Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Krople wody na rozpalone kamienie" w Teatrze Nowym: trochę tu za duszno [recenzja]

Przemek Dana
Przemek Dana
Janusz Szymański
Gdy w saunie poleje się wodą rozgrzane kamienie, robi się nienaturalnie duszno i niektórzy wychodzą. Widz, który ogląda najnowszą propozycję Teatru Nowego, może mieć podobne odczucia.
Nowa płyta Samokhin Band w drodze, klip na zachętę - zobacz go

"Krople wody na rozpalone kamienie" na podstawie sztuki Rainera Wernera Fassbindera "Tropfen auf heisse Steine" to opowieść o toksycznych związkach, które trwają mimo tego, że są utrapieniem dla każdej ze stron, a każde kolejne słowo czy czyn zadaje tylko rany. Bo to jest walka o zdobycie przewagi, a nie partnerstwo.

Na pierwszy plan wysuwa się związek 19-letniego Franza i o 15 lat od niego starszego Leopolda. Po początkowej fascynacji i szybkiej "konsumpcji" zostaje po krótkim czasie nuda i wzajemne oskarżanie się. - Spektakl opowiada o toksycznym związku, w którym wzajemne uzależnienie jest silniejsze od potrzeby wolności. Ta potrzeba ciepła sprawia, że ludzie nie odchodzą od siebie, gdy powinni, a nadal trwają w związku, który można wręcz uznać za sadomasochistyczny, zarówno z jednej jak i drugiej strony - mówi o sztuce Jakub Porcari, reżyser.

By tego było mało - w całą sytuację wciągnięte zostają ich byłe partnerki, o których można powiedzieć, że również są uzależnione od swoich już byłych kochanków. Problemy się piętrzą, wzajemnym oskarżeniom nie ma końca. Atmosfera staje się duszna, nie do wytrzymania... Nie wszyscy to wytrzymają.

Kogo przerosły "Krople wody..."?

"Krople wody..." to nie jest łatwa sztuka. Problemy są dużego kalibru i ciężkie gatunkowo. Zapewne dlatego w Teatrze Nowym reżyser zrezygnował praktycznie ze scenografii, skupiając się jedynie na pokazaniu relacji między bohaterami. By je jeszcze bardziej wyeksponować, niemal zrezygnował z ruchu scenicznego. Aktorzy muszą przez dużą część spektaklu budować atmosferę właściwie tylko wypowiadanymi przez siebie słowami. Na początku nawet się na siebie nie patrzą (!), a zdania wypowiadają w kierunku publiczności.

To piekielnie trudne, by zbudować rolę, posługując się tylko słowem. I chociaż pomysł może być ciekawy, to w realizacji zdecydowanie szwankuje. Na scenie niewiele się dzieje. Brak kontaktu między aktorami sprawia, że nie słyszymy dialogu, a raczej wyuczone formułki, które trzeba wypowiedzieć w odpowiednim momencie (nie ułatwia tego jeszcze zastosowanie kamery na żywo, do której aktorzy mówią, gdy są w sypialni). Trochę to wszystko sztuczne, bo widział ktoś, by jedynym ujściem dla kipiących w nas emocji były usta? Dopiero, gdy reżyser pozwala aktorom poruszać się po scenie, akcja nabiera tempa, robi się ciekawsza, bardziej naturalna.

Cała opowiadana historia jest już sama w sobie niezrozumiała. Oglądając "Krople wody..." odnosi się wrażenie, że twórcy spektaklu chcą widzowi jeszcze bardziej ją zawikłać, utrudnić odbiór. I to im się udało.

W ostatecznym rozrachunku nie jest zatem ważne, czy zadanie postawione aktorom przez reżysera przerosło ich, czy też mamy do czynienia z przerostem formy nad treścią. Na scenie Teatru Nowego atmosfera jest po prostu nienaturalna, zbyt duszna. Dla mnie nie do wytrzymania.

Czytaj codziennie MMLodz.pl/Kultura:

Studniówki w Łodzi | Ferie 2012 - półkolonie | Student na rowerze | Kolory ulic Łodzi | Konkursy | Widzew Łódź | ŁKS Łódź|PKP - rozkład jazdy| Karaoke w Łodzi

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto