18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Hanna Zdanowska: Najtrudniej walczyć z mentalnością

Marek Kondraciuk
Hanna Zdanowska, prezydent Łodzi
Hanna Zdanowska, prezydent Łodzi fot. Grzegorz Gałasiński
Niedawno minęło pół roku Pani rządów w Łodzi. Które z Pani zamierzeń w dziedzinie sportu udało się zrealizować?

Hanna Zdanowska, prezydent Łodzi: - Przede wszystkim ruszyła sprawa budowy stadionów. Złamaliśmy pat, w którym miasto się znalazło. Cały czas tylko toczyły się rozmowy o tym, co będzie, czy ma być jeden, czy dwa stadiony, duży czy dwa mniejsze. Koniec dyskusji, trzeba przystąpić do pracy. Tak jak obiecałam, jeszcze w czerwcu mogłam ogłosić, że rozpisany został przetarg dotyczący budowy stadionu miejskiego. Z chwilą kiedy porozumiemy się, bo cały czas trwają rozmowy dotyczące wejścia miasta i inwestora z Widzewa w spółkę partnerstwa publiczno-prywatnego, ruszy i sprawa budowy drugiego obiektu. Myślę, że tego oczekiwali ode mnie łodzianie.

Sceptyków jednak nie brakuje, czekają na wbicie pierwszej łopaty.

Wiem, że trudno przekonać wszystkich. Argumentem jest, że zostały dokonane zmiany budżetowe w wieloletniej prognozie finansowej, co świadczy o tym, że mamy zielone światło, mamy środki, a to jest najważniejsze. Oczywiście trwają procedury, ale jak został rozpisany przetarg, to już chyba wszyscy powinni uwierzyć, że sprawa ruszyła. Zanim powstanie stadion, musimy się poddać rygorom proceduralnym. Ja przecież nie tworzę prawa zamówień publicznych. I tak staram się upraszczać, skracać, co tylko w ramach przepisów można. Nie robię oddzielnego konkursu na koncepcję budowlaną, potem na projekt stadionu, na budowę, bo zaczęlibyśmy budować za 5 lat. Musimy rozszerzyć inwestycję, bo konieczna jest hala rozgrzewkowa dla Atlas Areny, która będzie służyć także drużynom ligowym. Bez tego nie będzie to obiekt sportowy w całym tego słowa znaczeniu.

Czy jest Pani przekonana do koncepcji budowy dwóch stadionów?

Jestem przekonana z dwóch przyczyn: po pierwsze, gdyby było więcej czasu, gdyby nie było tego miecza, który nade mną wisi - w sensie zagrożeń licencji dla naszych klubów - to mogłabym kolejne dwa lata negocjować i przekonywać. Kiedy tylko rozeszła się wiadomość, że może być ewentualnie wspólny stadion na Starcie, od razu zaczęły wpływać do mnie pliki petycji od okolicznych mieszkańców. Pisali, że nigdy nie wyrażą na to zgody. Jeszcze nie zapadła żadna decyzja, a już była masa sprzeciwów, bo ludzie nie chcą tam stadionu. Oni są stroną w sprawie. Muszę się liczyć z opinią mieszkańców, bo wydanie pozwolenia na budowę może trwać latami, a mieszkańcy mogą odwoływać się do sądów. Wokół są domy jednorodzinne, osiedla, spokojna dzielnica, więc przerażeni wizją ludzie zaczęli protestować. Inaczej wygląda sprawa w miejscach, gdzie stadiony są od wielu, wielu lat i mieszkańcy przywykli. Ludzie boją się zmian, to funkcjonuje. Jeśli chcę faktycznie wybudować stadiony, to muszę mieć akceptację społeczną. Budowa stadionów w miejscach, gdzie one już są, daje mi szansę, że będę mogła bezproblemowo realizować inwestycje. Druga sprawa. Przyjmijmy, że znajdujemy jakąś lokalizację, w której można będzie wybudować jeden wspólny stadion. A co robimy z tymi makabrami, które są? Trzeba rozebrać, a to są horrendalne koszty. Jestem przekonana, że dyskusje trwałyby wówczas wielokrotnie dłużej. Jeśli nie ma woli właścicieli klubów, przynajmniej jednego, na wspólny stadion, to jaki jest cel zbudować go i wymuszać, aby tam grała drużyna wbrew woli klubu? I tak klub będzie chciał mieć swój obiekt. Jest też problem zasad użytkowania - kto, w jakim terminie. Najtrudniej jest walczyć z mentalnością.

Zwolennicy jednego stadionu przywołują przykłady z zagranicy.

Jeśli to jest takie proste, to dlaczego we wszystkich miastach, w których są dwa kluby, nie buduje się jednego stadionu? Wszystkie samorządy są nierozsądne? Jest kilka przykładów połączenia dwóch klubów wspólnym stadionem, ale są i takie, że kluby grające na jednym obiekcie jednak rozdzielają się.

Nie ma obaw, że zabraknie pieniędzy i będzie problem z dokończeniem inwestycji?

Mamy określone środki przewidziane w budżecie, będzie przetarg, który wyłoni wykonawcę. Rozumiem, do czego pan zmierza - do hali, która miała kosztować 90 milionów, a skończyło się na kwocie trzykrotnie wyższej - ale nie widzę teraz takiego zagrożenia przy budowie stadionu.

Czy w Łodzi powstanie kryta pływalnia 50-metrowa?

Ponieważ były wstępne umowy, listy intencyjne, które podpisywał mój poprzednik prezydent Jerzy Kropiwnicki, o współpracy z Politechniką, rozważam możliwość, aby tę inwestycję wspomóc. Decyzji nie będę jednak podejmować ja, lecz radni. Oczywiście nasz budżet ma wiele problemów, bo zaniechania z czasów poprzedników, a nawet jeszcze ich poprzedników spowodowały, że mogę tyle, ile mogę. Marszałek zamierza przeznaczyć na pływalnię 5,5 miliona, ja wstępnie zadeklarowałam, jeśli taka będzie wola radnych, bo oni dysponują środkami, żeby miasto partycypowało kwotą również 5,5 miliona. Czy to rozwiąże problem Politechniki, trudno mi powiedzieć. Politechnika ma już na ten cel 25 milionów przyznane z ministerstwa sportu, 15 milionów, które obiecał minister Adam Giersz Politechnice, to już 40, a z naszymi środkami to 51 milionów złotych. Politechnika deklarowała też, że otrzyma jakieś środki od minister nauki i szkolnictwa wyższego Barbary Kudryckiej - około 10 milionów, więc będzie brakować około 20, może 25 milionów. Zamysł był taki, żeby to było centrum dla całego środowiska akademickiego Łodzi. Okazuje się, że będzie to chyba tylko obiekt Politechniki, bo Uniwersyet Medyczny chce inwestować w rozwój swojej bazy, a Uniwersytet Łódzki pewnie w swoje obiekty. Miałam nadzieję, że partycypować będzie kilka uczelni i wspólnie wybudują centrum, ale nie widzę tu współpracy. Chyba już więcej nie przekonam radnych, bo w Łodzi jest wiele do zrobienia w zakresie bazy, która jest.

Swoją obecnością na boiskach i w halach, spotkaniami ze sportowcami, bliskimi relacjami z klubami tworzy Pani inny niż poprzedni prezydenci klimat dla sportu.

Mam nadzieję, że przekonuję, jak ważny jest sport w życiu miasta. Wciąż powtarzam: energia młodych ludzi powinna być spożytkowana w sporcie, to wtedy mniej będą jej wykorzystywać w innych, czasem złych kierunkach. Na ile czas mi pozwala, jestem na imprezach sportowych, kibicuję, a nie tylko odwiedzam halę w charakterze gościa. Żyję sportem i tylko ubolewam, że nie na wszystkich meczach i imprezach sportowych mogę być.

Walczyła Pan o EuroBasket kobiet i mistrzostwa świata siatkarzy dla Łodzi.

Chciałam, żeby w Łodzi był EuroBasket, bo takie koszykarskie miasto nie powinno być obok europejskich imprez. Chodziło jednak o to, żeby koszty były realne i to się udało wynegocjować. Udało się również zmniejszyć koszty organizacji mistrzostw świata siatkarzy. Pieniądze, które zaoszczędziłam, zostały w budżecie sportu. Nie przeniosłam ich na inne dziedziny. Nie boję się ostro negocjować i będę ostro negocjować, bo bronię interesów i finansów miasta. Gdybyśmy się nie starali o ten turniej, to pojawiłyby się zarzuty, że Łódź znów przegrała i wielka impreza nas omija. Trudno było przecież przewidzieć, że Polki odpadną tak szybko i zmniejszy się zainteresowanie kibiców turniejem. Pod względem organizacyjnym na pewno Łódź jeszcze raz udowodniła, że jest sprawdzonym partnerem, jeśli chodzi o siatkówkę i koszykówkę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dni Lawinowo-Skiturowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto