Grzegorz Klejman: Niby mają akcje, ale płacę tylko ja

Grzegorz Klejman: - Jak to kto? Oczywiście, że tylko ja.

Przecież nie tylko Pan ma ponoć akcje klubu. Czy pozostali akcjonariusze nie poczuwają się do tego obowiązku? Czy może mają niechciane dziecko w postaci klubu i nie płacą "alimentów"?

Również zadaję sobie te pytania. Do posiadania akcji ŁKS przyznają się też inni, ale jakoś nie utrzymują klubu finansowo. Dziwi mnie to. Niech przyniosą pieniądze, niech pomogą klubowi, będą właścicielami ŁKS, będą rządzić. Tak postrzegam posiadanie akcji. Tymczasem tylko ja przekazuje na klub swoje prywatne pieniądze.

Ale inni uzurpują sobie prawo do rządzenia klubem?

I robią to w perfidny sposób. Przed rozpoczęciem audytu w ŁKS próbowano podłożyć fałszywe dokumenty, znany działacz chciał zwolnić główną księgową. Musiałem stanąć w jej obronie i pracuje do dziś.

Algimantas Breikstas ogłasza, że pod koniec września podejmie kroki prawne w związku z utratą władzy w ŁKS. Co Pan na to?

Pokazywałem Panu dokumenty, z których jasno wynika, że jestem posiadaczem akcji, które wcześniej należały do Breikstasa. Niech idzie do sądu, może wtedy uwierzy.

Przejął Pan akcje Ilony Goszczyńskiej?

W przyszłym tygodniu w Sądzie Gospodarczym w Łodzi składam wniosek o przejęcie tych akcji.

Z Pańskich słów jasno wynika, kto jest właścicielem ŁKS. A jednak mówi się, że to jedyna spółka na świecie, która ma nie 100, ale przynajmniej dwa razy tyle procent akcji. Dlaczego?

Na temat akcji, które zdaniem wielu rozmnażają się w ŁKS, już krążą legendy. Ja wolę natomiast twardo stąpać po ziemi. Jak Pan nie chce, niech nie wierzy w moje słowa. Prowadzony w klubie audyt wyjaśni wszystkie wątpliwości.

Ile Pan wpompował pieniędzy w ŁKS?

4,5 mln zł. Nie mogę dłużej utrzymać klubu, który został oszukany przez PZPN. Wierzę jednak, że zgodnie z rozpoczętym audytem, ŁKS pomogą władze Łodzi.