządowej komisji majątkowej i pracujących w seminaryjnej kuchni kucharkach.
Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?