Do drzwi pana Marcina z Łodzi zapukał mężczyzna podający się za pracownika schroniska. Okazał podrobioną legitymację służbową, kota miał w kontenerze, a za przywóz zwierzęcia zażądał zapłaty. Oszust nie posiadał umowy na adopcję kota, nie miał też książeczki zdrowia zwierzaka. Kot nie miał też czipu wszczepionego pod skórę.
Łodzianin przegonił oszusta i zadzwonił do schroniska, by dowiedzieć się, czy wprowadzono nowe zasady wydawania zwierząt. Nic bardziej mylnego. Ze schroniska nikt zwierząt nie wywozi. Nikt też nie oferuje ich przez internet, ani z dowozem do domu.
- Ten handlarz jest oszustem, który na bezpańskich podwórkowych kotach próbuje zarobić - mówi Bogumiła Skowrońska-Werecka, dyrektor Miejskiego Schroniska w Łodzi. - Ponadto pracownicy schroniska nie mają legitymacji służbowych, nie handlują zwierzętami. Nie chodzą, ani nie jeżdżą po domach z kotami, psami, króliczkami ani gadami. Osobnik handlujący kotami łamie prawo, bo w Polsce handel zwierzętami z niezarejestrowanych hodowli jest zakazany - tłumaczy.
Łódzkie schronisko nie handluje zwierzętami, tylko wydaje je do adopcji. Każdy, kto chce przygarnąć zwierzę musi podpisać umowę adopcyjną.
Dobre i złe sąsiedztwo grochu
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?