Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kluczbork nadal jest miejscem przeklętym dla drużyn z Łodzi

Paweł Hochstim
fot. Krzysztof Szymczak
Niespełna dwudziestopięciotysięczny Kluczbork nadal jest twierdzą, której nie potrafią zdobyć piłkarze łódzkich klubów. W ubiegłym sezonie przegrał tu Widzew, a ŁKS zremisował. W sobotę piłkarze z Łodzi powtórzyli ubiegłoroczne "osiągnięcie".

Czytając składy obu zespołów nie jest trudno wskazać faworyta. MKS to zespół zbudowany z bardzo przeciętnych, by nie powiedzieć, że słabych piłkarzy, którzy nie grają w piłkę, tylko walczą. I tą walką wydarli punkt liderowi z Łodzi. Nie ma wątpliwości, że tego remisu ełkaesiacy powinni się wstydzić tak samo, jak jesiennej porażki z Wartą w Poznaniu.

Czy można coś optymistycznego powiedzieć po meczu ŁKS? Chyba tylko to, że inni robią wszystko, by nie wyprzedzić łodzian w tabeli i gubią punkty z jeszcze słabszymi zespołami, niż Kluczbork. - Ale gdybyśmy nie remisowali głupio meczów, jak z Piastem, Pogonią, czy tutaj w Kluczborku, to już byśmy mogli świętować awans - mówi Jakub Kosecki. Trudno nie przyznać mu racji. Właśnie Kosecki jest jednym z nielicznych piłkarzy ŁKS, do którego nie można mieć za nic pretensji. Choć niemal przez całą wiosnę walczy z kontuzją, jest najlepszym zawodnikiem zespołu trenera Andrzeja Pyrdoła.

Ale i tak przez 88 minut właściwie nie było momentów, w których zwycięstwo ełkaesiaków byłoby zagrożone. Kolosalną różnicę w umiejętnościach piłkarzy obu klubów widać było od pierwszej do ostatniej minuty, ale i tak skończyło się remisem. - Uważam, że niezasłużenie zremisowaliśmy, na pewno byliśmy lepsi - dodaje Kosecki i ma rację. Ale nie dodał jeszcze jednego zdania. Że ŁKS, zwłaszcza w drugiej połowie, nie walczył tak jak rywale.

Łódzka drużyna największe problemy ma ze stwarzaniem dobrych sytuacji do zdobycia gola. W Kluczborku, nie licząc bramki Mariusza Mowlika po dośrodkowaniu z rzutu rożnego i strzale głową, tylko raz poważnie zagrozili bramce Grzegorz Świtały, gdy już przy wyniku 1:1 sam na sam z kluczbor- skim bramkarzem znalazł się Damian Seweryn, ale zachował się fatalnie uderzając lekko w bramkarza. - Powinien mijać bramkarza, ale w piłce tak się czasem zdarza, że zmarnuje się najlepszą okazję - mówi Mariusz Mowlik. Seweryn, który zimą świetnie spisywał się w meczach sparingowych, ale wiosną właściwie nie dostaje szansy miał w tym momencie okazję, by zostać bohaterem i pokazać trenerowi, że myli się, gdy sadza go na ławce. Niestety, zmarnował ją i teraz pewnie długo nikt się o niego nie upomni.

Ełkaesiacy nie tylko nie stwarzają sytuacji bramkowych, bo braków w grze łódzkiego zespołu jest znacznie więcej. W Kluczborku przede wszystkim rzucało się w oczy, że nie potrafią sobie radzić z rywalem, który nie odpuszcza - pomocnicy zbyt łatwo tracą piłkę, a obrońcom zdarzają się proste błędy. Tak było właśnie w 88 minucie, gdy piłkarze ŁKS mogli kilka razy wybić piłkę z pola karnego, ale zabrakło im zdecydowania. To wykorzystał Arkadiusz Półchłopek i z bliska pokonał Bogusława Wyparłę.

- Zremisowaliśmy mecz, ale to nie jest koniec świata - pociesza się Mowlik, który, gdyby nie ta przeklęta 88. minuta, mógłby aspirować do roli jednego z najlepszych piłkarzy ŁKS. Ale i tak jednak chyba może być pewny miejsca w podstawowym składzie, bo kontuzje wyeliminowały na kilka tygodni Adriana Woźniczkę i Piotra Klepczarka, więc Mowlik nie ma w drużynie realnej konkurencji. A do tego jest nie tylko najbardziej bramkostrzelnym obrońcą w ŁKS, ale także... trzecim strzelcem zespołu. Jak na piłkarza, który gra na pozycji stopera, a do tego często nie ma miejsca w podstawowym składzie to doskonały wynik.

- W sparingach też strzeliłem jakiegoś tam gola, a później wyleciałem ze składu. Bramki chyba nie decydują o tym, kto gra - mówi Mowlik. - Cieszę się, że teraz dostaję szansę i mam zaszczyt wyprowadzać zespół lidera pierwszej ligi w roli kapitana.

Po meczu piłkarze ŁKS największe pretensje mieli do Rafała Kujawy, który niezbyt stanowczo prosił o zmianę. - Od 70. minuty Rafał Kujawa słaniał się na nogach i myślę, że trenerzy mogli szybciej zrobić tę zmianę. W pewnym momencie graliśmy w dziesiątkę, bo Kujawę łapały skurcze - komentuje Mowlik.

Inaczej, niż Kujawa postąpił Kosecki, który po godzinie gry poprosił trenerów o zdjęcie z boiska.

- To nie jest poważna kontuzja, tylko napięty mięsień krawiecki. Kilka razy już tak miałem, że ten mięsień się napiął i bolał, ale następnego dnia już wszystko było w porządku - mówi Kosecki. - Na pewno będę zdolny do gry w kolejnych meczach.

MKS Kluczbork - ŁKS 1:1
Gole: Arkadiusz Półchłopek (88) - Mariusz Mowlik (31)
Sędziował: Jarosław Rynkiewicz (Szczecin)
Widzów: 2200
MKS: Świtała - Orłowicz, Jagieniak, Wilusz, Stawowy - Nitkiewicz (46, Krzysztof Kaczmarek I) Ulatowski (76, Półchłopek), Kazimierowicz (76, Góral), Copik, Niziołek I - Tuszyński. Trener: Ryszard Okaj.
ŁKS: Wyparło - Gieraga, Łabędzki, Mowlik I, Marcin Kaczmarek - Kosecki (62, Golański I), Kłus, Mączyński, Romańczuk, Kujawa (89, Seweryn) - Bykowski. Trener: Andrzej Pyrdoł.

* * * * *

Łabędzki: Ciułamy punkty

- Ciułamy te punkty, chociaż po meczu w Kluczborku nie ma się z czego cieszyć. Mamy do siebie duże pretensje - przyznaje Michał Łabędzki. Gdyby nie głupio stracone punkty w kilku meczach, problemem ŁKS byłoby już tylko otrzymanie licencji na grę w ekstraklasie.

Na całe szczęście główni rywale do awansu też gubią punkty, więc ŁKS wciąż ma bardzo dobrą sytuację w tabeli. - Nawet lepszą, niż po rundzie jesiennej, a proszę pamiętać, że runda wiosenna jest zawsze trudniejsza od jesiennej, bo nikt nie chce spaść z ligi, więc ci teoretycznie słabsi walczą znacznie mocniej - mówi Łabędzki.

Łódzki defensor chwali zespół z Kluczborka. - Muszę to zrobić, walczył do końca. Ale trzeba przyznać, że gola MKS strzelił z niczego. To znaczy z naszego błędu - dodaje.

Według Łabędzkiego, mecz w Kluczborku powinien być przestrogą dla wszystkich, którzy uważają, że ŁKS łatwo i przyjemnie awansuje do ekstraklasy. - Nikt się przed nami nie położy - mówi.

Obrońca ŁKS nie ma pretensji do Damiana Seweryna, który w ostatniej minucie powinien zapewnić łodzianom zwycięstwo, ale zmarnował sytuację sam na sam z bramkarzem. - Miał sytuacje sam na sam, nie strzelił, ale to się zdarza. Bury nie będzie - zapewnia.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto