Wkrótce po zabójstwie kilku policjantów pojechało do kamienicy przy ul. Limanowskiego, w której mógł przebywać bandyta (ustalono to na podstawie zeznań świadków i taksówkarza, który wiózł mordercę).
Okazało się, że podejrzany mieszka na trzecim piętrze. Funkcjonariusze dobijali się do drzwi, krzycząc: "Policja, otwierać!", ale w środku panowała cisza. Zdecydowali się zajrzeć z zewnątrz przez okno. Dwóch policjantów wysięgnikiem strażackim podjechało na wysokość okien mieszkania. W środku paliło się światło, ale nie było widać nikogo.
– Nagle poczułem uderzenie w twarz i zalałem się krwią – opowiadał jeden z funkcjonariuszy, w którego stronę poleciał młotek wyrzucony przez okno (potem okazało się, że funkcjonariusz miał złamany nos i kość zatoki nosowej). Drugi został uderzony w ramię ciężarkiem do ćwiczeń.
Gdy obaj byli już na ziemi, przez okno wyleciał jeszcze telewizor, głośniki, szafki. Wtedy policjanci postanowili siłą wejść do mieszkania.
– Otrzymaliśmy informacje od dyżurnego, że nie dowiozą nam tarcz. Założyliśmy kamizelki kuloodporne. Jeden z kolegów wyrwał drzwi. Z drugim zasłoniliśmy się dywanem, który leżał na klatce schodowej i wbiegliśmy do środka. Mężczyzna rzucał w nas nożami, widelcami. Zarzuciliśmy dywan na niego, przewróciliśmy, obezwładniliśmy i skuliśmy kajdankami – zeznawał policjant, który brał udział w szturmie.
Sędzia dociekał, dlaczego interweniujący funkcjonariusze nie założyli czegoś, co by ich identyfikowało jako policjantów.
– Jesteśmy w wydziale wywiadowczym, pracujemy po cywilnemu. Mieliśmy zawieszone na piersiach legitymacje służbowe – odpowiadali funkcjonariusze.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?