- Od czerwca dostałam cztery skierowania, jedno od lekarza pierwszego kontaktu i trzy od neurologa, starałam się o przyjęcie do szpitali im. Jonschera i w Łagiewnikach, ale mnie nie przyjęto - skarży się kobieta. - Lekarze tłumaczą, że skończyły się limity przyznane przez Narodowy Fundusz Zdrowia i przyjmowane są tylko osoby, których życie jest zagrożone. Gdybym umierała, badanie by wykonali, ale skoro żyję i mogę jeszcze chodzić... Na operację w tym roku nie mam szans.
Stan zdrowia chorej dodatkowo komplikują odkryta kilka tygodni temu cukrzyca i nerwica lękowa, na którą cierpi od dwóch lat.
- Przez te choroby straciłam już niemal wszystko - skarży się pani Sylwia. - Nie mogę normalnie pracować, więc firma, którą prowadzę, stanęła na skraju bankructwa. Musiałam zwolnić pracowników. By mieć pieniądze na leki i utrzymanie, muszę teraz sprzedać mieszkanie.
- Szpital nie ma prawa odmówić chorej leczenia i diagnozy, bez względu na ilość posiadanych funduszy - mówi Anna Leder z biura prasowego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia w Łodzi.
- Jednak ostateczną decyzję o tym, kto zostanie przyjęty, podejmuje lekarz. My nie mamy na to wpływu. Chora powinna spróbować postarać się o przyjęcie do innego szpitala. Na terenie województwa jest ich jeszcze trzynaście.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?