Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dinozaury w Kołacinku

Włodzimierz Kupisz
Kołacinek ma własne Loch Ness. Od kwietnia 2007 r., kiedy po zmroku nad stawem rozległ się ryk drapieżnych dinozaurów, które wyczuły w pobliżu górę mięsa. Ciemności i gęstą mgłę z wytwornic dymnych rozświetliły snopy światła reflektorów. W ich blasku wynurzył się łeb wodnego plezjozaurusa w skali 1:1. Zbliżył głowę na długachnej szyi w stronę publiczności i znów się zanurzył, a w wodzie zaczęło bulgotać... Tak było w dniu (i nocy) otwarcia niezwykłego przybytku nad źródłami Morgi.

Pragady na raty

- Siedem miesięcy czekaliśmy na tę chwilę - zwierza się Wojciech Węgrzynowski, absolwent SGGW, który do niedawna był tylko właścicielem gospodarstwa agroturystycznego nad źródłami Mrogi. Alw w końcu uruchomił pilotem plezjozaurusa, który gabarytami bardziej przypomina łódź podwodną niż pradawne zwierzę.

- Zobaczyłem park dinozaurów w Bałtowie koło Ostrowca Świętokrzyskiego. Urzekły mnie figury z żywic epoksydowych. Byłem oczarowany ich wielkością i wyglądem, zgodnym z ustaleniami nauki. Od razu spostrzegłem, że wiele można jeszcze udoskonalić w sposobie prezentacji dinozaurów.

Wojciech Węgrzynowski i jego żona Jolanta Jakubowska mają malowniczo położoną działkę, której atutami są podworski starodrzew i pofałdowany teren, opadający tarasami nad staw. Wytyczyli półkilometrową ścieżkę edukacyjną, biegnącą zakolami przez park i aleję leszczynową. Wzdłuż alei ustawili 20 stworów, zaprojektowanych i wylepionych z żywic przez Krzysztofa Kuchnio, paleorzeźbiarza, który z wykształcenia jest... technikiem budowlanym.

- Prace Kuchnio budzą zachwyt nie tylko w kraju; zostały również zakupione do parku Muenchehagen koło Hanoweru w Niemczech - zachwala pan Wojciech. - Mieliśmy wielkie szczęście, bo jeden z klientów nie odebrał zamówionych pragadów. Normalnie czeka się na nie trzy lata. Kuchnio wysoko się ceni, ale dla twórców dinoparku w Kołacinku był łaskawy - obniżył cenę, a następnie należność rozłożył na raty.

Wizja rzeźbiarza

W galerii dinozaurów kołacińskich największy jest 9-metrowy roślinożerny triceratops, żyjący 67 mln lat temu. Jego skamieniałe szczątki odnaleziono w Ameryce Północnej. Oryginał ważył 6 ton, czyli mniej więcej tyle, co słoń afrykański. W gębie - jak sprawdziliśmy - mieści się pół człowieka. Natomiast model triceratopsa waży "zaledwie" 350 kg. Przyniosło go piętnastu mężczyzn.

- "Tapicerka" triceratopsa to pewna wizja rzeźbiarza, który zasugerował się zabarwieniem i fakturą skóry dzisiejszych gadów - komentuje Adrian Kin, 27-letni paleontolog z Łodzi, prezes Stowarzyszenia Przyjaciół Nauk o Ziemi "Phacops" i zarazem komisarz wystawy kołacińskiej. - Roślinożerne zauropody i ceratopsy z charakterystycznymi wyrostkami kostnymi na głowie być może miały gładką skórę jak ten triceratops, ale drapieżne gady różniły się od nich przede wszystkim obecnością... upierzenia.

Na stawie wzrok przyciąga ogromne gniazdo latającego cearadaktyla. Przewodnik tłumaczy, że w obawie przed wichurami trzeba było zakotwiczyć je w gruncie stalowymi linami. Cearadaktyl żył 120 mln lat temu, miał skrzydła o rozpiętości 5,5 metra, ważył 15 kilogramów.

Śladami prehistorii

- W poszukiwaniu dinozaurów wcale nie musimy opuszczać Polski - zapewnia Adrian Kin. - W Uniwersytecie Opolskim zrodził się pomysł organizowania wycieczek geoturystycznych z Łodzi do Kołacinka i Bełchatowa, połączonych z obserwacją wydobywania, konserwacji i opisywania skamieniałości w odkrywce pod Krasiejowem na Opolszczyźnie, gdzie jest największe w kraju skupisko szczątków dinozaurów.

Adrian Kin odkrył ślady dinozaurów bliżej Łodzi - w kamieniołomie koło Tomaszowa Mazowieckiego. Na razie nie chce zdradzać miejsca, żeby nie ściągnąć nieodpowiedzialnych poszukiwaczy skarbów.

Wspaniały zbiór skamieniałości Kina trafił do Muzeum Paleontologicznego w Kołacinku. Najcenniejszy jest 300-kilogramowy amonit o średnicy 140 cm. Z samochodu przydźwigało go nie bez trudu ośmiu mężczyzn. Ciekawa jest również ekspozycja z odkrywki Kopalni Węgla Brunatnego Bełchatów: kości mamuta, nosorożca włochatego, tygrysa szablastozębnego i jelenia olbrzymiego.

- Nie wszyscy będą mieli ochotę wejść do muzeum, bo ono jest za poważne dla maluchów - wtrąca Wojciech Węgrzynowski. - Najmłodsze dzieci dostaną więc szpadelki i wiaderka, aby poszukać kopii szkieletu dinozaura, zagrzebanego w piachu gdzieś nad stawem.

Dla wytrwałych zarezerwowano poszukiwanie złota. Zamiast samorodków można będzie odsiać na sitach piryt, nazywany złotem głupców, bo ładnie się świeci, ale zawiera tylko nieznaczne ilości czystego złota.

Przydatne informacje

• Bilet wstępu normalny 12 zł, ulgowy dla dzieci do lat 12 - 10 zł, dzieci do lat 3 wchodzą bezpłatnie.
• W gospodarstwie agroturystycznym w Dino-Parku można zjeść obiad, kupić słodycze i napoje chłodzące.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto