Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Judy Garland na deskach Teatru Muzycznego

Redakcja
Teatr Muzyczny jest w świetnej formie. Potwierdził to niedzielny spektakl "Na końcu tęczy". Było to jedno z ciekawszych wydarzeń kulturalnych, jakie ostatnio wydarzyły się w naszym mieście.

Wczoraj (31 stycznia) na deskach Akademickiego Ośrodka Inicjatyw Artystycznych mieliśmy okazję zobaczyć przejmującą, tragiczną sztukę,opowiadającą o prawdziwym życiu aktorki i piosenkarki - Judy Garland.

Transowy spektakl

Zacznę moją opowieść nietypowo, bo od pytania.
Czy tragedię, można przedstawić tak, by widz nie mógł oderwać wzroku od sceny, a minuty upływały mu niezmiernie szybko? Oczywiście można. "Na końcu tęczy" to sztuka, którą ogląda się w skupieniu, w ciszy i w napięciu do samego końca. Osobiście często zapominałem, że jestem na widowni AOIA i siedziałem jak w transie. Dopiero przerwa i koniec spektaklu wybudziły mnie z tego stanu.

Co jest w tej sztuce, że ma taką moc? Przyczyny są dwie...Tematyka i gra aktorska. Ta ostatnia jest niebywale emocjonalna, pełna złości, cierpienia i bezsilności. Narkotyki, alkohol... wszyscy wiemy jak działają, ille krzywd mogą ludziom wyrządzić. Nie dziwi więc fakt, że chwilamy spektakl przepełniony jest w pełni uzasadnioną wulgarnością - towarzyszką złości i bezsilności.

Muzyka i tragizm

Sztuka przedstawia życie aktorki i piosenkarki Judy Garland - nie mogło więc zabraknąć jej twórczości muzycznej. Pomyli się jednak ten, kto pomyśli, że piosenki te miały stonować tragedię Judy. Wspaniała gra aktorska, przede wszystkim rewelacyjnej Anny Walczak (odtwórczyni roli Judy Garland), nie pozwalała zapomnieć o tragizmie postaci, nawet podczas występów w londyńskim teatrze.

Skoro już wspomniałem o muzyce, to warto nadmienić, że w spektaklu brał udział zespół muzyczny towarzyszący Judy na koncertach. Ich muzyka, okraszona wspaniałym wokalemi pani Anny, sprawiła, że każdy mógł poczuć się jak na prawdziwym koncercie.

Genialni aktorzy

Łódzka Judy zagrała wprost rewelacyjnie, ale nie ona sama była przecież na scenie. Towarzyszyli jej panowie: Paweł Audykowski - grający jej menedżera i narzeczonego oraz Janusz Skoneczny - wcielający się w rolę akompaniatora i bliskiego przyjaciela gwiazdy. Gra aktorska przez cały spektakl utrzymana była na bardzo wysokim poziomie, dzięki czemu emocje, targające bohaterami, przenosiły się również na widza.

Zachwyt i refleksja

Spektakl był bardzo interesujący. Myślę, że po jego obejrzeniu, będziecie nie tylko zachwyceni, ale i pełni refleksji. Refleksji na temat motywów zachowania narzeczonego Judy. Czy była to miłość? Pieniędze? Albo jedno i drugie? A może po prostu ukochany działał dla jej dobra i zaślepiony miłością nie widział, że wyrządza jej krzywdę?

Nie jestem fachowcem, by profesjonalnie powiedzieć Wam, co było świetne, a co ewentualnie złe. Dla mnie jako prostego widza, spektakl był rewelacyjny i myślę, że nie tylko ja mam takie zdanie. Dowodem na to niech będzie długi aplauz, wypełnionej po brzegi widowni.

H.K.

Czytaj także:
- Plastelina - tylko dla osób o mocnych nerwach
- Teatr telewizji, czy telewizja teatru [recenzja]

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto